Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

RPA 13-29.09.2008

Wieloryby w Hermanus, powrót do Polski


29-09-2008

Niedziela to być albo nie być. Chodzi o zaległe wieloryby. Wstajemy wcześnie by zdążyć do Hermanus na 9.00. Dobra wiadomość kapitan potwierdził dobrą pogodę. Jedziemy!!! Duże zasługi Cioci, która już wczoraj wywróżyła piękne słońce. Dojeżdżamy do Hermanus punktualnie. Oczywiście znowu jesteśmy na lekach. Zbiorowo nauczeni wczorajszą wyprawą na foki faszerujemy się lekami i znowu mamy świetne humory. Nie łączę obu faktów! Zosia waha się czy dołączyć do nas czy nie, jednak ostatecznie podejmuje bohaterską decyzję i jesteśmy wszyscy wspólnie na pokładzie katamaranu. Gosia i Kris odłączyli się od nas by ostatni dzień spędzić w Kapsztadzie. Wrócą zachwyceni!

My niemniej. Już po kilku minutach pojawiają się pierwsze wieloryby. I choć ich wielkie cielska widzieliśmy już z brzegu, to oglądane z bliska robią jeszcze większe wrażenie. Poza tym niebo czyste jak łza. Ani jednej chmurki, brak wiatru i łódź wcale tak mocno nie buja.

Zawijamy do małej zatoki a tam jak na zamówienie cztery wieloryby pławiące się w wodzie.  Robią stójki, podglądają nas, opływają łódź dookoła. Za chwilę obracają się na brzuchu. Jesteśmy bardzo blisko. I tym samym największa atrakcja tego wyjazdu jednak wypaliła. Schodzi ze mnie cały stres. Było warto! Spontaniczne decyzje bywają często najlepsze!

Ponieważ do odlotu naszej maszyny mamy jeszcze spory zapas, zatrzymujemy się na chwilę w miasteczku. Robimy sobie krótki spacer, a potem piękną trasą wiodącą po klifie nad samym oceanem wracamy do Kapsztadu. To jednak nie koniec naszej przygody z RPA. Zatrzymujemy się w winnicy Spier, gdzie urządzamy sobie spontaniczny piknik na trawie. Kupujemy buły, dodatki, schłodzone lokalne wino rose i piknikujemy podobnie jak wiele rodzin wokół nas. Mnóstwo przy tym śmiechu i radości. To jest możliwe tylko w zgranej grupie Turystów!

Nasza podróż dobiega końca. Przez ostatnie siedemnaście dni:

  • przeżyliśmy cztery pory roku w Afryce,
  • wytropiliśmy zaginioną walizkę Marty,
  • Mirek oznaczył ponad 100 gatunków nowych dla siebie ptaków (dokładną liczbę poznamy dopiero wkrótce, kiedy przejrzy wszystkie zdjęcia),
  • zjedliśmy wspólnie niejedno kudu, strusia, springboka,
  • wygraliśmy z deszczem i wyczekaliśmy na wieloryby,
  • zepsuliśmy głośnik w autobusie (wypadł w całości na szutrach, to znaczy skrótach znanych tylko naszemu Kierowcy),
  • odkryliśmy nowe działanie leków na chorobę lokomocyjna w połączeniu z winem, oliwką i mnóstwem śmiechu,
  • zrobiliśmy wspólnie pewnie ponad 10 000 zdjęć (konkurs fotograficzny!),
  • uzgodniliśmy kolejna trasę: Namibia 2010,
  • umówiliśmy się na spotkanie powycieczkowe,
  • zadurzyliśmy się w RPA!!!!!

Pojechali i napisali: