Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Peru i Boliwia 13.04-4.05.2012

Zwiedzanie La Paz, Tiwanako


27-04-2012

Po śniadaniu mamy w planach zwiedzanie La Paz. Chłodno i słońca jeszcze nie widać, nasz ulubieniec Lucio spóźnia się na zwiedzanie. Czekamy cierpliwie i razem ruszamy na zwiedzanie głównego placu w mieście, potem punkt widokowy, kościół św. Franciszka i na koniec spacer po ulicach na targu czarownic. W tym czasie otwierają już pierwsze kramy i sklepiki z pamiątkami, robimy zakupy, koszulki, czapki, płyty, obrazki, srebro. Szał zakupów.

Kolejny i ostatni punkt programu w Boliwii to Tiwanako. Tu dość szybko zwiedzamy cały kompleks, opowiadamy sobie historię starej cywilizacji i jedziemy do granicy z Peru. Kolejna odprawa papierkowa, wypisujemy, stemplujemy i czekamy na naszego przewodnika. Jak na złość nigdzie go nie widać, okazuje się po chwili, że jeszcze jest w drodze i przyjdzie nam poczekać około 15 minut.
Nikt nie wierzył, że uda się nam tak sprawnie dotrzeć na granicę. I tu po raz kolejny przekonujemy się, że trzeba mieć oczy wokół głowy. Kiedy nasi bagażowi dowieźli nas na miejsce, a autobusu jeszcze nie było, zestawiliśmy nasze walizki pod ścianę jednego z budynków, podobnie nasze bagaże podręczne. Staliśmy razem całą grupą, kiedy nagle Wacek pognał za kimś i ciągnąc zdecydowanie za rękę odzyskał swoją torbę, w której miał rzeczy osobiste. Okazało się, że jedna osoba mężczyzna zagadywała  Wacka pytając o coś, a w tym czasie druga - mała dziewczynka zabrała torbę. Na szczęście zauważył, że jego torba odjeżdża i szybko chwycił ją za rękaw. Uff torba odzyskana.
Jest i nasz przewodnik, skruszony przeprasza nas po polsku i ruszamy. Najpierw świątynia w Pomate a potem świątynia z fallusami. Docieramy ok. 18 na miejsce, ponownie hotel nam już znany z poprzedniego noclegu.
Wybieramy się wspólnie na kolację, Enrique przyjeżdża do nas wraz ze swoimi maluchami, którym wcześniej daliśmy maskotki, ołówki i słodycze. W mieście zamieszki, nawet policja na ulicach, szybko znikamy na balkonie jednej z tutejszych restauracji.
Dzisiaj dwie niespodzianki: najpierw cuy czyli świnka morska. Kelner przynosi nam najpierw jednego zwierzaka z owiniętymi folią aluminiową nóżkami i stawia na stole do zdjęć, chwilę później każdy z nas dostaje małą miseczkę z ćwiartką świnki. Zajadamy się porównując smak mięska do kurczaka albo ryby, jedynie Edek nie może się przekonać i czeka na danie główne.
Druga niespodzianka to występy folklorystyczne, tańczą nam i śpiewają, mamy dwie grupy nazwane przez  nas zgrabne nogi i grube nogi oczywiście od nóg tancerek

Pojechali i napisali: