Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Tajlandia i Kambodża 22.11-13.12.2009

Odpoczynek w hotelu, Świątynia ze Złotym Buddą, dzielnica rozrywki, fish spa


23-11-2009

W Bangkoku słońce i 28 stopni. Powietrze nad miastem gęste i mgliste albo dokładniej mówiąc smog. My jednak wymęczeni podróżą zmieniamy nasze plany i jedziemy najpierw do hotelu. Tu szybki prysznic, który nas odświeży chociaż na chwilę i do miasta. Nici z zaplanowanego zwiedzania, bo wszystko lada chwila nam zamykają, ale zdążymy odwiedzić jeszcze Światynię ze Złotym Buddą. Jesteśmy w dzielnicy Chińskiej, na każdym rogu odkrywamy nowości chińskie. Asia i Małgosia kuszą się na naleśniki z bananami i cukrem polane mlekiem kondensowanym wprost z garkuchni przed świątynią. Podjadają im z tacki Rysio i inne Koleżeństwo. Palce lizać. Idziemy dalej, jedna, druga świątynia chińska. Robimy kolejny przystanek przy garkuchni, tym razem kosztujemy smażonego Taja, tak nazywa się jedna z bardzo popularnych i prostych potraw. W woku makaron, tofu, warzywa, krewetki, jajko. Najpierw Gosia i Asia na ostro. Potem Rysio, Renata  też na ostro. Jest i Zosia z Rysiem na ostro. Wiola i Renata mniej ostro, i na sam koniec kusi się Irek. Kolejny test za nami. Jak tak dalej nam pójdzie, to nie skończymy tego spaceru. Ostatni przystanek to stoisko z owocami. I udaje się nam znaleźć duriana. Wielki kolczasty owoc, tu u pana na stoisku same małe kulki. Chcemy zabrać, ale nie mając pomysłu gdzie go potem zjemy, jednak dzielimy go na cząstki na miejscu. Mimo zapowiedzi o straszliwym zapachu i smaku mieszanki czosnku z cebulą, Renia G. rozkoszuje się owocem, Mila porównuje smak duriana z tym śmierdziuchem, którego jadła w Indonezji, Rysio H. doszukał się podobieństw z chlebowcem... Nic nas nie zdziwi.

Kolacja to typowa kuchnia tajska, przy niskich stolikach, na bosaka, z nogami pod stołem. Dania bardzo smaczne. Tylko klimatyzacja nam przeszkadza, marzniemy. Po kolacji występy tańca klasycznego. Piękne dziewczyny i taniec też, ale muzyka i jednak monotonia nas nurzą. Poza tym to nasz pierwszy dzień. Jedziemy do hotelu, wcześniej musimy się odnaleźć bo zrobiły się dwie grupy. Większość z nas wybiera się jeszcze do dzielnicy rozrywki, gdzie na ladach tańczą dziewczyny, dajemy się zaprosić na show z różnymi cudeńkami erotycznymi. Atmosfera taka sobie, bo cena rośnie co minutę.

A i dziewczyny bardzo natarczywe. Zmieniamy lokal, chłopcy i transwestyci nas nie przekonują. Kończymy w wielkiej balii z wodą a w niej tysiące rybek tilapii gangster, którym dajemy skubać swoje stopy i nogi do kolan. Po pierwszym masażu rybkowym są dzisiaj: Ola, Asia, Gosia, Jaga, Mila, Estera, Wacek.

Pojechali i napisali: