Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

USA 1-22.08.2009

Park Łuków Skalnych, kraina kanionów - Canyonlands


07-08-2009

Budzi mnie w nocy okropne swędzenie. Czuję, że muszę rozdrapać nogi, potem ręce, wreszcie staram się ułożyć na drugim boku i zasnąć. Bezskutecznie. Jest jeszcze gorzej, bo czuję, że coś po mnie maszeruje… Dość tego, wstaję jak poparzona, strzepuję kołdrę i w łóżku mnóstwo robali. Po bliższej analizie stwierdzam, że to pluskwy, które pewnie wyszły sobie na „przekąskę” o 4 nad ranem. Nic mnie nie wciągnie z powrotem do łóżka. Widzę tylko niektóre ślady po ukłuciach, wcale niemało. Maciej pewnie patrzy na mnie jak na szaloną, kiedy opowiadam Mu z przejęciem, że w łóżku są robale, całe mnóstwo i OFF na nie nie działa i idę spać do samochodu. Męska wrażliwość na pokąsanie mnie przez pluskwy jest taka sobie. Ja w śpiworze starając się nie zadrapać na śmierć dosypiam w autku, a Maciej w ciepłym łóżeczku. I oczywiście rano spotykamy się ja już całkiem opuchnięta i wściekła na pluskwy, a Maciej bez ani jednego śladu ukłucia… Cuda.

Zapominamy jednak szybko o pluskwach, bo dzisiaj przed nami wizyta w Parku Łuków Skalnych. Jest to jeden z najczęstszych motywów reklamujących Parki Narodowe w USA – Delikatny Łuk. Od niego zaczynamy nasze zwiedzanie, mało jeszcze turystów, bo niewielu zaczyna tak ambitnie i tak wcześnie. Idziemy do samego łuku. Według miejscowych tablic droga powinna zając nam ok. 3 godz., my jednak uwijamy się i po półtorej godzinie jesteśmy znowu przy samochodzie. Łuk nadal w dobrym świetle, więc mamy piękne zdjęcia. Wieje jednak niesamowicie, nawet tak mocno, że stojąc przy krawędzi trzeba mocno zapierać się na nogach by nie spaść. Mnie wiatr porywa czapkę ale udaje się ja wydobyć z dołu kanionu. W drugiej części parku kolejne trasy widokowe. Dzisiaj sobie trochę pochodzimy, w sumie ok. 15 kilometrów pieszo. Łady wynik, a że mamy sprzęt liczący kroki, tętno, spalone kalorie bawimy się sprawdzając co chwila nasze wyniki. Park robi bardzo dobre wrażenie, jest dość popularny wśród turystów i Amerykanów, spory tutaj ruch. My jednak musimy wrócić do hotelu, zabrać nasze rzeczy. Ponieważ mamy niedosyt, bo nie udało się nam dotrzeć do Łuku Podwójnego i Łuku Krajobrazowego wracamy na jeden punkt widokowy. Odległości są tu niewielkie, relatywnie niewielkie. Biorąc pod uwagę, że przez 7 dni pokonaliśmy 3700 kilometrów, kilka mil w jedną czy w drugą przy ogólnym rachunku nie robi wrażenia.

Po parku z łukami czas na Krainę Kanionów – Canyonlands. Znowu pięknie wpasowaliśmy się z porą dnia. Zachodzące słońce wydobywa ze skał piękne, ciepłe kolory i mamy mnóstwo okazji do bardzo udanych zdjęć. Przejeżdżamy górną cześć parku wybierając trasę widokową. Korci nas jednak część dolna z typowymi dla siebie skałami w kształcie igieł – Needles. Decydujemy się dotrzeć tam jeszcze dzisiaj. Musimy złamać kilka przepisów obowiązujących na tutejszych drogach, ale ponieważ jest tu całkiem pusto i z rzadka napotykamy przejeżdżające na naszej trasie auta udaje się nam dotrzeć do wjazdu do parku bezkarnie. Tu całkiem pusto. W odróżnieniu od ruchu, który towarzyszył nam choćby jeszcze dzisiaj rano tutaj delektujemy się samotnymi punktami widokowymi i przestrzenią tylko dla nas. Na nocleg już naprawdę ciemną nocą docierany do małej miejscowości Monticello. Znajdujemy tutaj nocleg w motelu przy drodze. Zanim się padnięta położę spać mając przed oczami mnóstwo punktów widokowych, przeglądam dokładnie pościel oraz materac. Żadnych ”przyjaciół” nie widać. Ale nieufnie owijam się w kilka warstw kołderki. Tak na wszelki wypadek.

Pojechali i napisali: