Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Peru i Boliwia 13.04-4.05.2012

Poszukiwanie kondorów, wizyta w szkole, nocleg nad jeziorem Titicaca


19-04-2012

W nocy padało, teraz pięknie budzi się słońce. Wstajemy dość wcześnie bo przed nami wycieczka na kondory. Wyjeżdżamy z hotelu zatrzymując się na kolejnych przystankach. Na jednym z nich wraz z dużą polska grupą spotykamy Blondynkę. Beata Pawlikowska towarzyszy grupie w zwiedzaniu Peru, gawędzimy nawet  trochę wspólnie i jedziemy dalej w stronę kondorów. Już po drodze pokazują się nam dwa, wyskakujemy z autobusu jak poparzeni i udaje się nam je złapać tuż nad naszymi głowami. Przy samym krzyżu jak zwykle sporo ludzi, my idziemy na spacer wzdłuż kanionu i wyczekujemy ptaków. Dostojnie szybują nad górami, jak się okazuje warto czekać bo jakby wiedziały zataczają coraz większe koła i za chwilę mamy je przed nosem. Dwa szybują daleko, ale jeden potężny samiec tuż przy nas. Wackowi udaje się go złapać w obiektywie – piękne zdjęcie.

Jest bardzo gorąco, a tak nas straszono, że będzie tylko padać, jak dotąd pogodę mamy fantastyczną, teraz nawet jest zbyt ciepło, efekty będą widoczne już wieczorem, kiedy każdy z nas będzie oglądał swoje czerwone dekolty i rękawki.
Nasz przewodnik nas trochę pogania, ponieważ dzisiaj kontynuujemy dzień dobrych uczynków, Najpierw Basia w autobusie poczęstowała nas pysznymi kabanoskami, a teraz my mamy w planie wizytę w jednej ze szkół którą znalazł Carlos. Nawet wczoraj do niej dzwonił zapowiadając naszą wizytę. Teraz pani dyrektor dzwoni z zapytaniem gdzie jesteśmy bo dzieciaki stoją na ulicy i czekają. Jedziemy, mamy tym razem prezent specjalny: laptopy. Na naszą odezwę z prośbą o pomoc w zebraniu komputerów odezwało się sporo osób, udało się nam przywieźć trzy z nich. Teraz z systemem w języku hiszpańskim i wgranymi zabawami i grami dla dzieciaków jedziemy je sprezentować.
Z daleka już widać gromadkę dzieci ubranych w tradycyjne stroje wraz z paniami nauczycielkami. Kiedy tylko podjeżdżamy machają i śmieją się serdecznie, zapraszają nas ze sobą do szkoły. Dziarsko chwytają nas za ręce i idziemy polną drogą do szkoły. Tu dalszy ciąg atrakcji, najpierw tańce w wykonaniu dzieciaków, potem nasze cztery panie  w kolorowych ubraniach tańczą razem z dzieciakami. 
Wreszcie piosenki w wykonaniu dzieci pod ścianą z wielkim kolorowym napisem Bienvenidos Amigos Turistas co znaczy: Witajcie Przyjaciele Turyści. My dodajemy jeszcze Polacos.
Bawimy się wybornie, jedna z pań nauczycielek deklamuje nam wiersz o mamie gestykulując bardzo żywo.  
Są jeszcze dla nas opuncje. Dostaliśmy kilka kilo owoców, trochę jemy teraz a reszta na wynos dla nas. Wreszcie coś na co czekają wszyscy. Komputery i słodycze. Oczywiście maluchy najbardziej cieszą się z lizaków, panie z przyborów szkolnych, a wszyscy z komputerów. Teraz wpisy do księgi, zdjęcia przed szkołą, w szkole.
Ciężko się rozstać bo dzieciaki sa przeurocze ale przed nami sporo drogi do przejechania. Pogoda nam bardzo sprzyja, wprawdzie dokładnie w tych samych miejscach gdzie wczoraj złapał nas grad, pada także dzisiaj. Mijamy przełęcz, skąd zaczynaliśmy nasza podróż rowerami i jedziemy na herbatkę do Chińczyka. Kanapki, herbatka, ploteczki. Trochę śpimy po drodze, trochę słuchamy przewodnika.
Droga długa, ale mija bardzo szybko. Mamy piękne widoki i wspinamy się coraz bardziej. Robi się ciemno. Udaje mi się namówić jeszcze przewodnika tuz przed wjazdem do Puno na krótki postój, jest już bardzo ciemno i na tyle daleko od miasta, że nie ma żadnej łuny na niebie. Carlos wyciąga swój super laser i pokazuje nam bardzo dobrze widoczny Krzyż Południa, Oczy Lamy i inne gwiazdy, których nie znamy z naszego nieba.
Wjeżdżamy do miasta, dzisiaj nocleg nad Jeziorem Titicaca. 3800 metrów, krótki prysznic i idziemy na kolację, tu ponieważ wszyscy póki co świetnie znosimy wysokość pozwalamy sobie na lampkę wina albo piwo. Na stole carpaccio z lamy, zupa z quinuą, ciasto z coki. Idziemy spać, jutro już Boliwia.

Pojechali i napisali:

PFR