Estera Hess - podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Witam po powrocie z dżungli. Zaległości całe mnóstwo ale po kolei. W Paraty ostatniego dnia wybraliśmy się jeszcze na specjalną kolację pod zraszaczami. Ubawili nas kelnerzy, którzy w trosce o to, żeby klimat wewnątrz restauracji nie był zbyt suchy włączyli nawilżacze powietrza. Kapało nam do talerzy, a oni byli dumni ze swego wynalazku. Dodam, że nam nieustannie wydaje się, że wilgotność w Brazylii wynosi 100 %. Po kolacji prawie wszyscy pospacerowali jeszcze po miasteczku i do łóżek. Pobudka nie zachęcała do długich wędrówek. O 3 musieliśmy wyjechać z Paraty, żeby zdążyć na nasz lot do Brasilii. Najpierw jednak na prędce śniadanie. I tu zaczyna się nasza lawina niespodzianek. 3.00 my i nasze bagaże oraz lokalna przewodniczka w pełnej gotowości, ale niestety zaspali kierowcy. Z poślizgiem 15 minut ruszamy w trasę. Godzina nie sprzyja pogawędkom, zanurzamy się we śnie. Budzi nas przystanek przed San Paulo. Czas mamy dobry, ale niestety korki w mieście zburzą nasz spokój. Włączyłam "Misję", by choć na chwilę odsunąć naszą uwagę od korków na ulicach San Paulo. Poganiamy kierowców, dzwonimy na lotnisko. I jedziemy, milimetr po milimetrze ubywa nam drogi. W ostatniej chwili wpadamy na lotnisko. Odprawa... udało się. Siedzimy wszyscy w samolocie do stolicy. Lądujemy o czasie. Wychodzimy na miejsce zbiórki z miejscowym przewodnikiem. Nikogo nie ma. Telefon stawia Go na równe nogi. Niby 5 minut (ale powoli juz się przyzwyczajamy, że 5 minut trwa tu przynajmniej 20). Nareszcie mamy naszą ekipę i wybieramy się na zwiedzanie stolicy. Ciężko mi zarazić entuzjazmem do Brasilii moją grupę. Wcale nie podoba się Im Katedra, ani parlament, nawet wnetrze Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dobrze, że znajdujemy na trasie Włocha, który serwuje pyszną kawę i gorące oraz słodkie przekąski. Brasilia ma małe szanse się wybronić. Jednogłośnie zapada decyzja, że kościół Jana Bosco był ładny. Mały tryumf - chociaż coś się spodobało (ale ja wiem swoje - jak zobaczą Manaus - to i Brasilia okaże się ładnym miastem). Zwiedzanie zakończone - czas na kolację. Rozsiadamy się przy porcjach wołowiny. Jest co zajadać. Czas jednak nagli. Karty pokładowe mamy, bagaże już nadane. Jednak i ulice Brasilii są mocne zakorkowane. Mamy spory zapas czasu. Rezerwa jednak kruszeje, a nam coraz cieplej. Kilmatyzacja szwankuje. Nagle gasną też światła i przestają działać wycieraczki. Śmiejemy się. Ale jak gaśnie silnik to wcale nam nie do śmiechu. Na szczęście nasz lokalny przewodnik Roberto działa natychmiast. Ja też. Chyba nawet za bardzo i za szybko i w deszczu szukając taksówki na autostradzie leżę jak długa. Zbieram się jednak dość szybko. Roberto zatrzymał autobus. Szybko przesiadamy się do nowego busa. Szczęście nie trwa jednak zbyt długo. Nasz nowy kierowca zjeżdża do zajezdni i nie może nas podwieźć do samego lotniska. Nic nas nie przeraża. Wysiadamy na środku gigantycznego ronda. Jest ciemno, pada deszcz, a nasz samolot lada chwila odlatuje. Jarek i Roberto gonią za pierwszą lepszą szansą na podwiezienie do lotniska. My z naszymi bagażami podręcznymi przez rabaty i trawniki za nimi. Po drodze dwie autostrady. Nie patrzymy na boki, tylko dalej przed siebie. Udaje się im zatrzymać pełnego do połowy mini busa. Wpychamy się wszyscy do środka. Niektórzy z nas mają już tylko miejsca stojące. Ale na czas dojeżdżamy na miejsce. I nic tylko śmiejemy się z naszych przygód. Zastanawiamy się co jeszcze nas spotka dzisiejszego dnia. Samolot do Manaus jest prawie o czasie. Przed północą lądujemy w stolicy Amazonii. Kwaterujemy się w hotelu nad samą Rio Negro, a ja jeszcze do szpitala. Ręka dokucza mi coraz bardziej, a w perspekrtywie 2 dni w dżungli. Muszę się poskarżyć, bo byłam usilnie szantażowana przez Irka i Jarka, którzy grozili donosem do Mojego Maćka o chorej rączce. Musiałam się Ich naprosić, aby zostało to w tajemnicy ( i słusznie bo ręka już prawie w pełni sprawna). Poza tym jak było mi miło, kiedy to Jarek i Wiesiek W. zajmowali się mną nacierając mnie różnymi specyfikami, wiążąc temblaki, robiąc okłady, Monia i Ewa M. pomagały mi w ubieraniu się, czesaniu włosów. Miło jest czasami pochorować na wycieczce...
Następny dzień budzi nas nieśmiałymi promykami słońca. Czekamy na autobus - już tradycyjnie się spóźnia. Ale coraz mniej zaczyna nas drażnić brazylijska manana. Wreszcie w komplecie pakujemy się do wozu. Przejeżdżamy tylko z bagażami podręcznymi do portu. Tam czeka na nas podstawiona łódź. Najpierw wybieramy się na spotkanie dwóch rzek, których wody na odcinku 8 kilometrów płyną obok siebie, nie mieszając się wzajemnie. Następnie w mieszanej pogodzie - raz słońce raz deszcz, płyniemy w stronę naszej lodży. Docieramy do niej popołudniem. Czas na lunch. Kwaterujemy się w naszych domkach, które są zbudowane w kształcie chatek indiańskich. I nie marnując czasu od razu z dużej łodzi przesiadamy się na mniejszą motorową i ruszamy w dżunglę. Deszcz, który jeszcze przed chwilą lał jak z cebra równo o 17, kiedy wyruszamy, ustaje. Cuda. Cieszymy się z lepszej pogody, wyposażeni w pelerynki płyniemy do wioski. Tam zostajemy ugoszczeni przez starszyznę wioski. Marysia oraz Mirka rozdają Maluchom słodycze, kredki, zeszyty, maskotki. Chłopcy uginają się pod ciężarem prezentów. My natomiast w oczekiwaniu na zachód słońca zgłebiamy tajniki obróbki manioku. Mamy okazję popróbować placków i soków naturalnych. Znowu pada. I znowu przestaje i tak w kółko. Zachód mieni się różnymi odcieniami pomarańczu i czerwieni. Po kładkach omijając kałuże zdążamy do łodzi. Mamy jeszcze w planach tropienie kajmanów. Ściemnia się. Płyniemy przez gąszcz korzeni, niskich krzewów i drzew. Nasz przewodnik z latarką z przodu łodzi wypatruje oczu kajmanów. My wsłuchujemy się w rechot żab i coraz głośniejsze trele ptaków. Z dala pokrzykują wyjce. Wreszcie chyba coś wypatrzyli. Nasza łódź nie zważając na nasze głowy toruje sobie drogę w gąszczu gałęzi. Nasz przewodnik ku naszemu przerażeniu wyskakuje do wody i brodząc po pas w rzece rzuca się na kajmana. Za chwilę zwierzę jest już w jego ręce. Pokazuje nam go z bliska opowiadając o przystosowaniu do życia w wodzie. Sesja zdjęciowa. To dzisiaj już drugi stwór z bliska. W drodze do wioski udało się nam prawie wjechćc na siedzącego na czubku niskiego drzewa leniwca. Maluch prezentował się jak na leniwca przystało bardzo powoli pozując do bardzo udanych zdjęć. W całkowitych ciemnościach wracamy na nocleg. Jeszcze kolacja i kojący śpiew dżungli. Nie jest jednak zbyt łatwo usnąć w dżungli. Jarek znajduje w pokoju pająki. Na szczęście po oględzinach zostają uznane za nieszkodliwe. To nie koniec odkryć. W tym samym pokoju odkrywa także mrówki. Pani ze sprayem wydaje się wiedzieć co robi. Nie przewiduje jednak, że mrówek będzie całe mnóstwo i to w żerdzi łóżka. Rozwścieczone zapachem sprayu wychodzą ze swego schronienia i rozpełzają się po całym pokoju. Ewa M. na palcach wynosi swoje rzeczy, przymykając oczy, by nie widzieć maszerujących już teraz wszędzie mrówek. Zmieniamy pokój. I tak nie najgorzej. Nasza koleżanka Niemka z łodzi miała tej nocy w łóżku czarnego skorpiona...
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Chciałabym bardzo podziękować za zorganizowanie świetnego wyjazdu na Sri Lankę! Hotel był rewelacyjny, kuchnia, zajęcia z Pauliną - rewelacja! A takiej przewodniczki jak Karolina to nigdy nie miałam, bardzo profesjonalna. "
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."
"Ale nasza Kamczatka była super przygodą!!! Jeszcze raz dziękuję za piękny czas, który z Wami spędziłem… To był mój dobry i piękny czas! "
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"
"Bardzo dziękuję firmie ESTA Travel za cudowną podróż do Namibii. Było na tym wyjeździe wszystko: od burzliwego Oceanu, poprzez wydmy i pustynie na Jeepach i Quadach, aż do sawanny i buszu z bogactwem zwierząt (od jaszczurek po słonie i żyrafy). Niezapomniane spotkania z kobietami z plemienia Himba i innymi tubylczymi plemionami. Wspaniałe noclegi w lodżiach na sawannie i w górach oraz troskliwa opieka samej Szefowej, Estery. Dzięki!"
"Zakończyliśmy naszą wspaniałą przygodę z Indiami. Baaardzo dziękujemy za bardzo ciekawą trasę, świetną organizację i opiekę nad nami. Jesteśmy Indiami zachwyceni i z pewnością tam wrócimy, mamy nadzieję, że z Tobą osobiście albo co najmniej z Twoim biurem. Trudno byłoby nam w Indiach żyć natomiast zdecydowanie łatwiej do Indii wracać. "
"Jesteśmy ciągle pod wrażeniem wspaniałej wyprawy do Toskanii pod kierunkiem Ani. Wszystko było bardzo dobrze zorganizowane. Ciekawa trasa, urozmaicona wizytami w winnicach, lanczami i kolacjami przygotowanymi tylko dla nas przez gospodarzy. Wspominamy doskonałą atmosferę. "
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "
"Kolejna świetnie zorganizowana impreza poprzez logistykę, pięknie "skrojony" program i znakomicie realizowany przez Esterę. Hotele otoczenie miejscowi przewodnicy i miejsca które odwiedzaliśmy - fantastyczne. Nie spodziewaliśmy się takich uroków kraju. Ja ponieważ jestem z Mazur dostąpiłem zaszczytu i obroniłem honor grupy łowiąc piranię, ciekawy punkt programu ale bezpieczny. W ogóle mimo zagrożenia o jakim się słyszy nie odczuwaliśmy tego bezpośrednio. Kolejny raz się nie zawiedliśmy, dzięki!"
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"