Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Portugalia 4-17.08.2012

Przejazd na południe kraju


12-08-2012

Czas opuścić Porto. Przed nami docelowo przejazd na samo południe. Jako że odległość pokaźna padło na dwa postoje po drodze. Jeden z nich przed nami dzisiaj. Miejscowość jakich wiele na trasie, trochę autostrady, później już tylko droga górzysta. Pierwsza część mija nam bardzo szybko. Na posiłek zatrzymujemy się w Viseu. Miało być nijak, a miasto całkiem przyjemne. Pora obiadu jest zawsze dość problematyczna, uda się czy nie. My zwykliśmy jadać później niż Portugalczycy. Ci znowu szanują swoją sjestę. I albo my się spóźnimy, albo oni już zamkną. Mam przewodnik który poleca jedną z restauracji. Tu właśnie ten pierwszy problem, czyli pan kelner ma nas w nosie. I nieważne, że są stoliki - brudne, bo trzeba je sprzątnąć a on ma muchy w nosie… Cóż zmieniamy kurs i znajdujemy inną restaurację. Pięknie, papierowe białe obrusy na stołach i miła rodzinna atmosfera. Wprawdzie pani kelnerka nic a nic po angielsku, ale nogami, rękoma i po hiszpańsku idziemy powoli naprzód.

Ustalamy menu, jesteśmy chyba uporani z zamówieniem. Teraz czas pokaże czy się zrozumieliśmy. Najpierw jak na kuchnie portugalską przystało pasta z tuńczyka i pieczywo, do tego oliwki.
Teraz drugie danie, wybraliśmy małe porcje i chyba Bóg nad nami czuwał, albo Matka Boska z pobliskiego klasztoru. Mój dorsz pod pierzynką z ziemniaków i śmietaną zajmuje pół stołu, Maćka ryż drugie tyle. I to mają być małe porcje?
Dobrze, że Basia je z nami, a nie osobne danie.
Najedzeni ruszamy dalej, to już tylko żabi skok. Jak się okazuje żabi to on tylko na mapie, bo w praktyce kluczymy jak dzicy. Miejscowość do której dotarliśmy i której człon zgadzał się z tym co na naszym zamówieniu i rezerwacji, nie jest w pełni tym miejscem, którego szukamy. Odwrót. Nasze miasteczko okazuje się leżeć po drugiej stronie autostrady, blisko granicy z Hiszpanią, dodam zielonej granicy.
Cóż jedziemy, widoki piękne, góry, wokół pusto. Nie widać nic, ale zgodnie z opisem kilka kilometrów dzieli nas od destynacji. Na szczycie góry widać zamek, właściwie ruiny niegdyś  pięknego wielkiego zamku. Tam mieszkamy?
Znajdujemy jednak nasz hotel, właściwie pokoje apartamenty tuz przy starym zakonie i klasztorze. Urządzone bardzo stylowo, antyki, piękne kotary, wielkie łoża, mnóstwo bibelotów, hmmmm
A w ogrodzie basen. Przy nim suczka, a za rogiem aż osiem rozkosznych maluchów. Nasza Baśka przeszczęśliwa.
My też, choć kiedy rusza na nie z miotłą staje nam serce…

Pojechali i napisali: