Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Tajlandia i Kambodża 22.11-13.12.2009

Ośrodek szkolenia słoni, spływ rzeką Ping, urodziny króla


04-12-2009

Dzisiaj przed nami bardzo atrakcyjny dzień. Zaczynamy go od śniadania i przejazdu do jednego z wielu ośrodków szkolenia słoni. Spieszymy się by zdążyć na kąpiel zwierzaków w rzece. Wraz ze swoimi opiekunami słonie i te duże i te małe bawią się w rzece podczas kąpieli. Na skinienie palca klękają w wodzie, potem się w niej wykładają, a potem czas na figle i polewanie się wodą. Wygląda to wszystko bardzo zabawnie. Teraz czas na pokaz umiejętności słoni. Niegdyś wszystkie te zwierzaki pracowały podczas transportu drewna. Od czasu kiedy zakazano wyrębu lasów tekowych zostały bezrobotne. Te akurat znalazły pracę w ośrodku szkoleniowym i teraz stanowią jedną z głównych atrakcji dla turystów. Jesteśmy świadkami popisów przekładania drewna, noszenia wielkich pni na kłach, przekładania jednych pni na drugie. Pomagają dzielnie także małe słonie. Na sam koniec mamy popis wrażliwości słoni. Przed dwoma zwierzakami zostają rozstawione najprawdziwsze sztalugi i oba słonie przystępują do malowania obrazów. Jeden z nich to łąka pełna kolorowych kwiatów, drugi to drzewo. Jesteśmy pełni podziwu jak wprawnie słonie posługują się pędzlami, na dodatek jak precyzyjnie malują swoje dzieła. Istnieje możliwość zakupu obu dzieł, zgłaszają się Zosia i Tadeusz. I tak łąka trafia w ręce Zosi a drzewo wędruje do Tadeusza. Nie są jedynymi osobami, które w ten sposób wspierają finansowo ośrodek. My także zakupujemy inne obrazy namalowane przez słonie, tyle że już niestety nie na naszych oczach. Przed nami kolejna atrakcja, tym razem to godzinna przejażdżka na grzbiecie słoni przez najprawdziwszą dżunglę. Dzielimy się w pary i już za chwilę siedzimy na grzbiecie zwierzaków. Najpierw trasa wiedzie przez zielony gąszcz splątanych ze sobą drzew i krzewów, potem wchodzimy do wąskiego strumyka, dalej kolej na zejście i to strome do rzeki. Mamy mnóstwo frajdy, choć Ela i Zyta trzymają się kurczowo swoich siedzeń. Szczęśliwie brodząc po brzuch w wodzie słonie przenoszą nas przez rzekę. Docieramy do obozowiska, ale tylko na chwilę, ponieważ przesiadamy się na tratwy i spływamy łodzią w dół rzeki Ping. Słońce mocno przygrzewa, samo południe. Na chwilę niektórzy z nas sięgają do sterów i sami próbują kierować tratwą. Potrzebuje to trochę wprawy, ale wszyscy radzą sobie wyśmienicie. Andrzej wprawdzie obrał metodę i styl zyg-zak, ale kierunek nadal prawidłowy. Czas na lunch. Jesteśmy wygłodniali. Potem jeszcze zakupy: pamiątki i drobiazgi ze słoniami. Rozbiliśmy sklepik z malunkami słoniowymi i t-shirtami. Przejazd do gorących źródeł. Tylko kilkoro z nas kusi się na kąpiel w basenie z gorącą wodą. Za to po kąpieli wszyscy rozgrzani i zadowoleni  wracają na miejsce zbiórki. My w tym czasie moczymy nogi do kolan w siarkowych źródłach. Na koniec mocna kawa i jedziemy do jedwabi. Dodajemy je do programu, bo sklep po drodze. Jesteśmy tuż przed zamknięciem, i idealna pora, bo jesteśmy już jedynymi kupującymi. Możemy przebierać i wybierać, i tak nasze bagaże powiększają się o kilka sukienek, szalików, chusteczek. Mamy też słonie i inne suweniry. Udane zakupy.

W planach zamierzaliśmy dotrzeć do hotelu, ale ponieważ jutro cały kraj obchodzi urodziny króla wiele dróg zostało zamkniętych w tym nasza dojazdowa do hotelu i jest gigantyczny korek. Spontanicznie zmieniamy plany i zostajemy w mieście na nocnym targu. A tu mydło i powidło. Od ciekawych straganów z pamiątkami lokalnymi przez mnóstwo lokalnych specjałów i delikatesów aż po niestety podróbki wszelkich znanych marek. W czasie wolnym część z nas przysiada w lokalnej restauracji na owocach morza i specjałach kulinarnych, potem i tak mamy czas by pospacerować wśród straganów i dokupić kilka pamiątek. Na masaż nie ma chętnych. Chyba zbyt długi dzisiejszy dzień. Docieramy do hotelu na nocleg. Część z nas przeoczyła fakt niezamkniętych okien w pokojach i porządnie wymarzła.

Pojechali i napisali: