Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Brazylia 28.02-14.03.2008

Amazonia, Salwador


10-03-2008

Po śniadaniu zaplanowaliśmy dzisiaj spacer po dżungli. Pogoda jak na zamówienie. Prawdziwa kapryśna Amazonia, wczoraj ulewny deszcz, po którym dzisiaj nie zostało ani śladu. Od rana piękne błękitne niebo i cudne obłoczki. Ubrani od stóp po szyję ruszamy do dżungli. Nasz przewodnik prowadzi nas iście krętymi ścieżkami wypatrując różnych dziwacznych roślin. A to drzewo kapokowe, tu drzewo tygrysie i wiele innych. Pot ciekł po nas ciurkiem, mrówki wielokrotnie przecinały naszą trasę. W gałęziach i koronach drzew szczebiotały ptaki. Wśród nas znalazła się bohaterska Dwójka - Ewa S. i Jarek, którzy bez mrugnięcia okiem zjedli na naszych oczach grube, białe i jeszcze żywe robale wydłubane wprost z nasionek palmy. A my robiliśmy zdjęcia. Taki lokalny smakołyk wprost z dżungli. Po wielogodzinnej wędrówce wycieńczeni ale zadowoleni dotarliśmy do naszej łodzi. Na deser zajrzeliśmy do lokalnej wioski. Znowu były zdjęcia i wymiana prezentów. Po lunchu czas na wizytę u Indian. Powitało nas dęcie w muszle i plemię roznegliżowanych mężczyzn oraz dzieci. Panie czekały na nas w wiosce. Były pozdrowienia w lokalnym narzeczu, występy, wspólne pląsy, a na sam koniec wizyta u szamana. Monia skorzystała nawet z porad. Nie mam pojęcia na czym polegała konsultacja, bo cała nasza grupa została wyproszona z apteki. Efekt zaskoczył nas wszystkich. Tuż po konsultacji Monia odżyła. Magia. Przed nami długa droga. W trakcie oglądamy stare drzewo, a potem delfiny rzeczne. Na sam koniec docieramy do wielkiego rozlewiska, rzeka Rio Negro wygląda tu niczym morze. Niebo zaczyna się przygotowywać do zachodu słońca, a my na połów piranii. Dostaliśmy wędki. Ćwiczymy najpierw nadziewanie na haczyk wołowinki. Wędkowanie nie jest naszą specjalnością. Ja złapałam 2 małe piranie (choć wtedy wydawały mi się ogromne) a nasz kierowca w łódce trzy i na tym niestety koniec. Nie ma co marzyć o zupie z piranii. Za to dużo chętniej niektórzy z nas wskakują do ciepłej wody Rio Negro. Najpierw Marysia, potem Wiesiek W., Jarek, Dziunia, Irek. Kąpiel o zachodzie słońca w ciemnych wodach Rio Negro zakończyła nasz przepiękny dzień w Amazonii.

Nasz pobyt w lodży dobiega końca. Pogoda jak pierwszego dnia - pada. Wracamy dużą łodzią do Manaus. Popołudniem fundujemy sobie zwiedzanie miasta. Nic szczególnego, zgodnie twierdzimy, że jednak Brasilia była ładniejsza niż stolica Amazonii. Docieramy na targ z rybami i owocami, potem Teatro Amazonas i pływający port. W samym hotelu mini zoo i zwierzaki, których nie dane nam było wypatrzeć w dżungli. Krótki nocleg i samolot do Salwadoru przez Brasilię.

Tym razem nasz przewodnik jest o czasie. Zabiera nas na śniadanie do szwajcarskiej kawiarni. Jesteśmy pod wrażeniem wielkiego wyboru różnych smakołyków. Wracamy na lotnisko. Nasz samolot podstawiony o czasie. Już cieszymy się na punktualny przylot do Salwadoru, kiedy okazuje się, że jednak będzie małe spóźnienie. I to znosimy cierpliwie. Startujemy i nagle hamujemy i lądujemy ponownie. Najedliśmy się trochę strachu. Usterka techniczna. Zamieszanie na pokładzie. Wreszcie zapada decyzja - zmieniamy maszynę. Tylko po co musieliśmy czekać aż 3 godziny na całą akcję? Manana brazylijska w pełnej krasie. Lądujemy w Salwadorze, na pociechę mamy piękną pogodę i dużo zapału by odpoczywać. Kolacja w naszej ulubionej restauracji typu jesz ile chcesz. Na stole królują owoce morza, pyszne krewetyki, mięsko, dobre wino.

Dziś od rana zwiedzanie miasta. Ruszamy jak na nas wyjątkowo późno, bo o 9.00, co zresztą zostaje zauważone przez grupę. (ale jutro wracamy do naszego wstawania w środku nocy). Przez kilka godzin w straszliwym upale zwiedzamy całe miasto. Najpierw starówkę, potem kościółek Bonfim. Na sam koniec zostaje nam trochę czasu na ostatnie zakupy rękodzieła, kolorowych koszulek. W hotelu chwila na relaks, ale przedtem lunch w wydaniu afrykańskim. Salwador słynie ze swych specjałów, które dotarły do miasta wraz z Czarnymi mieszkańcami. Nie jesteśmy pełni zapału wobec lokalnej kuchni. Papki, gulasze, ulepkowate słodycze nie są dla nas szczególnie smaczne. Odbijemy sobie już za chwilę - kolacja. Jak zwykle szpady i jedzonko brazylijskie.

Pojechali i napisali: