Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Viva Barcelona 19-26.10.2011

La Boqueria, Placa Reial, dzielnica gotycka, muzeum Picassa, pokaz fontann


22-10-2011

Dziś przywitał nas chłodny i pochmurny poranek. Z nadzieją spoglądaliśmy przez okno z sali restauracyjnej zastanawiając się, czy pogoda pozytywnie nas dziś zaskoczy czy też nie. Tradycyjnie po śniadaniu udaliśmy się na przystanek metra, skąd dojechaliśmy do la Rambli. Spacerkiem doszliśmy do jednego z najbardziej znanych targowisk Barcelony – La Boqueria. Tu mieliśmy chwilę na piękną sesję zdjęciową – w kadrze pojawiły się najróżniejsze owoce, warzywa, ryby, krewetki, ośmiornice, chorizo (hiszpańska kiełbasa) i wiele innych smakołyków. Niektórzy skusili się nawet na małe zakupy.

Z la Rambli doszliśmy do Placa Reial - pięknego, obsadzonego palmami placu królewskiego z latarniami zaprojektowanymi przez Gaudiego, gdzie obecnie znajduje się kilka lepszych restauracji. Stamtąd wkroczyliśmy już w dzielnicę gotycką, gdzie architektura gruntownie się zmieniła. Pierwszym naszym przystankiem był kościół Santa Maria del Pi. Skromny gotyk, ozdobiony tylko jedną, robiącą wrażenie rozetą i mnogość małych kapliczek poświęconych różnym świętym dodały temu kościołowi dodatkowej atmosfery. Przysiedliśmy na chwilę na ławeczkach w kościele, by zanurzyć się w modlitwie bądź zadumaniu i przyjrzeć się dokładnie wnętrzu.
 
Kolejnym punktem naszego programu była katedra. W środku mnóstwo turystów podziwiających dokładnie każdy szczegół, my również zniknęliśmy w ścianach okazałego gmachu, spacerując wzdłuż poszczególnych kaplic. Tu szczególną uwagę przyciągnęła kaplica św. Eulalii (patronki tej świątyni jak i patronki Barcelony) wraz z jej sarkofagiem oraz pięknie zaprojektowany krużganek. Na placu przed katedrą zaskoczył nas ciąg straganów, na których Hiszpanie sprzedawali lokalne wino musujące (Cavę), sery, wędliny, oliwki i wiele innych smakołyków. Zrobiliśmy obowiązkową przerwę na Cavę za 1 euro, a następnie udaliśmy się w kierunku placu św. Jakuba.
Tu podziw nad barcelońskim ratuszem oraz siedzibą rządu katalońskiego i już zmierzaliśmy dalej.
Nadszedł czas na małą przekąskę. Przy stacji Jaume I znajduje się słynny tapas bar, w którym każdy z nas zamówił po kilka przystawek z katalońską szynką, anchois, oliwkami, papryką, serem camembert i wieloma innymi dodatkami, a do picia cava, piwo lub lokalne wino. Delikatnie najedzeni, mogliśmy udać się na dalsze zwiedzanie. Przeszliśmy spacerkiem przez słynną ulicę artystyczną carrer Montcada, gdzie znajduje się m. in. muzeum Picasso, a następnie dotarliśmy do bazyliki Santa Maria del Mar. Przez wielu jest ona uważana za najpiękniejszą z wszystkich kościołów gotyckich w Barcelonie. Podzielam to zdanie. Ogromna świątynia, o niezwykle szerokiej i przestrzennej nawie głównej, zaskakuje swym surowym, gotyckim, pięknym wnętrzem, na tle którego wyróżniają się witraże, kolorowa rozeta oraz ołtarz, gdzie uwagę przykuwa rzeźba Matki Boskiej z kutrem rybackim. Mieliśmy niezwykłe szczęście, gdyż 15 minut po naszym wejściu świątynię zamykano. Znalazł się więc czas, by zobaczyć kolejne targowisko w Barcelonie – marcet de la Sant Catharina. Najokazalszym elementem tego miejsca jest pofalowany, pełen kolorów dach, mający symbolizować świeżość kolorowych produktów.
Obiad zjedliśmy przy jednej z uliczek świątyni gotyckiej. Również tym razem dania zaskakiwały swą świeżością i smakowitością. Krem z brokułów, zielona fasolka z dodatkami, tortilla, morszczuk, cielęcina, kurczak, wszystko było świeżo przygotowywane. Do picia jak zwykle sangria, piwo lub wino, a na deser tarta serowa, biały serek z miodem lub ryż na mleku.
 
Następnie odwiedziliśmy muzeum Picassa, gdzie spędziliśmy ponad półtorej godziny, by przyjrzeć się dokładnie jego twórczości w okresie młodzieńczym. Niejeden z nas był zaskoczony, że Picasso mógł kiedyś tworzyć tak zwyczajne obrazy. Dopiero w późniejszym okresie zaczęło się jego eksperymentowanie w kubiźmie. Gdy wszyscy z powrotem się spotkaliśmy, udaliśmy się w kierunku parku cytadeli. Tam Oksana i Ewa wynegocjowały przerwę na kawę, która chyba wszystkich ostatecznie ucieszyła. Zza chmur ukazało się nam akurat piękne słońce, a wkoło otaczała nas przepiękne przyroda. 20 minut na łonie natury wszystkim dobrze zrobiło. Następnie spacerkiem przeszliśmy obok parlamentu katalońskiego, stawu, słynnej rzeźby mamuta i jeszcze bardziej znanej fontanny. Wyszliśmy z parku od strony łuku triumfalnego, by tam wsiąść w metro i udać się na pokaz magicznej fontanny.
 
Z początku straszono nas, że fontanna jest oczyszczana i nie ma pokazów, jednak później okazało się, że jeszcze są. Wielka ulga, gdyż jest to naprawdę piękne widowisko. Pokaz świateł przy muzyce trwa około 15 minut, ale zachwyca chyba każdego. Miło oczarowani zdecydowaliśmy się na spacer wzdłuż passag de martim ( wybrzeża morskiego). Nareszcie mieliśmy czas, by przyjrzeć się z bliska rzeźbie tzw. złotej ryby Franka Gehrego oraz Hołdu Barcelonie Rebeci Horn. Dwa charakterystyczne pomniki, które każdy będąc w Barcelonie powinien zobaczyć. Mimo, iż odcinek był dość długi, a my dziś w nogach mieliśmy sporo kilometrów, grupa dzielnie przeszła ze mną całą trasę, docierając w końcu do upragnionej restauracji. Spragnieni i zmęczeni czym prędzej zamówiliśmy sangrię, Cavę, wino, herbatę oraz tapas. Po chwili zmęczenie ustąpiło, a na twarzach wszystkich pojawił się piękny uśmiech. Teraz mogliśmy udać się do hotelu. O 23:30 żegnaliśmy się już w hallu hotelowym, umawiając się przy okazji na kolejny dzień.

Pojechali i napisali:

PFR