Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

RPA 11-27.10.2009

Całodzienne safari w Parku Krugera


16-10-2009

Dzisiaj przed nami całodzienne safari w Parku Krugera. Wstajemy już o 5, by jak najwcześniej wjechać do parku i mieć długi dzień przed sobą do obserwowania zwierząt. Kawa i herbata jeszcze w lodży, a potem dzielimy się na dwie grupy i jedziemy. Dziwimy się widząc koce na naszych siedzeniach, ale za chwilę zrozumiemy dlaczego. Do bramy dzieli nas dystans kilku kilometrów i te pokonujemy jadąc zwykłą drogą ze średnią prędkością, mimo pierwszych promieni słonka wieje i to bardzo. Jesteśmy cali opatuleni i naszymi kurtkami i kocami. Na szczęście droga mija dość szybko i jesteśmy już w parku. Mój pan przewodnik zerka tylko na niebo, które właśnie się formuje w tysiące maleńkich chmurek i zapewnia mnie, że przed nami upalny dzień. Nie myli się w zaledwie kilka godzin temperatura wzrośnie aż do 40 stopni. I w drodze będzie dość przyjemnie bo wietrznie, ale jak tylko zatrzymujemy się na zdjęcia żar nie do wytrzymania. Za to zwierzaków sporo. Mamy na wjeździe nosorożca. Jest na tyle blisko, że gołym okiem widać, że odniósł jakieś rany, bo obok rogu krwawi i ma wielką dziurę. Rajcują po nim bąkojady, które na grzbiecie i po bokach wydziobują insekty. Impali nawet nie liczymy, jest ich tu mnóstwo. Z bardzo bliska oglądamy kudu. Pięknie wyglądają samce, których imponujące rogi często mieszają się z konarami drzew. Koby śniade ze swoimi śmiesznymi otokami na zadzie stoją tuż przed nami. Mamy też pierwsze słonie. Pod drzewem w cieniu odpoczywają dzikie psy. To rzadkość, niewiele ich jest w parku. Udaje się nam je wypatrzeć.

Dzielimy się trasami i każdy z samochodów objeżdża swój kawałek parku. Spotykamy się przy śniadaniu. Mamy piknik. Oj cieszą się tu całe stada ptaków, które czekają tylko na chwilę nieuwagi. Wydziobują nam wprost z talerza frytki, musli, kawałki chleba. Trzeba bardzo uważać. Robimy pierwsze zakupy w sklepiku i ruszamy na drugą część safari. Robi się coraz cieplej. Widać, że zwierzyna chowa się w cieniu. Sporo zwierzaków stoi zbitych w gromady pod drzewami szukając schronienia. Jeździmy aż do lunchu. Oglądamy kolejne zwierzaki. Widzimy lwicę pod drzewem. Jest jej za gorąco i nie chce się ruszyć. Widać tylko jej głowę i wyraźnie zarysowane uszy. Ciekawy obrazek spotykamy przy jednym z wodopojów, gdzie z daleka widać mnóstwo zwierzaków. Są tu gnu, zebry, impale, guźce. Wszystkie zwierzęta chodzą wokół ale żadne z nich nie śmie podejść do wody. Nie widzimy przyczyny, podjeżdżamy bliżej i widzimy pięć dorodnych hien, które zajęły cały wodopój, dwie z nich leżą w wodzie i się chłodzą, trzy na brzegu obstawiają dostęp do wody z każdej strony. Stoimy i czekamy na rozwój akcji przez kilka minut, ale okazuje się, że bezskutecznie. Każdy zwierzak zna swoje miejsce i nie zamierza się narażać ani ryzykować. Mimo kilkunastu minut nie zmienia się zasadniczo nic. Hieny od czasu do czasu zmieniają tylko pozycję, albo przechodzą z jednego brzegu na drugi, poza tym dostęp do wody zablokowany. Przerwa na obiad i chwilę odpoczynku. Powietrze maksymalnie rozgrzane.
Na sam koniec ostatnie trzy godziny jazdy po parku. Teraz jest najgoręcej i proporcjonalnie najmniej zwierząt. Udaje się nam wprost przy drodze znaleźć parę młodych lwów. Leżą i ciężko dyszą, widać gołym okiem jak opada i podnosi się ich klatka piersiowa. Nic nie robią sobie z naszego towarzystwa. Czas na powrót do hotelu. Jesteśmy wszyscy bardzo zmęczeni. Do kolacji mamy jeszcze chwilę z której korzystamy. Śpimy, kąpiemy się, zmywamy pył po safari i wreszcie przeglądamy setki zdjęć.

Pojechali i napisali:

PFR