Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wietnam 13-26.02.2010

Zwiedzanie Hanoi: stare miasto, teatr lalek na wodzie, jezioro Hoan Kiem


20-02-2010

Dzisiaj rano opuszczamy przeurocze Hoi An. Mimo wczesnej pory (ruszamy z hotelu o 6 rano) na ulicy już kwitnie życie - parzy się kawa, gotuje zupa w kociołkach, mieszkańcy zażywają ruchu na świeżym powietrzu. Udajemy się na lotnisko i lecimy do Hanoi.
Śniadanie jak na Wietnam przystało zaczynamy od zupy pho i przepysznej bagietki.
Wszyscy nas ostrzegają przez zimnem w Hanoi - rzeczywiście temperatura spadła do 14 stopni .Miejscowi powyciągali wszystko co mają najcieplejszego - królują futra, szaliki, ciepłe czapki a do tego sandały.

Pierwszym punktem w Hanoi jest biuro i kawiarnia Australijczykow, z którymi mamy wstępnie dograne wycieczki i pyszną kawę. Podobno najlepszą. Niestety kolesie zapomnieli spojrzeć do kalendarza, kiedy się z nami umawiali - i tak jak większość świętują. Pewnie pojechali na wakacje. Kiedy wysiadamy z taksówki okazuje się, że wszystko zamknięte na cztery spusty.

Nie tracimy zimnej krwi. Po sąsiedzku znajduje się konkurencja, zdecydowanie wchodzimy - znamy ceny i podajemy program. Pani w obawie, abyśmy nie poszły gdzie indziej - na dzień dobry proponuje upust od cen, które miałyśmy wynegocjowane i gwarantuje ten sam program. Zgodnie z naszym planem wieczorem powinnyśmy wyjechać do Sapa. No niestety biletów na pociąg brak.

Musimy zmienić plany - najpierw jutro rano zatoka Ha Long. Dodatkowo dostajemy w pakiecie nocleg gratis - piąte piętro w hostelu - ołówku, w samym centrum z widokiem na jezioro. Mniejsza o pokój - ważne że jest łóżko, telewizor, klima, lodówka z zimnymi napojami.

Ruszamy na spacer po starym mieście - gdzie życie tętni. Wąskie uliczki (o nazwach - wachlarze, słodycze, żagle), małe sklepiki, zatłoczone chodniki, przeogromna ilość owoców świeżych i suszonych warzyw, kwiatów, zapachów. Sesja fotograficzna na całego.

W hali targowej kusimy się na drobne zakupy, które trochę drenują nam portfele:) ale tylko troszkę:)

W związku ze zmianą planów mamy wolny wieczór - udajemy się po bilety do teatru lalek na wodzie. Tuż przed podejściem do kasy zostaje wystawiona tabliczka - bilety już tylko na jutro. Celina jednak żwawo rusza do kasy. Nagle jak spod ziemi wyrasta przed nią facet. Wciska się po prostu między nią a bileterkę i coś nerwowo tłumaczy. My się nie denerwujemy, w końcu są wakacje - ustępujemy mu miejsca. Kiedy przychodzi na nas kolej pytamy jednak o bilety na dzisiaj. I co się okazuje? Są dwa - ten facet przed nami je oddał. Ot i co - uprzejmość nagrodzona.

Dzień kończymy spacerem wokół jeziora Hoan Kiem - nie możemy się nadziwić kompozycjom z kwiatów doniczkowych, których jest tu tysiące (gwiazdy betlejemskie, róże, chryzantemy, azalie i inne). Znając przedsiębiorczość naszych rodaków:) - w ciągu nocy wszystkie sadzonki zostałyby zagospodarowane:) a tu one stoją już od tygodnia i nic. Dziwny kraj:) dziwni ludzie:) zdjęcia sobie przy nich robią.

Pojechali i napisali: