Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

USA 1-22.08.2009

Monterrey, Carmel, Park Yosemitte


17-08-2009

Ja osobiście z ogromnym żalem wyjeżdżam z San Francisco, zapisuję to miasto na listę najładniejszych jakie widziałam, oraz na listę ewentualnych miejsc do przeprowadzki. Nie mam zbyt wielu takich miejsc na świecie, tym bardziej cieszę się, że zdobyłam kolejnego kandydata. Na dzisiaj nowy plan – Park Yosemitte. Najpierw jednak ruszamy na południe, by zerknąć na jedną z ładniejszych plaż w okolicy. Przedtem jednak zaglądamy do Monterrey. To niezbyt duże miasteczko upodobniło się architekturą oraz ścisłym centrum do San Francisco. Tu także w porcie skupia się mnóstwo atrakcji turystycznych. My wybieramy akwarium słynące z najlepszych zbiorów w całych Stanach. Oczywiście Pani z informacji informuje z dumą że turyści z całego świata przyjeżdżają by z niemym zachwytem podziwiać to akwarium. Stany… i ich patriotyzm. Akwarium rzeczywiście ciekawe, ale z pewnością po Stanach, można by spodziewać się czegoś jeszcze bardziej spektakularnego.  Stąd zaledwie trzy mile i jesteśmy w małej miejscowości Carmel, a tu piękna długa biała plaża i drobny piaseczek.

A na plaży jak w scenach z większości romantycznych amerykańskich produkcji pani i pan w wyciągniętych swetrach ze swoimi pasami ganiającymi za piłkami. Klimat naprawdę wakacyjny. Niebo zachmurzone i słońca dzisiaj na pewno nie będzie, a mimo wszystko plaża dość oblegana. Spacerujemy wąską uliczką, przy której usytuowane są bardzo eleganckie domy. Wiele z nich to te nowe, inne to starsze. Wszystkie z ogromnym smakiem i pięknymi ogrodami przed wejściem. Pora jednak na nas. Chcemy dotrzeć do Parku z Sekwojami i Yosemite. Opuszczamy wybrzeże i ponownie wjeżdżamy w ląd. Droga się nam pnie i rośnie wysokość. Planujemy dzisiaj znaleźć miejsce na campingu. Tuż przed wjazdem do Parków stoi wielki szyld reklamujący znaną sieć campów z miejscami także dla namiotów. Jest już dosyć późno i większość miejsc jest zajętych, jednak znajdujemy jeszcze jedno dla nas. I to bardzo blisko recepcji i pryszniców. Kolacja jak zwykle pod rozgwieżdżonym niebem. Pierwszy raz spotykamy się z tak drogim miejscem namiotowym i takim hałasem. Dotychczas było to bardzo rygorystycznie przestrzegane, cisza nocna obowiązywała wszystkich. Tym razem jest inaczej i obok nas urzęduje wieloosobowa rodzinka Azjatów. Bawią się w najlepsze nie zważając ani na porę ani na sąsiadów. Ale jesteśmy na wakacjach i nikt się nie awanturuje. 

Pojechali i napisali: