Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Egipt 1-16.04.2008

Kalabsza


11-04-2008

A dzisiaj od rana odpoczywamy. Zamiast jednak leniuchować wszyscy ruszyliśmy na podbój miasta, za chwilę lunch, a po nim wybierzemy się na zwiedzanie Świątyni Izydy, niedokończonego obelisku, oraz zerkniemy na pierwszą kataraktę. Wieczorem czas na szaleństwo zakupów na lokalnym suku. Obelisk imponujący. Mieliśmy wątpliwości co do teorii jak takie wielkie monolity trafiały na swoje odległe miejsce przeznaczenia. Jednak udało się nam utworzyć kilka własnych teorii. Świątynia Izydy jest dla nas juą kolejną na trasie - i mimo że nasz przewodnik lokalny zamierza za każdym razem skupić się tylko na nowych elementach i najbardziej charakterystycznych detalach i tak zwiedzanie trwa długo. Odkrywamy w cieniu kilku drzew pyszne soki. Katarakta oglądana z góry raz na zawsze rozwiewa nasze wyobrażenia co do tzw. progu skalnego. Z góry widzimy mnóstwo porozrzucanych kamieni na rzece. Docieramy na statek. To nasza ostatnia noc tutaj. Szkoda, bo zadomowiliśmy się tu na dobre. Ale Aswan poznajemy coraz lepiej. Część z nas w czasie wolnym dotarła do znanego starego Hotelu Old Cataract, łącznie ze zwiedzaniem apartamentu, w którym niegdyś mieszkała sama Agatha Christie. Inni skorzystali z chwili oddechu i trafili do Muzeum Nubijskiego. Chęć poznawcza stale żywa.Następnego ranka pakujemy nasze walizy. Po śniadaniu felukką ruszamy na drugi brzeg. W planie zwiedzanie kolejnych grobowców. Maszerujemy dzielnie pod górę. Stamtąd przepiękny widok na Nil, pływające felukki. A my z naszym Hanym (nasz lokalny przeowdnik) który zasłynął swym zawołaniem "ESTA concentration" docieramy do 4 z 52 grobowców. Choć, kto wie, gdybyśmy nie powstrzymali Go pewnie zwiedzalibyśmy wszystkie. Rozpuszczeni przez nasz statek wracamy na lunch. Potem hotel. Chwila oddechu i w bloku popołudniowym płyniemy motorówką na Wyspę Kitchenera i spacerujemy po przepięknym i ocienionym Ogrodzie Botanicznym. Andrzej zamierza nawet zamienić Abu Simbel na pobyt w ogrodzie. Sesja nie ma końca. Gosia Pa., Basia K. i Celina wypatrują storczyki. Wracamy do hotelu, przesiadamy się do autobusu i jeszcze raz jedziemy na wyspę File. Tym razem na wieczorny spektakl Światło i Dźwięk. Późnym wieczorem czeka na nas kolacja i wszyscy grzecznie idziemy spać. Przed nami kolejna próba - wstajemy po raz kolejny o 3:45. Znowu konwój, tym razem do Abu Simbel. Będziemy już bardzo blisko granicy z Sudanem. Przemycamy poduszeczki z pokojów, układamy się w autobusiku i wydłużamy sobie noc. Na miejscu - mamy dziś wyjątkowe szczęście - nie ma zbyt wielu grup. Hany oczywiście najpierw wykłada nam wiedzę na temat obu świątyń, a potem mamy czas wolny. Wielu z nas Abu Simbel podobało się najbardziej, dwie wykute w skale świątynie są naprawdę imponujące. W drodze powrotnej mijamy Zwrotnik Raka, zatrzymujemy się na Wielkiej Tamie Asuańskiej. Na sam koniec resztkami sił i hartem ducha zmierzymy się z ogromnym upałem - to najgorętszy dzień jak dotąd. Czeka na nas ostatnia świątynia w Kalabszy.

I choć zapału było w nas niewiele, jako znawcy oceniamy Kalabszę wysoko wśród dotychczas odwiedzanych miejsc. Warto było. Zmęczeni wracamy do hotelu. Niektórzy z nas odpoczywają na basenie, innni odsypiają zaległą noc. Ja buszuję w miejscowych knajpkach. Wieczorem kolacja pod gołym niebem i oczywiście szisza. A jutro już ostatnie chwile odpoczynku. Popołudniem odwiedzimy jedną z wiosek nubijskich, a o 18:00 czeka na nas pociąg do Kairu. Dwa ostatnie dni zapowiadają się bardzo intensywnie. Na deser zostały nam piramidy i Muzeum Kairskie.

Lenistwu nie ma końca. Po późnym śniadaniu basen, kąpiele i ostatnie chwile nad Nilem w Aswanie. Motorówką udajemy się w ostatnią przejażdżkę po rzece. Robimy duży nawrót od strony wody oglądamy Hotel Old Cataract. Na sam koniec wycieczki docieramy do wioski nubijskiej. Mam tu zaprzyjaźnioną Rodzinę, którą staram się regularnie odwiedzać wraz z moimi grupami. I tym razem docieramy do Mamy Seniorki i Jej trzech dorosłych Córek. Zaskoczone naszą wizytą podejmują nas bardzo sersdecznie. Ich Mężowie są teraz w pracy, a Panie odebrały swoje pociechy ze szkoły i przygotowują posiłek. Oglądamy ich domostwo, zostajemy uraczeni herbatą, chałwą i wypiekamy we własnym piecu chlebem. Po wspólnych zdjęciach pora wracać. Zabieramy z hotelu nasze bagaże podręczne i maszerujemy do dworca. Zanim dotrzemy na stację posilamy się testując pizzę egipską. Smakuje nam bardzo. W pociągu cały jeden wagon jest do naszej dyspozycji. Zajmujemy swoje przedziały, wykupujemy cały zapas różnych trunków i zaczynamy podróż do Kairu. Po kolacji jeszcze ostatnie plotki w mniejszych grupach i wreszcie stukot usypia nas wszystkich. Kair nic nie zmienił się od dnia naszej ostatniej wizyty w stolicy. Znowu bardzo szybko wpadamy w miejscowy harmider, hałas, tłok i bałagan. Nasz przewodnik i kierowca czekają na nas przed dworcem. Udajemy się poza miasto na zwiedzane piramid. Zaczniemy od Maidum. Kilku najodważniejszych z nas namawianych gorąco przez miejscowego przewodnika wciśnie się nawet do grobowca numer XVII. Dojście nie było proste - musieliśmy najpierw na podgiętych kolanach powolutku przeciskać się przez wąski tunel, potem drabina i bardzo wąskie przejście w dół a na sam koniec jeszcze dość mały otwór w skale doprowadzającej do komory grobowej. Nikt nie utknął i wszyscy szczęśliwie dotarliśmy do samego końca grobowca. Artur miał swój aparat i zrobił nam wszystkim pamiątkowe zdjęcia.

Pojechali i napisali: