Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Portugalia 4-17.08.2012

Sintra, Obydos, Fatima


08-08-2012

Czas na pożegnanie ze stolicą, dzisiaj ambitne plany zwiedzania. Najpierw jednak logistyczny myk, ale musimy zapakować się podjeżdżając naszym małym wypożyczonym autkiem pod sam hotel, co wcale nie jest takie proste. Jednak i to się nam udaje. Pierwszy odcinek drogi idzie nam jak z płatka, powtórka trasy z wczoraj. Tym razem jednak jedziemy dalej bo naszym pierwszym przystankiem jest Sintra. Gorąco, jak zwykle problem z parkowaniem, ale za to wnętrza pałacu warte zobaczenia. Na szczęście wewnątrz jest chłodno i dość przestrzennie, oczywiście Baśkę najbardziej kuszą miejsca ogrodzone barierkami albo wielkimi taśmami, ale cóż mamy robić i my biegamy za nią. Portugalczycy są bardzo wyrozumiali, a kolor włosów robi swoje. Po zwiedzaniu kawka i owoce w tutejszej kawiarni. Takiej swojskiej, lokalnej, te turystyczne mijamy podglądając tylko w witrynach wszystkie smakołyki na pokaz. A najlepsze kryje się za rogiem. Właśnie dojrzały figi. Mniam.

Czas na przejazd bardziej na północ. Kolejny stop to Obydos. Nasz przewodnik poświęcił temu miejscu aż trzy zdania, a my wpadamy w zachwyt nie zwiedziwszy jeszcze nic, za to mając zamek i mur oraz miasteczko jak na dłoni po zjeździe z autostrady. Trochę Grecji, trochę Rzymu, cudnie. Ludzi w sam raz, w sierpniu nie mamy co liczyć na bycie tu samemu, ale ma to też swoje plusy, duży ruch, wszystko pootwierane, nikt nie mówi o sjeście, a południowcy bywają z tym dość radykalni na co dzień. Zapuszczamy się w wąskie uliczki miasteczka, kwitną bugenwille, pełno zieleni, zza muru widok na winnice i bardzo regularnie zasiane pola. Spacerujemy także my po murze spotykając innych śmiałków. Zasłużony lunch a właściwie późny obiad też tutaj. Po raz kolejny na stole gości tradycyjne danie dorsz z ziemniaczkami w sosie śmietanowym i cebulą. To na moim talerzu, na sąsiednim mało portugalsko raczej włosko solidna carbonara.
Dorsz pyszny, a desery tu jakie mają. Wisienki zatopione w likierze podawane w mini kubeczkach z gorzkiej czekolady. Viva Portugalia!
Kolejny przejazd, też niedługi. Batalha i podoba sytuacja, przewodnik tyle o ile, a miejsce magiczne. Wiele kościołów widziałam i zawsze podśmiechujecie się ze mnie na wycieczkach, kiedy niestrudzenie pokazuję Wam piąty i dziesiąty ale ten jest naprawdę wyjątkowy. Piękny, styl manueliński, co za precyzja i wewnątrz mimo braku zdobień i na zewnątrz. A do tego krużganki, kaplice, ołtarz, niedokończone kaplice. Cudo. Spędzamy tu sporo czasu. Na szczęście wyspana Baśka znowu nabrała ochoty na szaleństwa. Lody w nagrodę i stąd już żabi skok na nocleg.
Wjeżdżamy do miejscowości, niewielka zaledwie 8 tysięcy mieszkańców. I hotele przy drodze głównej: Baranek Boży, Alleluja, Św. Piotr i Paweł, Duch Święty. Nie może być inaczej jesteśmy w Fatimie. Specjalnie wybrałam to miejsce na nocleg, by móc sanktuarium zobaczyć wieczorem i nocą. I to był strzał w dziesiątkę. Ale po kolei. Najpierw hotel i wcale nie Alleluja albo podobny. Za to sióstr zakonnych wokół mnóstwo, nie w samym hotelu ale przez płot po prawej, po lewej, a za nami szpital też przez siostry prowadzony. Same miasteczko o 20 już spokojne. Idziemy do sanktuarium. Pięknie podświetlony kościół, plac pusty, jest jeszcze większy niż ten w Watykanie. Drugi nowoczesny kościół już zamknięty. Spacerujemy po placu, Baśka nawet układa się na wielkich płytach obok ścieżki dla pielgrzymów pokonujących ostatni etap drogi na kolanach. Zniosę wszystko byle by nie marudziła, o 21.30 jest specjalna msza w kaplicy ze świecami. Wygląda to bardzo uroczyście i sporo osób dociera na nocne modły.
My Polacy jesteśmy tu także obecni od samego papieża i Jego historii przez pielgrzymów aż po turystów. Foldery, znaki, napisy także w języku polskim. Biją dzwony. Jest dostojnie, uroczyście i bardzo nastrojowo.

Pojechali i napisali: