Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Egipt 1-16.04.2008

Zwiedzanie Kairu


02-04-2008

We wtorek popołudniem spotykamy się na lotnisku w Warszawie. Otworzono nowy terminal odlotów, my jednak po staremu. Jesteśmy w składzie: Basia G., Basia K., Małgosia Pe., Małgosia Pa., Ania P., Ania Sz., Ania S., Jola, Celina, Tadzik, Włodek, Bogdan, Artur, Andrzej, Estera. Lecimy tym razem przez Rzym do Kairu. W Rzymie ruszamy wszyscy zgodnie na zwiedzanie miasta. Wcześniej przygotowalam plan i dojazd (dzięki Beata za pomoc!) do centrum. Wysiadamy pod samym Kolosseum. Pogoda iście wiosenna, mnóstwo turystów i my zachwyceni zabytkami. Maszerujemy kawał drogi zwiedzając Forum Romanum, Panteon, Fontannę di Trevi, tu zasłużony odpoczynek i czas na kawę oraz lody, niektórzy z nas kuszą się na włoską pizzę. Metrem spod Schodów Hiszpańskich wracamy na główny dworzec, a stamtąd pociągiem na lotnisko. W sam raz przed odlotem samolotu do Kairu jesteśmy przy bramce do odprawy.

Lot bez żadnych niespodzianek, mając kawał Rzymu w nogach zapadamy w błogi sen. Krótko po północy jesteśmy na miejscu. Noc dość chłodna. Jeszcze tylko formalności wizowe, wymiana pieniędzy, powitanie przez lokalnego kontrahenta i ruszamy do hotelu. Mieszkamy w pełnych luksusach, hotel Hilton leży nad samym Nilem, mamy na rzekę widok z naszych okien. Z tej perspektywy Kair wydaje się cudny. I chwilowo mały ruch na drogach. Zasypiamy od razu. Rankiem pobudka i pełni zapału, niektórzy już po sesji zdjęciowej nad Nilem (Bogdan) rozsiadamy się nad przepysznym śniadaniem. Wszystko doprawione widokiem przez okno, gdzie płynie Nil, smakuje nam dużo lepiej. Poznajemy naszego przewodnika po stolicy i ruszamy na zwiedzanie. Zaczynamy od Dzielnicy Koptyjskiej. Interesuje nas dosłownie wszystko, chciwie i łapczywie rozglądamy się robiąc mnóstwo zdjęć. Kolejny punkt programu to Cytadela i Meczet Alabastrowy. Pogadanka o islamie, głównych filarach wiary. Nasz przewodnik wyłuskuje różnice i podobieństwa, zaognia temat kobiet w islamie, później są pytania o cztery żony, rozwody, itd... Czas na panoramę z Cytadeli, widok aż rzadko, żeby był tak wyraźny. Kair słynący ze smogu i słabej widoczności dzisiaj wyjątkowo zaskakuje nas po raz kolejny. Z Cytadeli widoczność jest na tyle dobra, że mamy jak na dłoni widoczne piramidy w Gizie. To nie koniec na dzisiaj. Ruszamy do kolejnego meczetu, tym razem Ibn Tuluma. Zdobywamy dzielnie wysoki minaret, jedyny ze schodami na zewnątrz. Widok z góry zaskakuje nas wszystkich, bo stąd mamy dobry pogląd na to co można zgromadzić na dachu swojego domku. Nie możemy się nadziwić, że hodują tu gołębie, kozy, kury wprost na dachu. I kiedy sypie im się na głowę z prawej i lewej oni cierpliwie popalają sziszę (fajkę wodną) nie robiąc sobie z tego zbyt wiele. Dalsza część programu to przejazd przy Mieście Umarłych i docieramy do Khan al Khalili - starego targu w centrum średniowiecznego Kairu. Kawiarnia urzeka nas wszystkich swoimi wielkimi lustrami, atmosferą, sprzedawcy od których nie możemy się opędzić stają się za chwilę zabawni. Popijamy niczym najprawdziwsi Egipcjanie herbatę z mietą, kawę z kardamonem, carcade. Odpoczywamy przy okazji. Noc zarwana daje się trochę we znaki. Ale szkoda nam czasu na leniuchowanie i wybieramy się na spacer po wąskich uliczkach starego Kairu odkrywając przecudne budowle, stare meczety, wodopoje. Urokliwe zdjęcia i pierwszy zachwyt Kairem. Przejazd na kolację. Zdążyłam uprzedzić grupę o wielu czekających niespodziankach w Egipcie, i jak na zamówienie pierwsza z nich. My do restauracji, gdzie mieliśmy zamówioną kolację, a tu czeka na nas wianuszek z obsługi, informując, że zamknęli bufet przed pięcioma minutami. Korzystamy tylko z łazienki i cóż nam począć udajemy się do innego miejsca. Na szczęście nasz przewodnik i kontrahent zachowali zimną krew i na chybcika zaaranżowali dla nas posiłek w restauracji z widokiem na zachodzące słońce nad Nilem. Pierwsze spotkanie z kuchnią egipską wypada bardzo pomyślnie. Smakowite przystawki, nawet baranina. Hotel i wypadałoby odpocząć, ale nie my.

Szybka organizacja i szykujemy się do wyjścia na zwiedzanie Kairu nocą. Tym razem z autobusu przesiadamy się do taksówek, które przypadkowo zatrzymujemy przed hotelem. Jest nas 13 i 4 taksówki. Niby wszystkie jadą do tego samego miejsca, i niby wszyscy Panowie dostali ten sam adres, ale każdy z nich jedzie inną trasą. Wiedziałam, że należy z góry ustalić kwotę. Wiedziałam, że możemy nie dotrzeć do wyznaczonego miejsca, od razu też przyjęliśmy plan awaryjny i powrót do hotelu. Strach jednak ma zawsze wielkie oczy. Skończyło się na snuciu strasznych opowieści. Wszyscy dotarliśmy na miejsce, odszukaliśmy się przed mostem, pod mostem, za mostem i poszliśmy na pokaz tańca Derwiszów. Pod koniec już przysypialiśmy, bo dzień dla nas był bardzo długi, ale kolejne występy nie pozwolily nam w trakcie opuścić sali. Dotrwaliśmy do końca. Mamy mnóstwo bardzo ciekawych zdjęć. Na zwieńczenie dnia kawka, herbatka i szisza. Celina, Ania Sz., Ania S. i ja tonęłyśmy w chmarach dymu z fajki. Tadzik został przy cygarze. I znowu byli sprzedawcy i znowu było bardzo wesoło. Taki Egipt uwielbiam.

Pojechali i napisali: