Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Namibia 10-27.11.2012

Rafting po Zambezi, skok na bungee


25-11-2012

Jako pierwsi spotykamy się w siódemkę na śniadaniu. Przed nami dzisiaj rafting po Zambezi. Ekipa mocna i bardzo zmotywowana. Jemy śniadanie, nie przeraża nas nawet deszcz i dobrze, bo za chwilę przestanie padać, a podczas raftingu pokaże się nawet słońce. Najpierw krótkie szkolenie, jak się okaże już za chwilę bardzo przydatne. Potem przebieramy się, zabieramy sprzęt i schodzimy do rzeki. Jesteśmy zmęczeni samym zejściem, bo stromo, ślisko, wysoko. W naszej łodzi tylko nasza siódemka i nasz kapitan Iljam. Wydaje się bardzo opanowany i spokojny, zobaczymy jak będzie dalej. Na spokojnym odcinku rzeki uczymy się komend i zgodnego wiosłowania. Wacek jako pierwszy nadaje tempo a nam idzie całkiem sprawnie, na tyle dobrze, że prowadzimy cały peleton następnych pontonów. Pierwszy przełom w porządku, drugi też, następny to aż 5 w skali 6 stopniowej trudności progów na rzekach. Jesteśmy już rozgrzani, Iljam obiecał, że nas nie wywróci, pewni wpływamy w prawdziwy żywioł. Woda robi z nami co chce, ale panujemy nad pontonem, jesteśmy już w połowie długiego przełomu, woda gotuje się i kipi wokół nas, fale po prawej i po lewej na dobre 1,5 do 2 metrów. I nagle nie wiadomo dlaczego nasz ponton staje prawie pionowo, wszyscy póki co jesteśmy jeszcze w środku. Wyczekujemy co będzie dalej, niestety ułamki sekund decydują że ponton przewraca się tak że wszyscy lądujemy w wodzie. Teraz nie wiemy co się z nami dzieje, czas się dłuży, brakuje powietrza. Nagle wyłaniam się spod pontonu, nasz kapitan już na łodzi póki co odwróconej do góry dnem, pamiętam jego pierwsze słowa: wszyscy są, piątka przy linach, dwójka blisko. Rozglądam się wyciągam rękę łapię Jolę. Wacek łowi Andrzeja. Jesteśmy w komplecie. Teraz tylko zgodnie ze szkoleniem przesuwamy się w jedną stronę. Jeszcze raz na chwilę jesteśmy wszyscy pod woda, bo Iljam musi odwrócić łódź. Teraz wyławia nas na ponton, potem my kolejnych i powoli jesteśmy wszyscy z powrotem. Pełni wrażeń, rozemocjonowani i jeszcze bardziej zgrani. Było przez chwilę niebezpiecznie. Ale teraz już wiemy na czym to polega i od razu zaczynamy się zastanawiać co spowodowało, że się przewróciliśmy. Nie zapowiadało się na to.
Kolejne przełomy okazują się dla nas łaskawsze i po 10 kończymy naszą przygodę z Zambezi. Było pięknie, woda ciepła, bardzo ładne widoki i niewątpliwie trudny rafting.
Teraz tylko musimy wskrobać się na górę przełomu. Tu zasłużony lunch i wracamy do hotelu. Opadają na chwilę emocje, większość z nas marzy o drzemce. Pozostała część grupy w powietrzu, wybrali przelot helikopterem nad wodospadami. Popołudniem jeszcze Ela i Darek pływają po rzece w jej górnej części wraz z degustacją wina o zachodzie słońca. My asystujemy Gosi, która zamierza skoczyć na bungee. Jesteśmy świadkami skoku dwóch panów, jeden z nich przeraźliwie się trzęsie i bardzo boi, albo samego skoku albo wysokości. Jest siny, blady, przerażony. Nie nastraja to jakoś bardzo pozytywnie. Gosia walczy z decyzją o skoku, my kibicujemy. Wreszcie zapada decyzja: będzie skakać. Przechodzimy wspólnie kolejne kroki z procedury i idziemy na rampę. Widać poddenerwowanie. A potem już tylko bungee i leci w dół. Zdjęcia, film i wielka radość oraz duma. I Gosi z samej siebie i oczywiście nasza duma z Gosi. Oglądamy jeszcze zdjęcia i film i wracamy do hotelu. Przy kolacji wymiana wrażeń z dzisiejszego dnia. Czekamy na raftingowców, którzy poszli obejrzeć film z pontonów. Podobno bardzo ekscytujący. Zasiadamy do ostatniej wspólnej kolacji. Jest uroczyste pożegnanie. I aż się nie chce wierzyć, że to już koniec.

Pojechali i napisali: