Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Tajlandia i Kambodża 22.11-13.12.2009

Zwiedzanie Bangkoku


24-11-2009

Wstajemy wcześnie, bo musimy nadrobić zaległości z dnia poprzedniego. Śniadanie i od razu ruszamy do miasta. Najpierw do portu, skąd łodzią przejażdżka po kanałach i rzece. Jest już dość ciepło, ale wietrzyk na łodzi przyjemnie chłodzi. Schodzimy na zwiedzanie wielkiego pawilonu, który mieści muzeum łodzi królewskich. Potem płyniemy do najpiękniejszej Świątyni Wat Arun. Z daleka może nie zapowiada się aż tak okazale, ale po wyjściu z łodzi na ląd jesteśmy oczarowani misterią wykonania i kolorowymi elementami dekoracyjnymi. Mamy czas by obejść ją całą dookoła, ale też by po schodach zdobyć kolejne tarasy świątyni. A dzisiaj widok na miasto całkiem dobry i błękitne niebo do zdjęć. W drodze powrotnej pani na łódce rozdaje nam po wielkiej bułce maślanej, przerażeni myślimy o  drugim śniadaniu kręcimy głowami na znak, że dziękujemy. Pani się tylko zaśmiewa. Bułki jak się okazało nie były dla nas tylko dla żyjących w wodzie ryb, które przyzwyczajone do karmienia przez turystów, gotowe były wyjść ponad powierzchnię wody. Spacer do Pałacu królewskiego. Jedna z bram zamknięta, bo trwają wewnątrz uroczystości związane z urodzinami jednej z członkiń rodziny królewskiej. Obchodzimy Pałac dookoła szukając innego wejścia.  I przy świątyni Szmaragdowego Buddy udaje się nam wśliznąć na teren Pałacu. Tu oczywiście też jakieś uroczystości jak na złość w samej świątyni, która na ten czas jest wyłączona z ruchu turystycznego. Wchodzimy na kolejne dziedzińce by zobaczyć najbardziej znaczące budynki Pałacu.

Po zakończonym zwiedzaniu szybko zdejmujemy grzeczne stroje, koszule z długim rękawem albo długie spodnie. Znowu możemy się wyletnić. Skoro dzisiaj dzień ze świątyniami, to przed nami kolejna świątynia Leżącego Buddy. Bardzo się nam podoba, a gigantyczny posąg robi ogromne wrażenie. Zatrzymujemy się przy skarbonce, do której wrzucamy datki a w zamian otrzymujemy miseczkę z monetami. Pod ścianą stoją w szeregu metalowe miseczki, do których po tym jak pomyślało się jedno życzenie należy kolejno wrzucać po jednej monecie. Życzenie spełni się jeśli w ostatniej miseczce wyląduje pieniążek, a w małej miseczce nie zostaną inne monety.  Niestety nikomu z nas nie udaje się utrafić odliczonej ilości pieniążków. W jednych miseczkach jest ich zdecydowanie za mało, w innych za dużo. Przerwa na lunch i bufet. Kosztujemy kolejnych specjałów tajskich: zupa, sałatka z papai, kurczak curry. Na sam koniec pozostała nam Świątynia Marmurowa oraz szlifiernia kamieni. Po krótkiej przerwie spotykamy się w hotelu. Dzisiaj urodziny obchodzi Wacek. Z tej okazji jest szampan i tort urodzinowy i sto lat. Są prezenty. Miła uroczystość. Po urodzinach wybieramy się do miasta. Najpierw jedną stację przejedziemy pociągiem podniebnym, potem pieszo przez największy ścisk w centrum. Eleganckie sklepy markowe, kolorowe małe świątynie i domki duchów wprost na ulicy i wreszcie cały szereg garkuchni sprzedających dosłownie wszystko. Pachną wielkie ryby grillowane na ruszcie, kurczak z przyprawami, słodkie kulki. My jednak decydujemy się wjechać na szczyt najwyższego hotelu w Bangkoku, skąd rozpościera się panorama na miasto. Drink w restauracji podniebnej i tuk tukami wracamy. Nie mogliśmy sobie odmówić przejażdżki tymi wszędobylskimi rikszami motorowymi. Jedni z nas jadą bezpośrednio do hotelu, inni na powtórkę show. Jednak masaż z rybkami i dobra kolacja okazały się bardziej trafnym rozwiązaniem. Show z gagami erotycznymi zostało ocenione jako mało estetyczne i ciekawe, a nawet jako pozbawione dobrego smaku i będące na granicy przyzwoitości. Dobranoc.

Pojechali i napisali: