Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Egipt 1-16.04.2008

Kolosy Memnona


08-04-2008

Przejeżdżamy na spotkanie z naszym autobusem i ruszamy na zwiedzanie Brzegu Zachodniego. Na sam początek Kolosy Memnona. Nie powiem, żebym była zadowolona z takiego obrotu sprawy, bo szampan miał być wypity w koszu balona. Ale co się stało, to się nie odstanie. Zbieram wszystkich przed Kolosami i po odśpiewaniu gromkiego "Sto lat" dla naszej Basi K. pijemy po lampce szampana. Niespodzianka w pełni się udała i polepszyła nam wszystkim humory. Następny punkt programu to Dolina Królów, nie jesteśmy sami. Sporo turystów dotarło tu przed nami. Wchodzimy do wybranych przez naszego przewodnika trzech ciekawych grobowców. Na sam koniec Tutanchamon. Nie było balona, więc proponuję chętnym spacer pieszy z Doliny Królów do Świątyni Królowej Hatszepsut przez góry. Wiedziałam, że propozycja nie pozostanie bez echa. Mamy odważną Szóstkę: Celina, Jola, Gosia Pa., Andrzej, Artur i Tadzik. Przewodnik wprowadza ich za mały okup na szlak i maszerują. My pokonamy tę drogę na około autobusem, spotkamy się wspólnie już przed świątynią. Wiatr coraz bardziej nam dokucza, sypie piachem w oczy, wzbija w powietrze tumany kurzu.

Dojeżdżamy na miejsce i dzięki charakterystycznej koszulce Tadzika w kolorze czerwonym rozpoznajemy naszą grupę piechurów. Są już bardzo wysoko. Niestety błędnie wybierają dość strome zejście, udaje się nam jednak dodzwonić do Tadzika, który zbiera swoją grupę i schodzą bezpieczniejszą drogą. Druga grupa mimo próśb i tak zejdzie stromym zejściem, na szczęście wszyscy spotykamy się bezpiecznie i cali przed Świątynią. Zwiedzamy wspólnie budowlę tak różną od innych, spotykamy pracujących nad jej restauracją Polaków. Czas na krótki odpoczynek w fabryce alabastru. A po nim część druga zwiedzania. Dolina Rzemieślników i dwa grobowce, maleńkie ale robiące na wszystkich ogromne wrażenie, a na sam koniec Świątynia Ramzesa III. Tuż przed odjazdem na zbiórkę konwojową krzepimy się chłodnym sokiem cytrynowym, jesteśmy w międzyczasie znawcami tego napoju. W autobusie, którym dojeżdżamy na nasz statek śpimy jak zabici. Wczesna pobudka daje znać o sobie. Akurat tea-time na górnym pokładzie. Odechciewa nam się już spać i delektujemy się kawą i herbatą oraz ciasteczkami. A wieczorem kolacja i tańce. Nadal trwają urodziny Basi K. Po głównych daniach, kucharze i kelnerzy grając i śpiewając wnoszą na salę tort i zapraszają do wspólnej zabawy wszystkich gości. Potem zabierają Basię K. na środek sali i śpiewają "Sto lat". Najpierw po angielsku, potem po arabsku, dołączają Hiszpanie a na koniec za to najgłośniej nasza grupa. Jak miło mieć urodziny na wycieczce... I kto by pomyślał, że wstaliśmy tak wcześnie. Najpierw rozgrywki w tenisie stołowym: niepokonanym championem zostaje Włodek, brawa dla Gosi Pe., która dzielnie broniła honoru Pań. Kiedy część z nas zostaje przy drinkach i cygarze na zewnątrz my podrywamy się w tany: Basia K., Gosia Pa., Ania P., Gosia Pe.,  Artur, Estera, Celina. Na koniec odtańczymy nawet walczyka. Po intensywnym wczorajszym dniu - dzisiaj odsypiamy nasze zaległości. Statek stał dłużej w Esnie i dzięki temu schodzimy na ląd dopiero o 10.00. Edfu - to nasz pierwszy cel tego dnia. Sama świątynia jak zwykle staje się tematem niezliczonej ilości zdjęć. Prócz Bogdana w gronie paparazzich znaleźli się Artur i Andrzej.

Wiedząc o planowanym na dzisiaj wieczorze orientalnym dokonujemy zakupow nakryć głowy, galubij, sukienek. To walka o życie i przetrwanie - sprzedawcy są tu nadzwyczaj nachalni, wciągają nas do sklepów, wymyślają ceny jak z księżyca. Nie jest tak łatwo jakby mogło się wydawać. Wreszcie bezpieczni wracamy autobusem na statek. Odpoczynek, lunch, tea-time i Komombo - kolejna świątynia dzisiejszego dnia. Zwiedzamy ją w promieniach zachodzącego słońca, zanim skończymy będzie już pięknie podświetlona. Przed powrotem na statek wygospodarowaliśmy trochę czasu by zasiąść przy sokach i sziszy.

Kolacja wyborna - same egipskie dania. Zajadamy się przystawkami: marynowane warzywa, egipski chlebek, sos sezamowy, pikle. Potem bakłażany, okra, cukinia. Odkrywamy zupę z soczewicy, na drugie lokalne gołąbki, wołowinka, ryż i makaron. Pyszności. I wreszcie desery - legumina, ryż na mleku, baklawa, basbusa... palce lizać. A przy naszych stolikach Gosia Pe. w eleganckim turbanie z zakupionym sznurem kolorowych ptaszków na szyi przy boku najprawdziwszego Szejka. Tadzik w swojej czarnej galubiji prezentuje się zjawiskowo. Obok Ania P. i Włodek w eleganckich złoto - bordowych chustach zdobionych egipskimi motywami. Obok Basia G. w złotych koralikach na głowie i pięknej długiej fioletowej sukni a u Jej boku Pasza - Bogdan w czerwonym tarbuszu. Naprzeciwko Celina i Andrzej w nakryciach głowy rodem z Nubii. Udało się nam sprostać zadaniu i wyglądać orientalnie. Po kolacji gry i zabawy oraz muzyka orientalna. Delegujemy do konkursu ziemniaczanego Artura, który spektakularnie odnosi zwycięstwo zostawiając swoich konkurentów daleko z tyłu. Wieczorem docieramy do Aswanu, który witamy tańcząc na parkiecie.

Pojechali i napisali: