Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Etiopia 6-25.02.2011

Plemię Borena, krater słonego jeziora


22-02-2011

Po leniwym śniadaniu czas na drogę jeszcze bardziej na południe w stronę granicy z Kenią. Dzisiaj chcemy poznać ostatnie plemię na naszej trasie Borena. Otóż słyną oni ze śpiewających studzien, z których czerpią wodę śpiewając i podają sobie wiaderka z wodą z rąk do rąk. Docieramy do takiej zielonej oazy i rzeczywiście kilku mężczyzn oraz jedna kobieta demonstrują nam jak to działa.

Potem przystanek w wiosce Borena. Mamy dzisiaj piękną pogodę i wspaniałe chmurki – idealne do malowniczych ujęć. Robimy całą wioskę, wchodzimy nawet do jednej z chat.
A tu jak zwykle zwierzaki i ludzie razem. Piękne zdobione kalabasy i wielkie gościnne łóżko. Gospodyni chowa pod chustą zupełnego maluszka, który łapczywie ssie jej pierś i kwili cichutko.
Na zewnątrz same kobiety i dzieci. Nie żądają od nas pieniędzy wprost proszą o małe datki. Pięknie wyglądają na tle swoich domków i niebieskiego nieba. Mają bardzo urokliwe suknie z przepięknych, wzorzystych materiałów.
Potem dzielimy się na dwie grupy. Siódemka z nas: Mila, Ewa B., Monia, Ula, Aga, Estera i Krzyś podejmujemy wyzwanie i schodzimy do krateru słonego jeziora gdzie wydobywa się sól. Reszta ma już wolne i wraca do hotelu.
A my najpierw stromo w dół. Idzie się szybko. Potrzebujemy zaledwie 40 minut by pokonać 400 metrów różnicy w pionie. Z góry nie było widać pracujących tutaj mężczyzn. Jesteśmy wszyscy poruszeni i to bardzo ich pracą oraz stopniem trudności. Woda ma kolor czarny. Jest przeraźliwie słona. Mężczyźni nago smarują się tylko ochronnie gliceryną, wkładają ja sobie do uszu zatykając je szczelnie a nos zatykają specjalnymi pakułami i nurkują. Jeden z nich za drobną opłatą pokazuje nam dokładnie jak pozyskują sól. Praca bardzo żmudna i strasznie ciężka. Codziennie pokonują tę drogę co my przed chwilą dwukrotnie. Osiołki wynoszą w worach sól na górę. Sprzedawana jest w Kenii, Somalii, i oczywiście Etiopii. Zarabiają bardzo skromnie. Nasz chłopak wynosi z wody czarną breję, z której wybierają kryształki soli. Nie możemy się nadziwić jak to wygląda. Inni mężczyźni są skrępowani swoją nagością i nie pozwalają się fotografować. Nadal jesteśmy w szoku.
Powoli wracamy. Droga w górę nie jest już taka prosta. Na szczęście mamy przewodnika, który zostaje z Agą. Jeden z opiekunów pomaga Moni, drugi prowadzi nas. Pojawiają się oczywiście panowie z colą w wiadrze i kuszą nas na każdym kroku. My jednak twardo popijając tylko wodę w pocie czoła wspinamy się na szczyt krateru.
Tu czekają na nas nasi kierowcy i Alem. Jest cola w nagrodę i banany. Było ciężko ale na pewno warto zobaczyć tę pracę.
Wracamy do hotelu. A tu kolejna niespodzianka, nasz kucharz wyczarował dla nas pizzę. W Etiopii nie mając żadnego pieca ani specjalnych blach objadamy się pyszną cienką pizzą rodem z Włoch.
Odpoczynek i zajęcia w podgrupach. O 20 kolacja.

Pojechali i napisali:

PFR