Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Drugi cały dzień w Parku Etosha. Korzystamy oczywiście z okazji i od razu po śniadaniu udajemy się na safari. W nocy lało i to mocno, teraz znowu świeci słonce. Springboki i zebry mniej już nas interesują, czekamy na drapieżniki i oczywiście słonie. Jeździmy od oczka do oczka w poszukiwaniu nowych zwierzaków. Po drodze udaje się nam wypatrzeć po raz pierwsze bawolce. Przed samym zjazdem do campu nagle Darek wypatruje nadchodzące wielkie stado słoni. Idą jedne za drugimi, małe, duże i bardzo duże. Są coraz bliżej nas. Robimy zdjęcia na prawo i lewo. Niektóre podchodzą nawet bardzo blisko. Docieramy do nowego obozowiska. Z zazdrością patrzymy na całą wielką ekipę, która przemierza cała Afrykę samochodami terenowymi. Są z Francji i za nimi już ¾ podróży. Kwaterujemy się w naszych pokojach, wielkie, przestronne z ładnymi łazienkami, także z prysznicami na zewnątrz. Po chwili odpoczynku, małym lunchu i zakupach w forcie ruszamy na popołudniowe safari. Zamieniamy się samochodami by było sprawiedliwie i dalej w drogę.
Nie ma zbyt wiele zwierzaków, może to ten nocny deszcz, który rozleniwił je i nie ciągną teraz wszystkie razem do oczek wodnych. A może akurat taki dzień. Jednak nie jest tak całkiem źle, mamy sporo antylop, po raz pierwszy gazele, piękne orły z bardzo bliska. Jednak udane bezkrwawe łowy.
Oczko wodne dzisiaj mocno zarośnięte czyli z oglądania zwierzaków nocą zostaje nam nasłuchiwanie rechotu żab. I to ilu naraz…
