Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Kenia i Zanzibar 30.09-14.10.2011

Jezioro Nakuru, szkoła, nocleg w namiotach


03-10-2011

Dzisiaj przed nami dalsza droga w kierunku Jeziora Nakuru. Mamy jednak jeszcze jedną okazję. Dzisiaj świętuje Beata. Zanim spotkamy się na śniadaniu robimy spontaniczny bukiet z napotkanych na terenie ośrodka kwiatków: jest pieprz, pomidory afrykańskie, kroton i hibiskus. Mamy wypożyczone z recepcji bębny i książkę z dedykacją. Robiąc sporo szumu i zamieszania podążamy wszystkie do namiotu Beaty. Gromkie sto lat i życzenia. Na śniadaniu nasz pan kelner gra z nami w te samą grę, każda ma zatknięty listek w widelec, wielki liść przed Beatą i po raz kolejny sto lat odśpiewane tym razem w suahili przez kelnerów i kucharzy. I pierwszy dzisiaj tort urodzinowy nawet ze świeczkami.

Pakujemy się powoli do busików, jednak widok na odsłonięte Kili nie pozwala nam przejść bez zdjęć obojętnie. Sesja zdjęciowa. Wreszcie zapakowane ruszamy. Po drodze wypatrujemy szkołę, oddaloną o kilka metrów od głównej drogi z dumnie powiewająca flagą wygląda bardzo przekonująco. Gromada dzieciaków siedzi pod drzewem i wysłuchuje pogadanki jak się okazuje jednego z rodziców. Dzisiaj o konieczności noszenia butów.
Wita nas pan dyrektor i przekazuje jednemu z nauczycieli, który ma nas oprowadzić po szkole. Trafiamy do najmłodszych klas, najpierw przedszkole i naprawdę sfora maleńkich dzieciaków. Wszystkie wpatrzone w nas śpiewają nam piosenkę i bawią przez chwilę, obiecujemy, że jeszcze wrócimy i odwiedzamy kolejną klasę. Potem klasa druga i trzecia. W każdej klasie rewanżujemy się także własnym repertuarem. Alina nauczyła nas swojego ulubionego kawałka z bogatego zbioru Violetty Villas. Oczywiście z pokazywaniem. Dzieciaki mają niezły ubaw, najpierw bawiliśmy Masajów teraz bawimy dzieci. Tylko repertuar ten sam. Miałyśmy wprawdzie nie trząchać biustem tym razem jednak cenzura okazała się nieprzydatna.  I wszyscy bawili się przednio.
Otwieramy nasz karton z przyborami szkolnymi i kolejne porcje kredek, ołówków, bloków, zeszytów trafiają do poszczególnych klas. W najstarszej klasie cisza i powaga, w najmłodszych pisk i radość. A my i tak na sam koniec spotykamy się w najmłodszej klasie i wspólnie z maluchami siadamy w ich ławkach i zaczynamy rysować. Odrysowujemy łapki, potem ćwiczymy domki, kwiatki, oczka, chmurki.
Zosia nawet pozwala na narysowanie swojej karykatury. Dzieciaki mają mnóstwo radości. Dzielnie ustawiają się w kolejce by oddać kartki z rysunkami. Z trudem nam się rozstać.
Przed nami bardzo długi przejazd, najpierw musimy zawitać do Nairobi. Przedtem to jednak przystanek na lunch w sklepiku z pamiątkami, Asia od razu znajduje maskę, którą chce kupić, potem znajduje jeszcze na półce słoniki. Cena jak zwykle z księżyca ale poddamy ją negocjacjom. Tania wynajduje figurkę, ale ta z powodu zęba nie cieszy się uznaniem w oczach Aliny i zostanie wymieniona na inną. Cena oczywiście bardzo wysoka ale na pewno zmaleje jak dojdzie do transakcji.
Za Nairobi przystanek na punkcie widokowym i ostatni odcinek drogi. Tuż przed zmrokiem dojeżdżamy do naszego obozowiska, bardzo się nam tu podoba. Przed kolacją zaskakuje nas wspaniały chór miejscowych śpiewaków. Bez instrumentów w lobby rozlega się tubalny głos i bardzo rytmiczne pląsy. Za chwilę bawi się cała sala.
Kolacja wyborna, my oczywiście nadal w duchu urodzin Beaty uśmiechamy się kątem oka widząc zmierzający do niej kolorowy korowód kucharzy, kuchcików, kelnerów z tortem. Po raz kolejny dzisiaj sto lat i świeczki. Tak to można świętować. Jeszcze wieczorne pogaduchy przy kominku.

Pojechali i napisali:

PFR