Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Kanada i Alaska 29.05-15.06.2013

Przejazd do Valdez


10-06-2013

Zaczynamy od erraty do opisu z dnia wczorajszego. Oburzyła się Bea, którą opisałam, że tylko została w hotelu. A została jako uznane centrum logistyczno-zarządzające. Z dostępem do sieci miała monitorować trasę, otwarte stacje benzynowe, sklepy i kontrolować sytuację na wypadek gdybyśmy dotarli do hotelu w czasie nieobecności pozostałych. Zatem wyjaśniamy, że KAŻDY zaangażował się w solidarną pomoc dla naszego auta.

Krótka noc wygoniła nas z łóżek o 10.00. Zaspani ruszyliśmy na południe, przed nami prawie 400 mil do przejechania na samo południe do Valdez, niewiele grup dociera do tego miasteczka. Wszystkie przewodniki opisują je jako najbardziej deszczowy zakątek na Alasce. Odpukać do tej pory pogoda nam bardzo sprzyjała, oby tak zostało do końca naszego pobytu. Pierwsze mile dość deszczowe, ale i trasa bardzo monotonna, idealnie prosta droga, las, koryta rzeki. Druga część dużo ciekawsza, pojawiają się zwierzaki, najpiękniejsza jest łosica z dwoma maluchami. Zostawiła je pomiędzy strumieniami a sama objadała gałązki. Maluszki wyglądały na nowonarodzone. Piękny widok. Staliśmy przy drodze fotografując je i przyglądając się z ciekawością.
Docieramy do naszego nowego miejsca noclegowego, z hoteli zmieniamy noclegi na lodże, tutaj mamy piękne jezioro a na wzgórzu drewniany dom. Rodzina mieszka obok w maleńkiej chatce a swoją wielką drewnianą chatę udostępnia w sezonie turystom. My zajmujemy cały dom, mamy dwa pokoje na samej górze z łazienką, salon z wielką kuchnią, rodzinnym stołem, kominkiem, z wypchanymi głowami zwierzaków, w tym łosia, karibu, wilka, lisa. Na dole kolejne pokoje i łazienka, musimy przytulić do kogoś z nas dwójkowiczów Wacka. Zanim pójdziemy spać jedziemy do miasteczka na jedzenie, zanim wybierzemy knajpę na kolację przechadzamy się promenadą nad wodą i odwiedzamy wszystkie punkty z atrakcjami turystycznymi, by wybrać coś na jutro. Rozważamy trzy różne opcje, rejs na grubą rybę – ten jednak przekładamy na pobyt w Seward, te podobno mają najlepszą opinię i są nam szeroko polecane, kolejny pomysł to rejs na fiordy tu wybieramy pomiędzy długim a krótkim, i na sam koniec zostaje opcja trzecia: kajaki. Dzielimy się na dwie grupy i rezerwujemy miejsca. A potem wybieramy miejsce na kolację i zajadamy się rybami. W drodze do domu po zakupach Maciek wypatrzył najpierw misia czarnego a potem i jeżozwierza na drzewie.
Do północy siedzimy w salonie, opowiadamy sobie historie różne i wreszcie postanawiamy rozłożyć się po pokojach.

Pojechali i napisali: