Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

RPA 11-27.10.2009

Poranne safari, Park Hluhluwe


18-10-2009

Zgodnie z naszymi ustaleniami wstajemy wcześnie i spotykamy się na śniadaniu. Nie pada a niebo gdzieniegdzie nawet się przejaśnia. Korzystamy od razu z okazji i decydujemy się na poranne safari. Oczywiście i tym razem musi być jakaś przygoda. Po wczorajszej wizycie w Swazilandzie nasz autobus wygląda strasznie, pełno w nim błocka. Zabieram się za jego sprzątnie i nagle ginie kluczyk. Szukamy go wszyscy i wszędzie: w lodży, w restauracji, pomiędzy siedzeniami, nawet w koszu na śmieci. Po dobrych 20 minutach Włodek proponuje żeby sprawdzić dokładnie miejsce pod siedzeniem pasażera, tam gdzie leżą moje plecaki i torby. Grzebię dokładnie wyjmując łańcuchy, kłódki, wodę mineralną. I na samym końcu w ciemnym rogu jest też kluczyk. Co za ulga. Pewnie ześlizgnął się i wpadł w małą szparę pomiędzy lodówką i siedzeniem. Uff, możemy jechać. Przy bramie wjazdowej parku przesiadamy się do pojazdów otwartych. Jedna grupa dzisiaj ma szczęście do nosorożców, widzimy ich sporo i to z bliska. Najczęściej mama z małym, ale zdarzają się też większe grupki. Park Hluhluwe słynie z nosorożców. Bardzo podoba się nam sam park, który jest bardzo zielony i górzysty. Mamy piękne krajobrazy. Nie pada, na wzniesieniach wieje, ale zwierzaków sporo. Dowiadujemy się kilka ciekawostek. Po raz pierwszy mamy z bardzo bliska żuki gnojarze. Druga grupa ma na wyciagnięcie ręki słonia i może obserwować jego zachowanie. Po safari przesiadamy się do naszego autobusu i wracamy na krótką sjestę do hotelu. Po aferze kluczykowej zapraszam wszystkich na Amarulę – likier z owoców maruli. Spotykamy się na popołudniowe zwiedzanie. Tym razem mamy w planach wyjazd do St. Lucia – wielkich rozlewisk, gdzie w estuarium mieszają się wody słodka z jeziora i słona z morza.

Najpierw zajrzymy na plażę, mini spacer. Woda jest jednak zbyt rześka na kąpiel. Potem mamy stateczek, którym płyniemy w rejs. Specjalny rejs podczas którego mamy okazję wypatrzeć mnóstwo ptactwa wodnego: czaple, zimorodki, gęsi egipskie, orły. Najbardziej jednak czekamy na hipcie i krokodyle. Pierwsze dopiszą w całej okazałości, jest ich mnóstwo. Leżakują w wodzie. Czekamy na momenty, kiedy ziewają bo wtedy można dokładnie przyjrzeć się ich potężnym zębom, na próżno wypatrujemy krokodyli. Widać brak słońca nie zachęca ich do wygrzewania się na łachach piachu. Są tylko wygniecione miejsca po krokodylach.
Kolacja dzisiaj w miasteczku. W planach owoce morza i ryby. Czeka na nas prawdziwa uczta. Wybieramy sobie dowolne zestawy i zajadamy się pysznościami. Na stole ostrygi, muszle, małże, krewetki, kalmary, ryby, same morskie specjały. Na pewno nikt dzisiaj nie odejdzie od stołu głodny.
W autobusie większość z nas zasypia od razu. Mieliśmy wprawdzie w planach jeszcze deser w hotelu, ale szybko zmieniamy plany. I nasze pyszne słodkie ananasy przekładamy na jutrzejsze śniadanie.

Pojechali i napisali:

PFR