Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Kawa w deszczu jest bardziej nawet smaczna a otoczenie w ciepłym deszczu dużo bardziej romantyczne. Nie poddajemy się i z nadzieją czekamy na kajaki. Deszcz jednak nie pozostawia złudzeń, pada jeszcze bardziej. Zbliża się pora śniadania. Ponieważ za chwilę ruszamy i to na dobre opuszczamy Tortuguero rozwiewają się nasze marzenia o kajakach. Niezmęczona grupa kajakarzy niepocieszona pakuje walizki. Może nadrobimy gdzie indziej. A deszcz nadal pada. Pakujemy się do łódki, drugą mniejszą popłyną nasze bagaże. Po drodze leje i deszcz przybiera na sile. Opuszczamy zasłonki w naszej łódce. Na brzegu załapiemy się na kawę i orzeszki i wsiadamy do naszego autobusu i zmierzamy do miejscowości La Fortuna położonej na północy kraju. Przejeżdżamy przez ogromne plantacje bananowców i ananasów. Opowiadamy o parku Tortuguero, żółwiach i bananach. Trochę podsypiamy, straciliśmy nadzieję na szybką poprawę pogody. Nasz opiekun dzwoni do swojego kolegi z La Fortuny, tam niestety też pada. Za to poprawi się nam humor na obiedzie. Mamy miejsca nad piekną i wartką rzeką. Woda mocno skłębiona i dodaje uroku całej scenerii. Zamawiamy pyszne dania. Rozpieszczamy się specjalnościami tutejszej kuchni. Najpierw kulki z yuki, potem ceviche z pysznej białej rybki. N drugie część z nas wybiera danie z tilapii lokalnej rzecznej ryby, inni specjalność tego regionu czyli wołowinę. Na deser wjeżdżają wielki puchary z lodami i owocami. Same delikatesy.
Czas na nas. Do Fortuny jeszcze około dwóch godzin drogi. Wjeżdżamy do miasta, kiedy deszcz stale siąpi. Kwaterujemy się w bardzo ładnym i nowym hotelu. Mamy wszystkie okna wychodzące na wulkan Arenal. Pozostaje nam tylko czekać aż deszcz ustanie, by zobaczyć stożek wulkanu z naszych okien. Oczywiście to nie koniec atrakcji na dzisiaj, bo za kilka minut zbieramy się przed recepcją przebrani w stroje kąpielowe i ruszamy do ośrodka z gorącymi źródłami. Ponieważ jest już dość późno, nie ma zbyt wielu osób w basenach. Teren jest bardzo rozległy i miejsc do kąpieli do wyboru do koloru. Szybko odbieramy ręczniki z przebieralni, zostawiamy nasze rzeczy w szafkach i wchodzimy do wody. Bawimy się przednio, przechodzimy z jednego basenu do drugiego. Sprawdzamy temperaturę wody i cieszymy się jak dzieci pod wodospadami i fontannami. Znajdujemy nawet rury do zjeżdżania. Na samym szczycie sztuczny wodospad. Woda tutaj dociera spod wulkanu. Mamy dwie godziny czasu na szaleństwa. O rozgwieżdżonym niebie możemy zapomnieć, ale deszcz tutaj akurat nam wcale nie przeszkadza.
Niektórym z nas podoba się tak bardzo, że zarzekają się już teraz, że wrócą tu jeszcze. W hotelu przysiadamy jeszcze na chwilę przy czymś do picia. Grupa mając możliwość dostępu do komputera i Internetu przegląda zgrane już zdjęcia z Kostaryki na stronie Esty, a Celina nawet głośno odczytuje nasz dziennik z przygodami. Dostaje mi się od Magdy burę za opisanie Jej obaw co do pogody i eureka… następnego dnia w pobliskim supermarkecie Magda zakupuje największy parasol jaki był dostępny. To nasz wycieczkowy totem – jednocześnie zaklinacz pogody i od tego czasu, zawsze gdy będziemy mieli ze sobą parasol pogoda będzie dużo lepsza. Niestety parasol Magda zakupi dopiero po południu, czyli od rana znowu pada. Niestety nie ma szans na wulkan z naszych okien. Deszcz ustaje, nam rozchmurzają się buzie, deszcz zaczyna padać, my wkładamy kurtki i liczymy że zaraz przejdzie. Po śniadaniu – kolejny gallo pinto czyli malowany kogut, ruszamy w stronę wulkanu Arenal. Po drodze nasz kierowca wypatruje trójpalczastego leniwca wiszącego na drzewie. Oczywiście sesja zdjęciowa, potem naszej przejażdżce towarzyszy mnóstwo kolorowych ptaków, są nawet tukany, ale na tyle wysoko, że nie sposób ich sfotografować, dodatkowo są bardzo płochliwe. Zapowiedziane zostały koati – szopowate stwory z długim nosem i puszystym ogonem, ale dzisiaj akurat na tej trasie ich nie widać. Podjeżdżamy do miejsca, gdzie można zobaczyć pozostałości z 1968 kiedy to miejsce miał największy wybuch aktywnego wulkanu Arenal. Pod dużą wiatą widać zarys ale bardzo delikatnie wulkanu w chmurach i pofałdowany teren, całkowicie zarośnięty gęstym lasem. W planach możliwa jest wycieczka piesza po zastygłej lawie, ale ze względu na deszcz i czekające nas kolejne atrakcje rezygnujemy. Za to ponieważ zostało nam jeszcze trochę czasu odwiedzamy mini zoo ze specjalnościami kostarykańskimi. Najpierw zatrzymujemy się w serpentarium – miejscu, gdzie w akwariach podziwiać można węże. Mnóstwo ich tutaj. Odczytujemy ich nazwy zachwycając się kolorami i różnorodnością. Potem schodzimy do motyli i insektów. Zbiory bardzo ciekawe i przekrojowe. W małych pudełkach żyją tu tarantule. Boa dusiciel widocznie rozeźlony naszą obecnością prycha i nerwowo rzuca się w swoim terrarium. Żabki znowu podobają się nam najbardziej. Szczególnie od momentu, kiedy mamy swoją własną żabkę. Wczoraj przed zejściem w strojach kąpielowych de recepcji, kiedy otworzyliśmy nasze bagaże z Tortuguero u Renaty w walizce była najprawdziwsza zielona żabka z czerwonymi oczami. Od razu wskoczyła na ścianę i zaczęła skakać po pokoju, bardzo umiejętnie przyczepiając się do podłoża. W autobusie jako dowód rzeczowy widzieliśmy zdjęcia oraz nakręcony film. I pomyśleć, że przedwczoraj płynęliśmy specjalnie do pobliskiego hotelu w poszukiwaniu takich żab a teraz mamy jedną z sobą. W nocy mała żabka przez uchylony balkon wyszła na zewnętrzne ściany hotelu i rano Boguś znalazł ją przyklejoną do szyby przy wejściu do hotelu. Sama zeskoczyła z 4 piętra. Aby zapewnić jej bezpieczeństwo Bogus przeniósł ją na liść bananowca nieopodal. I odtąd każdy z nas podgląda żabkę Renatkę (musieliśmy nadać jej jakieś imię) i żabka ma przepiękną sesję zdjęciową.
W mini zoo żabki ponownie budzą najwięcej zainteresowania, szczególnie kiedy opiekunowie wyjmują jedną z nich do naszych zdjęć i pozwalają przez chwilę skakać im po nas. Ustawia się kolejka. Mnóstwo frajdy jak te zwinne żyjątka skaczą z jednego z nas na drugiego.
Czas nam jechać bo mamy umówioną porę na canopy tour. Dziś w planach największa trakcja Kostaryki tzn. zjazdy w uprzęży na linach – kablach ponad koronami drzew lasu deszczowego. Dojeżdżamy na miejsce – deszcz znowu pada. Widzimy grupę przed nami, która opatulona w przeciwdeszczowe peleryny i kaski wychodzi z przebieralni, teraz nasza kolej. Nie widzę jakoś tej frajdy w strugach deszczu. Przystępuje do negocjacji z obsługą czy wyjątkowo uda się nam przełożyć rezerwację na inny termin. Nie są zachwyceni, ale grupa 14 osobowa to już powód wystarczający by się zastanowić. Ostatecznie obsługa się zgadza. Teraz narada z grupą, czy jedziemy teraz czy licząc na poprawę pogody wrócimy tu za dwa dni. Uprzedzam, że będziemy musieli wcześnie wstać i zerkam na Tomka. Wszyscy się zgadzają na zmianę terminu. A i pogoda wreszcie musi się zmienić. Szybka kawa i piwo i po zmianach planów jedziemy na obiad. Tym razem zaplanowaliśmy go w restauracji z pięknym widokiem na dolinę i wulkan. Póki co za oknami mleko, ale wiejący wiatr dzielnie zmaga się z gęstymi i kłębiastymi chmurami przesuwając je trochę na bok. Na tyle skutecznie, że co jakiś czas widać nawet fragment doliny. A za wytrwałość zobaczymy także sporą część wulkanu. Pstrykamy zdjęcia z balkonu. Warto było czekać. Obiad podano: pyszna zupa krem ze szparagów, na drugie wołowinka albo rybka (dla Czesi numer jeden na trasie). Potem deser i kawka. Ustalamy, że wracamy do miasteczka, bo każdy chce przejść się po mieście i zerknąć na sklepiki z pamiątkami i odwiedzić miejscowe galerie. O 17 ruszamy na popołudniowo=nocną przejażdżkę łódkami po Rio Blanco. Na miejscu okazuje się, że zamiast łódek są pontony ale i tak płyniemy. Zmierzch zapada tu bardzo szybko i niestety nie można już robić zdjęć gdyż jest za ciemno. Nasłuchujemy odgłosów dżungli. Zerkamy na rozłożyste korony drzew na brzegu. Wiesiek pokazuje nam bardzo rozgwieżdżone niebo nazywając mnóstwo gwiazd. Na zakończenie rejsu mały poczęstunek w stylu kostarykańskim. Mamy placki z yuki (pyszne według Doroty), placuszki kukurydziane i nadzienie z papki fasolowej. Zajadamy się, a na koniec dostajemy nawet miseczkę skórek świńskich smażonych. Smakują trochę jak nasze chipsy. Wracamy do hotelu i znowu siadamy na dole w restauracji. Jutro wcześnie wstajemy.
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"
"Dziękujemy! Było bardzo bardzo bardzo trudno. To była dla nas najtrudniejsza rzecz w życiu. Wiatr był potężnie silny, wiele osób zrezygnowało. Generalnie bardzo dobra organizacja podczas trekingu jak i poza. Dziękujemy serdecznie za te niesamowite wakacje. Tanzańczycy to świetni ludzie. Świetnie przeżycie! "
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Chcielibyśmy serdecznie podziękować za zorganizowaną wycieczkę do Apulii, a w szczególności podziękować Martynie za perfekcyjną opiekę i organizację. Udało nam się nawet wspólnie odkryć nieznany dotąd akcent polski w Apulii, więc w trakcie wyjazdu staliśmy się nawet odkrywcami. "
"Serdecznie dziękujemy ESTA TRAVEL za zorganizowanie niesamowitej wyprawy do Ugandy. To była absolutnie niezapomniana przygoda, która przyniosła nam wiele radości, emocji i niezwykłych doświadczeń. Wszystko od samego początku było perfekcyjnie zorganizowane, od transportu, zakwaterowania w malowniczych klimatycznych loggiach, po sam program wycieczki. Doceniamy Pani pasję i zaangażowanie w organizację wyprawy wyjątkowej i niepowtarzalnej. Dopracowanie wszystkich szczegółów sprawiły, że była to podróż magiczna - komfortowa i bezpieczna. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Specjalnie podziękowania dla Pani za wsparcie na samym początku podróży kiedy nasze bilety lotnicze raz za razem były anulowane, a my przerażeni… ale co źle się zaczyna, dobrze się kończy. Pani spokój był dla nas wybawieniem."
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
"Właśnie wróciłam z drugiego wyjazdu z Waszym biurem w tym roku. Nie jestem osobą zbyt otwartą, opisując wrażenia i odczucia, ale nie mogę, nie wyrazić swojego zachwytu z tych pobytów. Jesteście niesamowicie profesjonalnym, rzetelnym biurem podróży. Już po pierwszym wyjeździe czułam się niesamowicie zaopiekowana, dopieszczona i zadowolona, ale pomyślałam, że to może przypadek, miałam szczęście, ale po drugim wyjeździe stwierdziłam, że to nie przypadek. Wy jesteście po prosu ŚWIETNI !!! Bardzo dziękuję za wspaniałe wakacje. Były to wyjazdy do Pauliny Młynarskiej, którą uwielbiam i na pewno jeszcze nie raz skorzystam z takich wyjazdów. Polecam biurko Esta Travel znajomym, bo wiem, że warto. Obserwuję Was w mediach społecznościowych i razem z mężem planujemy wyjazd z Esta Travel w jakieś ciekawe miejsce na Ziemi, może Azja ? Do..."
"Dziękujemy za wspaniały program, znakomitą oprawę - pilotka i przewodnicy, znakomicie dobranych uczestników (może to przypadkowa selekcja, ale wyszła znakomicie pomimo dużej rozpiętości wieku). I oczywiście za świetną organizację wyjazdu „ku chwale Ernesta Malinowskiego”. Świetny i program i godny polecenia! "
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."
"Chciałbym podziękować w imieniu swoim i żony za super wycieczkę, najlepsza do tej pory, na jakiej byliśmy, wszystko dopięte na ostatni guzik. No i wielkie dzięki za Izę i super przewodników!"
"Dzień dobry Pani Estero. Chciałbym bardzo podziękować za wspaniałą wycieczkę. Muszę przyznać, że Pakistan zrobił na mnie ogromne wrażenie. Cieszę się, że to akurat z Pani biurem i Anią "przetarłem szlak". Nie będę się rozpisywał na temat programu, hoteli itp. ponieważ Ania zna moją opinię na te tematy i na pewno Pani przekaże (nie było na co narzekać). Jeśli chodzi o Anię, to napiszę tylko, że z taką kobietą aż chcę się podróżować. Mam nadzieję, że to nie ostatnia wyprawa z Pani biurem. Jeszcze raz dziękuję za super spędzony czas. Pozdrawiam"
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "