Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Czas na lunch. Po raz pierwszy mamy okazję popróbować lokalnych specjałów. Królują na stole wielkie kraby. Okazuje się, że mam w grupie kompana do jedzenia owoców morza. I całe szczęście, bo dzięki Tomkowi sterta skorupek piętrzy się nie tylko przede mną. Prócz tego obowiązkowo ryż i makaron. I oczywiście pyszna zupa. I tak zostanie już do końca. Jedzenie jest tu po prostu fenomenalne. Na pewno nikt z nas nie schudnie. Mamy obawy czy oby nie przybraliśmy na tej dzikiej trasie. Popołudniem wybieramy się na spacer po drugiej części miasta. Tym razem jeszcze więcej cywilizacji. Spotykamy jak do tej pory pierwszego i ostatniego Białego. Nie przyznaje się wprost ale z rozmowy wnioskujemy, że jest lokalnym misjonarzem. Jest wśród Asmatów już od 27 lat. Życzy nam wielu wrażeń i rozchodzimy się, On do portu, a my w drogę na kolację. Jedzenie równie wykwitne jak w porze obiadowej.
Od jutra ma zacząć się prawdziwa przygoda. Wybieramy się do hotelu. Jeszcze mamy światło. Siedzimy przez chwilę na zewnątrz, ale komary wkrótce przepędzą nas do pokoju. Zapadamy w głęboki sen. Rano wczesna pobudka.
Nie dotrwaliśmy do umówionej pobudki. Szczególnie lewa strona hotelu: Beata, Bożena, Krysia, Darek i Tomek sąsiadowali z bardzo aktywnymi kogutami, które na przemian piały im wprost do okna.
Śniadanie w lobby hotelowym. Pilnujemy się w przyjmowaniu tabletek przeciwko malarii. Jesteśmy pogryzieni. Niektórzy są pewni co do ukąszeń komarów, inni podejrzewają pchły lub pluskwy. Bagaże spakowane, jesteśmy gotowi. Przed nami około 6 godzin, które przyjdzie nam spędzić w łódce, bo dotrzeć do pierwszego noclegu tym razem u najprawdziwszych Asmatów. Po drodze mijamy bardzo wiele tak zwanych osad czy wiosek tymczasowych, większość Asmatów utrzymuje się z rybołóstwa lub wyrębu drzew żelaznych. Na kilka tygodni lub miesięcy przenoszą się wraz ze swym skromnym dobytkiem i dziećmi do skromnych chat nad rzeką, gdzie w ciągu dnia pracują, a w nocy śpią. Chętnie pozdrawiają nas. Zaopatrzeni w papierosy podpływamy do jednej z takich wiosek. Nie wychodzimy jednak na brzeg. Siedząc w łodzi obserwujemy tubylców. Oblepili szczelnie naszą łódkę. Wypatrują ciekawostek u nas. Sięgamy po gula-gula, koraliki, papierosy. Pierwsze lody przełamane. Mila wyjmuje też nici i igły. Największą frajdę zrobią Mili agrafki, które zostaną natychmiast wykorzystane jako miejscowa ozdoba do ucha. Bieda, że aż piszczy. Mnóstwo dzieci, kilka kobiet i kilku mężczyzn.
Kolejną atrakcją będzie wielgachny krokodyl. Dla nas zlał się z podłożem. Ale baczni kierowcy łódek i nasz kucharz momentalnie zareagowali na wielkiego stwora wylegującego się na brzegu. Pozował jak zaklęty. Podpłynęliśmy nawet dość blisko. Imponujących rozmiarów gigant. Obfotografowaliśmy go, a on jakby wiedząc, że już jest po sesji zawinął się i wskoczył do wody. Przez chwilę jeszcze widać było jak przecinał w poprzek rzekę. Jakiekolwiek wcześniejsze nasze plany kąpieli w rzece zostały ostatecznie rozwiane.
Nadal bardzo gorąco. Chronimy się przed słońcem. Kolejna trzecia już godzina w łódce jest dość nudna. Staramy się urozmaicać sobie czas, ale co tu robić z kolanami pod brodą. Wreszcie zaczynamy wspominać o lunchu i toalecie. Nasz przewodnik nie bardzo wie kiedy, gdzie i za ile. Szybkie decyzje to dobre decyzje. Widząc obok nas jakąś większą wioskę decyduję za niego, że tu zatrzymujemy się na lunch. I się zaczyna. Widać, że nie jest przygotowany na takie spontaniczne pomysły. Ale nie sposób się nam sprzeciwić. Powoli przybijamy do brzegu. Przede wszystkim chcielibyśmy skorzystać z toalety. Mamy znak, że wolno nam wyjść z łódki. Skrobiemy się na pomost. Poziom wody w rzece jest dość niski i musimy się trochę natrudzić, by stanąć suchą stopą na pomoście. Już wokół nas chmara dzieciaków. Żeby dojść jednak do toalety musimy pokonać kilka trapów drewnianych. Na początku są całkiem solidne i łatwe do przejścia. Ale tylko na początku. Potem już tylko pojedyncze belki i deski tworzą trapy. Widzimy jak zgrabnie przemieszczają się po nich miejscowi. Boso mają tak sprytne stopy i palce, że prawie obejmują wąskie deski i niczym kozice z wielką gracją idą dalej. My też się staramy. Bożena, Beata, Ewa, Mila, Darek i Tomek idą do przodu. Przed wielką decyzją zostaje Krysia - nie lubi i boi chodzić się po wąskich kładkach. Nie bardzo jest tu jak pomóc. A pod deskami bagno i woda. Próbuję przekonać Krysię - jednak na próżno. W tym czasie nasz przewodnik szuka toalety. Działamy już na dwa fronty. Wreszcie Krysia podejmuje decyzję, że spróbuje dojść do nas od drugiej strony. Okazuje się, że z drugiej strony droga jest dokładnie taka sama. W końcu Krysia przełamuje swój lęk i wraz z nami łapiąc równowagę chodzi po pomostach. Co wcale nie jest takie proste. Tym bardziej, że mamy grube podeszwy i buty trekkingowe. W tym czasie nasz przewodnik wynegocjował za tytoń zgodę na skorzystanie z toalety. To znowu nazwa na wyrost. Zwykła budka na palach okryta liśćmi. Po kolei korzystamy (musieliśmy się najpierw cofnąć oczywiście znowu po wąskich mostkach).
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
"Dziękujemy! Było bardzo bardzo bardzo trudno. To była dla nas najtrudniejsza rzecz w życiu. Wiatr był potężnie silny, wiele osób zrezygnowało. Generalnie bardzo dobra organizacja podczas trekingu jak i poza. Dziękujemy serdecznie za te niesamowite wakacje. Tanzańczycy to świetni ludzie. Świetnie przeżycie! "
"Chciałbym podziękować w imieniu swoim i żony za super wycieczkę, najlepsza do tej pory, na jakiej byliśmy, wszystko dopięte na ostatni guzik. No i wielkie dzięki za Izę i super przewodników!"
"Serdecznie dziękujemy ESTA TRAVEL za zorganizowanie niesamowitej wyprawy do Ugandy. To była absolutnie niezapomniana przygoda, która przyniosła nam wiele radości, emocji i niezwykłych doświadczeń. Wszystko od samego początku było perfekcyjnie zorganizowane, od transportu, zakwaterowania w malowniczych klimatycznych loggiach, po sam program wycieczki. Doceniamy Pani pasję i zaangażowanie w organizację wyprawy wyjątkowej i niepowtarzalnej. Dopracowanie wszystkich szczegółów sprawiły, że była to podróż magiczna - komfortowa i bezpieczna. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Specjalnie podziękowania dla Pani za wsparcie na samym początku podróży kiedy nasze bilety lotnicze raz za razem były anulowane, a my przerażeni… ale co źle się zaczyna, dobrze się kończy. Pani spokój był dla nas wybawieniem."
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"
"Właśnie wróciłam z drugiego wyjazdu z Waszym biurem w tym roku. Nie jestem osobą zbyt otwartą, opisując wrażenia i odczucia, ale nie mogę, nie wyrazić swojego zachwytu z tych pobytów. Jesteście niesamowicie profesjonalnym, rzetelnym biurem podróży. Już po pierwszym wyjeździe czułam się niesamowicie zaopiekowana, dopieszczona i zadowolona, ale pomyślałam, że to może przypadek, miałam szczęście, ale po drugim wyjeździe stwierdziłam, że to nie przypadek. Wy jesteście po prosu ŚWIETNI !!! Bardzo dziękuję za wspaniałe wakacje. Były to wyjazdy do Pauliny Młynarskiej, którą uwielbiam i na pewno jeszcze nie raz skorzystam z takich wyjazdów. Polecam biurko Esta Travel znajomym, bo wiem, że warto. Obserwuję Was w mediach społecznościowych i razem z mężem planujemy wyjazd z Esta Travel w jakieś ciekawe miejsce na Ziemi, może Azja ? Do..."
"Chcielibyśmy serdecznie podziękować za zorganizowaną wycieczkę do Apulii, a w szczególności podziękować Martynie za perfekcyjną opiekę i organizację. Udało nam się nawet wspólnie odkryć nieznany dotąd akcent polski w Apulii, więc w trakcie wyjazdu staliśmy się nawet odkrywcami. "
"Dzień dobry Pani Estero. Chciałbym bardzo podziękować za wspaniałą wycieczkę. Muszę przyznać, że Pakistan zrobił na mnie ogromne wrażenie. Cieszę się, że to akurat z Pani biurem i Anią "przetarłem szlak". Nie będę się rozpisywał na temat programu, hoteli itp. ponieważ Ania zna moją opinię na te tematy i na pewno Pani przekaże (nie było na co narzekać). Jeśli chodzi o Anię, to napiszę tylko, że z taką kobietą aż chcę się podróżować. Mam nadzieję, że to nie ostatnia wyprawa z Pani biurem. Jeszcze raz dziękuję za super spędzony czas. Pozdrawiam"
"Dziękujemy za wspaniały program, znakomitą oprawę - pilotka i przewodnicy, znakomicie dobranych uczestników (może to przypadkowa selekcja, ale wyszła znakomicie pomimo dużej rozpiętości wieku). I oczywiście za świetną organizację wyjazdu „ku chwale Ernesta Malinowskiego”. Świetny i program i godny polecenia! "
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."