Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Tajlandia i Kambodża 22.11-13.12.2009

wyspy Phi Phi, Zatoka Maya, Patong


07-12-2009

Budzi nas wschód słońca nad Oceanem i lekka mgła tuż nad samą wodą. Już około 8 jest bardzo ciepło. Na szczęście od wody przyjemna bryza. W planach całodzienna wycieczka na wyspy Phi-Phi. Dotknięte prawie całkowitymi zniszczeniami w 2004 roku przez tsunami teraz ponownie przyjmują turystów. Najpierw małymi autkami jedziemy do portu. Tu wypożyczamy płetwy do nurkowania i okrętujemy się na małej łódce motorowej. Wie co mówi pan kapitan przesadzając wszystkich na rufę. Jednak są niepokorne dusze, które wolą płynąć na dziobie. Jednak po kilku minutach okazuje się, że warto słuchać kapitana, łódka sunie przecinając całkiem spore fale z prędkością średnio ok. 45 kilometrów. Pierwsze wracają do nas Wiola i Renata całe mokre i wytrzęsione. Inni póki co dzielnie walczą, kolejna to Małgosia która dobrowolnie zrzeka się swojego miejsca na przodzie łodzi. Zostają Asia, Mila, Rysio H., i Andrzej. Wytrzęsieni i poobijani mają siniaki i otarcia ale i tak podtrzymują że na miejsca by się nie zamienili. My płyniemy w sumie około godziny. Wyspy pojawiają się na horyzoncie. Jak się okazuje nie tylko my mieliśmy dzisiaj ochotę na rajskie plaże. Obok nas mnóstwo łódek i motorówek, ale wynajdujemy sobie piękne miejsce w Zatoce Maya i wygrzewamy się na słońcu. Oczywiście najbardziej kusi nas kolor wody, a do tego jej temperatura – pięknie. Stąd kolejny przystanek na wodzie – teraz okazja dla wszystkich pływających z maską i rurką. Przy okazji pozostali wchodzą do wody by popływać. Woda tak słona, że prawie sama unosi nas bez żadnych ruchów. Pływamy i pływamy. Po drodze kolejne rajskie zatoczki i niesamowite widoki. Przerwa na lunch i spacery po wyspie. Leniuchujemy, nadal brodzimy w wodzie i pływamy. Wypatrzyliśmy bardzo dużo kolorowych rybek. Wszyscy mamy dziś sporo radości. W drodze powrotnej wyprosiliśmy jeszcze jeden przystanek na wodzie do nurkowania. Są korale i mnóstwo rybek. Podkarmiamy je z ręki, a one skubią bez opamiętania. Czas na powrót do portu. Tym razem toń wody gładziutka. I znowu miejsca na dziobie zajęte. Powoli zaczyna być widać naszą opaleniznę. Słońce wykorzystało każdy skrawek nieposmarowanego ciałka. W hotelu niespodzianka. Tym razem dla mnie. Ponieważ za kilka dni rozstajemy się z Małgosią, która po Tajlandii wraca do Polski a my na kilka dni lecimy do Kambodży a ja właśnie tam obchodzić będę swoje urodziny grupa postarzyła mnie o 5 dni i dzisiaj świętujemy na tarasie z widokiem na ocean. Jest pyszny tort, schłodzone szampany i przepiękny prezent od wszystkich. Mali pomarańczowi dobroduszni mnisi na płótnie. Dziękuję bardzo. Wieczorem tuk-tukami jedziemy do pobliskiej miejscowości, Patong – najbardziej turystyczny skrawek na Phukecie. Tu życie zaczyna się po zmierzchu. Bar przy barze, a w nim dziewczyny i klienci z Europy. Same restauracje i mnóstwo sklepów. Spacerujemy, zajadamy się owocami morza. Po dzikiej Tajlandii, której mieliśmy tak dużo, miejsce to wydaje się być jak z innego świata.

Pojechali i napisali: