Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Peru i Boliwia 13.04-4.05.2012

Wyspy Ballestas, Nazca


15-04-2012

UWAGA! W GALERII ZDJĘCIA Z TRASY! 

Koniec świata, wstajemy o 3.00. Niestety przed nami kawał drogi do przejechania a po drodze mnóstwo atrakcji. Gdyby nie pora można by powiedzieć, że wszyscy mamy świetne humory i jesteśmy gotowi do zwiedzania, mała kawka, śniadanie na wynos i jedziemy. Jeszcze trochę podglądamy miasto o tak wczesnej porze przez okno, ale wreszcie sen wygrywa z naszą pasją zwiedzania i zasypiamy.

Wokół mleko, gęsta mgła bardzo nisko, suniemy trasą Panamericana na południe robimy sobie postój na śniadanie i dobrą kawę, a potem już tylko kawałek dzieli nas od portu, skąd wypływamy łodzią na Wyspy Ballestas. Widok cudny, choć zapach guano niektórym psuje przyjemność podziwiania tego miejsca. Nasz pan kapitan kręci dokładnie wokół wszystkich wysepek, pokazuje nam formacje skalne groty, pojedyncze gatunki ptaków, wypatrzyliśmy wszystko co możliwe.
Czas na kolejny krótki przejazd, tym razem to Oaza. Na środku pustyni piękne jezioro i odbijające się w jego tafli palmy, piasek wokół, bardzo malowniczy widok. Mu tutaj mamy inne plany, najpierw w hotelu zamawiamy jedzenie, by przyspieszyć całą akcję podawania jedzenia i ruszamy na wycieczkę samochodami w stylu quadów po wydmach. Mamy dwie drużyny i mnóstwo frajdy. Panowie dają nam popalić, trzęsie nami, rzuca, warczy i bulgocze. Jest pięknie. Robimy kilka przystanków na zdjęcia, piach gorący i parzy. Czas na zjeżdżanie na deskach z wielkich wydm. Pan woskuje nam deski i suniemy w dół, ja pierwsza by dać przykład, super choć piach pali jak licho, są kolejni chętni, widać nawet zróżnicowanie stylów, wszyscy z piskiem zjeżdżają, wszyscy chcą jeszcze. Kolejna górka i znowu zjazd, Rysiek i Mariusz sami wskrobują się na niewielką wydmę obok by spróbować zjechać na stojąco. Trudno ale panowie dzielnie trzymają pozycje.
Druga porcja szaleństw za nami, szalejemy jak dzicy, bawi nas prędkość, widoki, zjazdy, hopki. Obiad: miały być przekąski, a porcje są gigantyczne i jedzenie bardzo smaczne, na stole dominuje zupa ze szparagów – pyszna, zupa krem jarzynowa, mamy też sałatki i ceviche – czyli surową rybę z limonką i z kolendrą. Dobrze, że obiad po wariacjach na wydmach a nie odwrotnie.
Ostatni dzisiaj przejazd, tym razem Nazca, jedziemy by zobaczyć tam tajemnicze linie z Nazca. Pan koordynujący loty denerwuje się straszliwie i wydzwania po drodze przynajmniej 27 razy, a szybciej się po prostu nie da. Poza tym trzeba jeszcze o wszystkim sobie opowiedzieć, wleźć na wieżę widokową by zobaczyć ręce i drzewo, dwie spośród wielu figur.
Na miejscu dzielą nas na dwie grupy i lecimy. Mała awionetka z Marysią, Mariuszem, Ewą i Edkiem startuje jako pierwsza, zatem wraca także jako pierwsza. Widzieli wszystkie figury, pilot spisał się na medal, bujało i kołysało ale wszystko w normie. Gorzej z pozostałą piątka, awionetka ciut większa ale i pilot bardziej kołyszący, a że chciał dokładnie pokazać wszystkie figury i to raz z lewej raz z prawej strony, bujało jak na karuzeli. Bożka sino blada, Renata i Rysiek mieli akurat dość, Wacek tak na granicy, a Basia zadowolona ale zmęczyła ja duchota w kabinie. Chwila oddechu i jedziemy do hotelu. Dojazd boczną drogą i jesteśmy po chwili na miejscu.
W czasie kiedy ja kwateruje grupę wyłaniają się dwie nowe liderki: Renata oraz Bożka dyrygują wyznaczając za piętnaście minut zbiórkę nad basenem. Genialny pomysł, stawia się cała grupa. Woda cudna, tego nam było trzeba po całym dniu atrakcji. Pływamy, Mariusz ma prywatne lekcje pływania motylkiem, jest już na etapie bardzo zaawansowanym, Renata jak rybka pokonuje kolejne długości, a my pluszczemy się wesoło i jest wakacyjnie.
Przy kolacji pyszne dania, pisco i pisco sour, soki, piwo, deser z marakui, a nasze oczka coraz mniejsze i marzy się nam tylko łóżko.

Pojechali i napisali: