Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Birma 6-24.11.2012

Przelot do Mandalay


08-11-2012

O ile kolacja w Yangoon była pyszna i urozmaicona, o tyle śniadanie było prawdziwą kulinarną orgią. Kuchnia lokalna, chińska, hinduska, tajska...Do wyboru, do koloru.
Po śniadaniu wylecieliśmy do Mandalay. Po blisko 2 godzinach lotu wyszliśmy (przez płytę lotniska, bez autobusu ani żadnych innych fanaberii) przed budynek lotniska. Trochę zdziwiliśmy się, że nikt na nas nie czeka, ale skupiliśmy się na szukaniu bagaży (pasa bagażowego też nie było, walizki dowożono wózkiem pod płot lotniska). Nagle podbiegła do nas jakaś Birmanka i łamaną angielszczyzną poinformowała nas, że nie jesteśmy w Mandalay tylko w całkiem innym mieście.
Ale spokojnie, okazało się, że nasz samolot leci lotem okrężnym i następny przystanek jest w Mandalay. Ponownie zajęliśmy więc nasze miejsca i po godzinie byliśmy u celu.
Mandalay jest drugim co do wielkości miastem Myanmar (tak od kilkunastu lat brzmi nowa nazwa Birmy - stara była narzucona przez Brytyjczyków i oficjalnie jej się nie używa), liczącym ponad 2 miliony mieszkańców. My mieszkamy w samym centrum, w dzielnicy chińskiej.
Pierwszym punktem zwiedzania Mandalay była pięknie rzeźbiona w tekowym drewnie świątynia Shwenandaw. Niemal na przeciw niej znajduje się pagoda Kuthodaw wokół której na 729 tablicach wyryta jest święta księga buddyzmu.
Zachód słońca obejrzeliśmy z tarasu kolejnej świątyni na Wzgórzu Mandalay, z którego rozciąga się przepiękna panorama miasta z pięknym widokiem na Irawerdi- główną rzekę Myanmar.
Dziś rano rozpoczęliśmy zwiedzanie od świątyni Buddy Mahamuni, gdzie znajduje się jeden z pięciu wiernych wizerunków Buddy (dwa inne są w Indiach, dwa- w niebie). Posąg Buddy pokryty jest milionami złotych płatków (wcześniej widzieliśmy jak robi się je w lokalnym warsztacie) w naszym imieniu kilka płatków przykleił Wacek (Panie nie mogą podchodzić do posągu Buddy a Krzysztof i ja mieliśmy za krótkie spodnie).

Pojechali i napisali: