Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Papua 19.06 - 9.07.2008

Ceremonia powitania na łodziach


26-06-2008

Wyprawa do toalety to długa droga. Najpierw ciemny i zadymiony Dom Mężczyzn, ostrożnie bo belki nie wszystkie są tak samo stabilne. Potem trap i zejście na pomost. Wreszcie domek. Przyznajemy się bez bicia, że jak zrobiło się już całkiem ciemno to nieco skracaliśmy sobie tę drogę. Toaleta na sucho w moskitierze. Jeszcze nie jesteśmy przyzwyczajeni. Ale jutro będzie lepiej. Wreszcie staramy się zasnąć. Czujnie nasłuchujemy śpiewów dżungli. Pochrapują Papuasi. Gdzieniegdzie słychać cykady. Zamykamy oczy i wyobrażamy sobie niestworzone historie. Mimo śpiworów i koców podłoga z belek jest przeraźliwie twarda i niewygodna do tego krzywa. Bożena śpi wtulona w Ewę, mimo tego, że Ewa zasypiała ze mną. Zamykamy moskitiery, kładziemy się spać.

Budzi nas jak zwykle kogut, ożywione głosy dzieciaków ze wsi, nasi Papuasi, którzy niczym posągi w tej samej pozycji niemo wpatrują się w nas. I znowu dziesiątki oczu skierowane w naszą stronę. Słońce rozpoczęło nowy dzień. Kawa i herbata już gotowe. A my wygrzebujemy się z moskitier. Toaleta poranna bardzo uproszczona, mycie zębów na belkach wystających z Chaty Mężczyzn. Zapas sprayu na komary. Druga koszulka i te same spodnie. Składamy naszą sypialnię i zasiadamy do śniadania. Nikt nie mówi jak się spało. Po kilku dniach okaże się, że nikt z nas się nie wyspał. Było twardo, straszno, ciemno. Ale chcieliśmy być tacy dzielni. Wódz wioski otrzymuje prezenty. Układa je na kilka kupek przed sobą i sprawiedliwie dzieli pomiędzy członkami plemienia. Sam w dużym kubku pije Nescafe 3 w 1. Potem ponawiamy nasz spacer po wsi. Jesteśmy już rozpoznawani. Mamy więcej śmiałości by robić zdjęcia. Widzimy, że nasze prezenty z wczoraj znalazły już zastosowanie. Beata i Bożena rozdają swoje koszulki. Radość nie zna granic. Pada deszcz.

A my czekamy na ceromonię powitania na łodziach przez Asmatów. Zaczynają pojawiać się ustrojeni w swe rytualne stroje i nakrycia głowy poszczególni mężczyźni. Jest sygnał wsiadamy do łodzi. Odpływamy w górę rzeki. Za nami mają podążać Papuasi, którzy powitają nas zgodnie ze swą tradycją na łodziach. Czaimy się w krzakach szykując aparaty. Rzeczywiście po dłuższej chwili zdąża ku nam pierwsza łódź wydrążona w pniu drzewa a na jej środku przy wiośle na stojąco sam wódz wioski. Przemawia do nas kilkoma słowy i asystuje do kolejnych łodzi. Kilka łódek otacza nas i Papuasi zaczynają śpiewać, a raczej rytmicznie pokrzykiwać. Robimy mnóstwo zdjęć. Nawet deszcz nam nie przeszkadza. Ewa wydaje sie być ciut zaniepokojona całą tą sytuacją. Z bliska mamy okazję zobaczyć część tradycyjnych strojów Asmatów. Tak docieramy do wioski. Udaje się nam wyprosić o chwilę czasu na zdjęcia grupowe. Przed nami ostatnie chwile w wiosce Ambisu. Rytualne powitanie bardzo się nam spodobało. Teraz czas na zakupy. Na podłodze w Domu Mężczyzn poszczególne rodziny wykładają swoje towary. Jest to lokalne rękodzieło. Zapadają pierwsze decyzje i są pierwsze pamiątki: rzeźby, noże z kości kazuara, naszyjniki z kłami dzikich świń.

Na sam koniec naszego pobytu oficjalne podziękowania, które składamy na ręce wodza poparte licznymi prezentami. Cała eskorta towarzyszy nam aż do łódki. Pora na pożegnanie i ostatnie zdjęcia.

Pojechali i napisali: