Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Iran 10-21.04.2013

Estera: Shiraz


11-04-2013

ESTERA
Shiraz: od tego zaczynamy nasz pobyt w Iranie. Na śniadanie niektóre z nas wślizgują się z chustami na ramionach zamiast na głowach. Tylko do progu hotelu, tuż za nim obowiązuje nakaz przykrywania włosów. Mamy już więcej doświadczenia i pojawiają się upięcia bardziej wygodne, poza tym stylizowane tutejszym misternym odkrywaniem połowy głowy a przykrywaniem koków modelujących zresztą kształt głowy. Stroje luźne, przewiewne nie zdradzające kształtów sylwetki.
Humory nam dopisują, pogoda idealna na zwiedzanie, po pomidorowo-serowo-chałwowym śniadaniu idziemy stać się milionerami. W Iranie dzieje się to dość prosto wystarczy wymienić niewielką sumę dolarów by mieć w kieszeni grube miliony. I tak z pełnymi portfelami stoimy w kantorze próbując połapać się z rialami, tumanami i zerami. Wreszcie przeliczamy to na dolary, potem na złotówki i ruszamy na bazar. Nie ma jak to praktyczne zastosowanie pieniądza. Nasza grupa na ulicach miasta wzbudza ogromne zainteresowanie i fale sympatii. Wszyscy się do nas uśmiechają, szczególni gdy widzą Asię, robią nam zdjęcia, z nami zdjęcia, zagadują, witają w Iranie. Turystów nie ma prawie w ogóle. Na bazarze dzisiaj bardziej poznawczo niż zakupowo, kolorowo, hałaśliwie, ale nie nachalnie i bardzo bezpiecznie. Zwoje materiałów, naczynia miedziane, stoiska ze słodyczami, gotowanym bobem, ulepkowatymi ciasteczkami. Robimy zdjęcia, próbujemy pierwszych smakołyków. Potem czas na lunch: trafiamy do lokalnej restauracji na kebaby. Smaczne, na talerzach wielkie porcje mięsa z warzywami i ryżem albo chlebem do wyboru. Jogurt, piwo bezalkoholowe o smaku granatów, brzoskwini, limony, owoców tropikalnych, same cuda…
Zaraz obok jest cytadela, pięknie ukwiecone rabaty komponują się z XVIII wiecznymi budynkami. W ogrodzie pomarańczowym kolejne piękne kafelki, mozaiki i zieleń, na sam koniec grobowiec Sadiego – tutejszego wielkiego poety. Sporo tu tubylców z kwiatami pielgrzymujących do tego miejsca. Poezja ponad wszystko łączy i brata i tak począwszy od Asi jesteśmy zapraszani do wspólnych zdjęć, ustawiamy się z paniami w czerni, pomiędzy nimi, wymiana uścisków, wzajemnych całusów. Jest przesympatycznie i bardzo serdecznie. Panowie pompatycznym tonem dziękują nam za przyjazd do Iranu i odwiedziny ich kraju.
My padamy na nos, krótka noc i mało snu dają znać o sobie. Kończymy program i jedziemy do hotelu, czas na sjestę i kolację. To nie koniec atrakcji na dzisiaj, Jola M. ma urodziny, więc jest tort i świeczki, które nie chcą zgasnąć i sto lat. Brakuje nam wina choć jesteśmy w Shiraz, ale na próżno go tu szukać. Zostaje nam piwo z granatów...

Pojechali i napisali: