Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Tajlandia i Kambodża 22.11-13.12.2009

Sukhotaya, bajkowa świątynia w Chiang rai


01-12-2009

Pierwszy dzień grudnia, a u nas nadal ciepło. Budzimy się gotowi do zwiedzania. Dzisiaj kolejny bardzo słynny obiekt pod patronatem UNESCO. Sukhotaya i jej świątynie. Żeby zrobić przyjemność naszej przewodniczce grzecznie wsiadamy na pierwszy etap drogi po parku do małego tramwaju i jedziemy do pierwszego, największego kompleksu. Potem się buntujemy i chcemy chodzić pomiędzy grupami świątynnymi. Nie wiemy, czy nas rozumie, ale przystaje na naszą propozycję. Mamy jeszcze w głowach ochotę na rowery, ale przekładamy tą myśl na inne miejsce. Cały kompleks robi na nas ogromne wrażenie. Bardzo nam się podobają fotogeniczne lotosy i lilie wodne, na tle ich kwiatów robimy sobie zdjęcia. Odbicie kompleksu w wodzie też prezentuje się bardzo okazale. Stąd przez stragany z pamiątkami ruszamy do Lampang – tu tylko lunch i wymiana pieniędzy i dalej nad jezioro. Przekraczamy granic ę pomiędzy Tajlandią Środkową i Północną, zaczynają się góry. Nad jeziorem jesteśmy akurat na zachód słońca, naszym tropem podążają także grupy, które rano spotkaliśmy w świątyni. Mała kawka i herbatka i przed nami ostatni odcinek drogi. Tym razem zamiast Jamesa Bonda bawi nas Leonardo di Caprio i Niebiańska Plaża. Zaczyna się bardzo niewinnie. W namiętnym momencie filmu musimy przerwać bo przystajemy na chwilę przy bajkowej świątyni w Chiang Rai. Jest już ciemno, i nie widać jej w całej okazałości. Trwają przygotowania do hucznych obchodów urodzin króla i wszędzie trwają prace nad oświetleniem. Znajdujemy dwóch opiekunów i strażników tegoż miejsca, niestety ani uśmiechem ani propozycją datku nie dają się przekonać aby podświetlić ten Pałac Królowej Śnieżki. Dalej na północ. Dzisiaj nocujemy w najbardziej na północ wysuniętym punkcie kraju. Mamy małe domki i ogromny apetyt na kolację. Samo zamówienie trwa wieki, bo są tylko dwie karty z menu. Ale nie poddajemy się. Potem wielkie zdziwienie, bo nie zawsze przyniesione danie odpowiada opisowi z karty. Mila na przykład wśród swoich wegetariańskich składników ma kawałki świńskiej prażonej skórki i kiełbasy z wieprzowiny. Zosia ma muszle Oli, ale Ola dostaje już inne muszle Zosi. Ewa zamiast krewetek właśnie kończy młodego kraba, a na kraba czeka Rysio. Z ryb zamówionych w całości, mamy dwa wielkie talerze paseczków rybnych z połówką głowy rybnej… i tak dalej. A najciekawszy moment to rachunki: dostajemy zapisane maczkiem karteczki i obok ceny dań. I sami mamy sobie je podzielić. Żeby to było takie proste. Ale ostatecznie udaje się nam dojść do ładu.

Pojechali i napisali: