Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Tusinek 14-21.07.2012

Tusinek dla mam z dziećmi


16-07-2012

Tusinek, zajazd, restauracja i agroturystyka pod Rozogami, na granicy Mazur i Kurpi.

Pomysł urodził się już ponad rok temu, do akcji ogłoszonej przez ESTĘ, wakacje dla mam z dziećmi przyłączyły się Koleżanki ze swoimi Maluchami. Zajęłyśmy połowę dostępnych pokoi i wraz innymi Mamami i dziećmi z całej Polski gościmy się w Tusinku. Jesteśmy z Poznania, Warszawy, Szczecina, Szczawna, Torunia, Gdyni, Gdańska, Wrocławia. Cała Polska przy jednym stole…
Dzieciaki w różnym wieku, my oczywiście po krańcach widełek: najmłodsza jest nasza Julka licząca sobie zaledwie 6 miesięcy, a najstarsza duża Basia która ma już lat 11. I dobrze nam z tym.
Każdego dnia mamy trzy posiłki. I teraz specjalny akapit poświęcony tutejszemu jedzeniu. Zaczynamy od śniadania, gdzie zawsze w dobry nastrój wprowadza nas już pięknie nakryty stół. I nie chodzi o same dania ale o kwiaty na stole. Bazylia, świeża lawenda, kwiaty dyni! Od razy jemy oczami. Potem oczywiście same smakołyki na stole, uwielbiamy tutejszy nabiał: jogurty ze swojskiego mleka, własne sery zarówno kozie jak i krowie, mniej lub bardziej dojrzałe, niebo w gębie, wreszcie mleko i kakao z kożuchem i należytym tłuszczykiem. Są jaja od szczęśliwych kurek, i to podawane na wielorakie sposoby:  pasta jajeczna, jajko sadzone w bułce – nowość, nigdzie na świecie nas tak nie goszczono, jaja na twardo, jajecznica ze szczypiorkiem. To i tak nie koniec. Choć niektóre Mamy się wzdrygają, to tutejsza owsianka smakuje wybornie. Mamy też dżemy z tutejszych sadów, czereśniowy, jagodowy. Boskie. Dzieciaki szaleją za paróweczkami i warzywkami, pomidorki, ogóreczki.
Krótka przerwa na gry i zabawy i obiad. I tu przynajmniej dwie zupy, jedna dla Mam druga dla Maluchów, podział nie zawsze zostaje zachowany, bo dzieciaki sięgają także do naszych bardziej przyprawionych dań. Drugie danie to zawsze pyszne mięsko, były już kotleciki z kurczaka, pulpety, gulasz… Do tego pachnące łąką warzywa i oczywiście tutejsze swojskie ziemniaki. I deser: jeszcze czuję zapach wczorajszego ciasta drożdżowego, gruba, pyszna kruszonka, taka na dwa palce i super wilgotne i pachnące ciasto z rodzynkami… Ale dzień wcześniej były pierogi z jagodami i truskawkami i tutejszą prawdziwą gęstą słodką śmietaną. Już się kulamy, a przed nami tyle dni objadania się takimi smakołykami. Że o wspaniałych racuchach czy naleśnikach nie wspomnę…
W ciągu dnia mamy tu zajęcia dla dzieciaków, Panie Agnieszka i Sylwia zajmują się Brzdącami, ponieważ pogoda jak na zamówienie baraszkują już od 10 na dworze. Najpierw piosenki i wierszyki, a potem tematyczne zajęcia. Co już było: zwiedzanie gospodarstwa, krówki, koniki, kózki, pieski, cielaczki, pola, łąki, plac zabaw. Wczoraj jazda na konikach i lekcja wiedzy o koniach, popołudniem podchody w lesie i budowanie szałasu. A dzisiaj od rana kopanie ziemniaków i szukanie stonek.
Czasu na nudę brak.
A wieczorem, kiedy w kolejnych pokojach po przeczytaniu kilku książeczek zapada błoga cisza, wylegamy my mamy na ganek, na taras, pod wiatę. Tutejsze wino smakuje równie wybornie, do tego mamy błogą ciszę, szczęśliwe dzieciaki w łóżeczkach, gwiazdy nad nami i to są wakacje!

Pojechali i napisali: