Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wietnam i Laos 8.11-2.12.2013

Pierwsze wieści z Zatoki Ha Long


18-11-2013

Wyjechaliśmy z Hanoi o 7:30 rano, by w drodze do Zatoki Ha Long zatrzymać się jeszcze w jednej z manufaktur na zakupy. Wcześniej jednak niespodzianka: degustacja miniaturowych ananasów – odmiana, której nie da się kupić w Polsce – bardzo słodkie, soczyste i tak smaczne, że grupa poprosiła o obowiązkową przerwę w drodze powrotnej z zatoki, by zakupić ich więcej.

Ok. 12:30 byliśmy w porcie, z którego podpływaliśmy łódką bambusową do naszego statku. Nasze małe plecaki idealnie się sprawdziły i łatwo było je przetransportować w przeciwieństwie do ogromnych walizek w innych grupach. Nasz statek czyściutki, kajuty eleganckie: duże okna, u niektórych nawet balkony, duże łóżka i wysoki standard hotelowy. Łącznie było nas na statku ok. 30 osób. Za nami już pierwsze zdjęcia na setki ostańców wapiennych w oczekiwaniu na wypłynięcie.
Rejs zaczął się powitalnym lunchem: jak co dzień pojawiło się kilka nowości: faszerowane kraby, inna odmiana sajgonek, świeżo wyłowione krewetki przygotowywane w 45 sekund w woku na rozgrzanych kamieniach z dodatkiem wódki ryżowej i duży wybór soków świeżo wyciskanych, z czego cała grupa się ucieszyła. Szczególny popyt był na owoc sezonowy, tj. mango. Kilka osób, z uwagi na przeziębienie, miało jednak zalecone picie soków z dużą ilością witaminy C, więc sok pomarańczowy i cytrynowy również były często zamawiane.
Po lunchu chwila sjesty i czas na sesję zdjęciową na tle coraz to nowych skał wapiennych. Po południu dopłynęliśmy do najbardziej popularnej w zatoce jaskini Sung Sot, gdzie różnorodność formacji stalaktytów i stalagmitów oraz przestrzeń grot zaskakiwały - nie bez przyczyny jaskinia ta w tłumaczeniu nazywa się jaskinią niespodzianek. Jedyną uciążliwością był tłum turystów czekających na zwiedzanie tej samej atrakcji, tak więc aby wejść do środka, musieliśmy wspinać się  powoli po schodach w długiej  pielgrzymce.
Na godzinę przed zachodem słońca podpłynęliśmy do wyspy Soi Sim, gdzie znajdowała się piaszczysta plaża i ścieżka na sam szczyt jednej z wapiennych gór. Podzieliliśmy się na dwie grupy. Część została na dole, by zażyć orzeźwiającej kąpieli, inni wraz ze mną wspinali się na sam szczyt, by uchwycić jeszcze przed zmrokiem krajobraz tysięcy ostańców wyłaniających się z wody, niczym cienie ludzi, zwierząt, fantazyjnych postaci. Udało nam się: Grzesiu, Marek, Krzysztof wykąpali się w wodach Zatoki, Ania, Alina, Marysia, Krzysztof weszli również ze mną na sam szczyt góry. Jak na naszą ambitną grupę przystało, wracaliśmy z wyspy ostatni, gdy było już całkiem ciepło.
Wieczór spędziliśmy najpierw na wspólnych tańcach przy muzyce Kasi na najwyższym poziomie statku, zajadając przy okazji świeże, przygotowane przez załogę owoce oraz popijając sok z bananów. Bawiliśmy się świetnie aż do ostatniej minuty, gdy nadszedł czas kolacji. Podczas wieczerzy również niespodziana od biura podróży ESTA - degustacja lokalnych win wietnamskich, które do jak zwykle pysznej kolacji pasowały znakomicie. Sajgonki nabijane na wykałaczki i wbite w ananasowy świecznik to istny majstersztyk dekoracyjny.
Po kolacji spotkaliśmy się w połączonych kajutach Krzysztofa, Eli, Marka i Doroty, obserwując z balkonów krajobraz pochłoniętej nocą zatoki i słuchając fascynujących opowieści Krzysztofa z czasów gdy był marynarzem.

Pojechali i napisali: