Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Peru i Boliwia 13.04-4.05.2012

Święta Dolina, Pisaq, Ollaytaytambo, Cusco


29-04-2012

Dzisiaj w planach całodzienne zwiedzanie Świętej Doliny. Ruszamy dość wcześnie ale po raz pierwszy od dawna bez bagażu. Najpierw przejazd do Pisaq, gdzie chcemy zwiedzić ruiny. Oczywiście nie obywa się bez dodatkowych małych, krótkich postojów na zdjęcia i filmowanie. Przy okazji obkupujemy się w ziarna tutejszych zbóż oraz różnych odmian kukurydzy.

Po drodze także obiecany postój u zwierzaków, to lokalny zakład zajmujący się tkactwem, a dla turystów lamy, alpaki, z bliska, trawka do ich karmienia. Bawimy się przednio nie mogąc się rozstać ze zwierzakami. Na koniec oczywiście jak zawsze w takich miejscach sklep ze wszystkimi cudami świata.
Wreszcie Pisaq i ruiny i test naszej sprawności przed wejściem na Machu Picchu. Idzie nam dobrze, choć posapujemy, Dimas z pewnością tworzy sobie nasz obraz na wejście i atak Bramy Słońca. A my sanatoryjnie, kilka kroków i pretekst a to zdjęcia, a to opowieść, równamy oddech i maszerujemy dalej. Jest sporo wysokich stopni, trochę podejść w górę i trochę w dół. Ruiny przy dzisiejszej pogodzie z chmurkami w tle i szeroka panorama na całą okolicę wyglądają bardzo uroczo.
Docieramy do końca naszej trasy i zjeżdżamy do wsi, gdzie dzisiaj największy w tygodniu niedzielny targ. Mamy jeszcze kilka specjalnych zamówień, biżuteria, obrusy, torebki, alpaki, drewniane figurki, koszulki, obrazki. W godzinę udaje się nam zrobić wszystkie zakupy i jedziemy na obiad. W starej posadzie smaczne dania lokalnej kuchni, muzyka, targowisko i kwiaty. Zasłużona sjesta w autobusie i kolejne ważne miejsce w Ollaytaytambo. Chyba nie tylko my mieliśmy taki pomysł na dzisiejsze zwiedzanie. Po raz pierwszy stoimy w kolejce by najpierw wejść do zabytku, a potem by móc wspinać się na sam szczyt. Zresztą jest dokąd się skrobać, to kolejny etap naszego szkolenia przed trekkingiem. Języki do pasa, zadyszka ale zdobywamy szczyt.
Jeszcze przed zachodem słońca chcemy zdążyć do miejsca, gdzie wydobywa się sól, na naszej trasie jesteśmy już dobrze zaznajomieni z tematem soli, ale nie w Peru. Droga z asfaltowej w pewnym miejscu przechodzi na szutrową i na dodatek nasz całkiem niemały autobus zaczyna jechać bardzo blisko przepaści. Renia zamyka oczy, Bożka spowalnia kierowcę, a słońce nieubłagalnie chyli się ku zachodowi.  Nie dojedziemy do samych solanek, i tak jest już ciemno, a przed nami jeszcze okrągłe pola tarasowe.
Żeby uniknąć pisków i wrzasków, szybka decyzja o nawrotce na trasie. My wysiadamy a pan kierowca łamie się na kilka razy i już jesteśmy gotowi do odwrotu.
Pola oglądamy już całkiem po ciemku, nowy sposób na zwiedzanie, po raz pierwszy Inkowie pod gwiazdami. Nie jest jeszcze zbyt późno, ale pora roku tutaj dokładnie odwrotnie niż u nas wymusza wczesne zachody słońca. Szklaneczka bourbonu dla oddechu i wracamy do Cusco.
Nie brakuje nam sił i ochoty by wybrać się do miasta.

Pojechali i napisali: