Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wietnam gotowanie 11.2013

Mauzoleum, zwiedzanie miasta, bazar, pierwszy kurs gorowania


24-11-2013

Od rana obowiązkowa wizyta w mauzoleum Ho Szi Mina (wujka Ho, jak według naszego przewodnika nazywają go wszyscy Wietnamczycy). Olbrzymia budowla, znacznie większa od kremlowskiej, przy placu nie mniejszym niż Plac Czerwony. Tuż obok położony w pięknym ogrodzie pałac prezydencki, stare i nowe mieszkanie Ho Szi Mina a na końcu, jakby mimochodem stajemy przed Pagodą Na Jednej Kolumnie z - bagatela - XI wieku.
Po tej dawce nowszej i starszej historii pojechaliśmy na południowe przedmieścia Hanoi, gdzie już czekała na nas Bui - nasza pierwsza nauczycielka gotowania.
Wspólnie z nią przeszliśmy przez lokalny bazar podziwiając najrozmaitsze owoce warzywa, mięsa, ryby, owoce morza i jeszcze mnóstwo innych rzeczy (na przykład kłącza bambusa), które Wietnamczykom służą do jedzenia.
Od czasu do czasu Bui wkładała do gustownego koszyka produkty na nasze warsztaty.
Następnie udaliśmy się do położonej w pięknym ogrodzie sali dydaktycznej, założyliśmy fartuchy i ostro wzięliśmy się do roboty.
Gotowaliśmy trzy potrawy z trzech regionów kulinarnych Wietnamu: z regionu północnego (Hanoi) - sajgonki, z regionu środkowego - rybę, z regionu południowego - wołowinę.
Dodatkowo nauczyliśmy się dekorować talerze różami z pomidorów, liśćmi z ogórka i kwiatami z marchwi.
Wszystkie potrawy udały się znakomicie, mieliśmy więc obfity i urozmaicony lunch.
Zakończony był dwoma tortami, jako że mieliśmy tego dnia dwoje jubilatów: Iwonę i Wacka.
Po tej uczcie z trudem wróciliśmy do zwiedzania. Kolejnym obiektem była również XI wieczna Świątynia Literatury - konfucjańska akademia, która przez wiele wieków była kuźnią kadr cesarskich i mandaryńskich dworów. I tu spotkała nas miła niespodzianka: setki studentów w pięknych tradycyjnych strojach robiących sobie zdjęcia do albumów absolwentów. Nasz przewodnik zupełnie nie mógł zrozumieć, dlaczego ciągle przerywaliśmy jego wywód, by zrobić im zdjęcia.
Na koniec utrwaliliśmy sobie atmosferę starego Hanoi przejeżdżając przez nie rikszami.
Po bardzo fajnej kolacji w klimatycznej knajpce udaliśmy się na dworzec by wsiąść do wagonu sypialnego pociągu do Lao Cai.

Pojechali i napisali: