Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Bali i Singapur, 12-24.03.2014

Przelot na Komodo, wycieczka łódką


16-03-2014

Śniadanie i pakujemy się by przelecieć na Komodo. To marzenie Maćka – zobaczyć smoki z Komodo. Ja korzystając z okazji przed wyjazdem namówiłam Basię na dwie lekcje nurkowania na naszym basenie z rurką i maską i trzymam kciuki, że tutaj uda się jej snorklując podejrzeć najprawdziwszą rafę. Póki co lotnisko, odprawa i lecimy. Na miejscu czeka na nas Franco – lokalny przewodnik. Lotnisko w strasznej kondycji. Stare się wali, a nowe imponujące jeszcze nieotwarte. To także trzecia moja wizyta na Komodo. Byłam tu jesienią i było mnóstwo smoków, w lipcu nie było ich prawie wcale, ciekawe jak będzie tym razem.

Najpierw w miasteczku robimy zakupy, bo najbliższe dwa dni i dwie noce spędzimy na łodzi. Wypożyczamy płetwy z myślą o nurkowaniu i okrętujemy się na wcale niemałą drewnianą łódź. Mamy do naszej dyspozycji dwie kabiny, a pomagają nam kucharze dwaj i pan kapitan oraz Franco. Startujemy od razu by zdążyć jeszcze przed zachodem słońca na pierwsze nurkowanie. Przeorganizowujemy z Franco nasze plany by dopasować je do najlepszych pór na zwiedzanie wysp i trekkingi wraz z Basią. Najpierw jednak rafa. Wybieramy miejsce, gdzie możemy startować z brzegu. Spokojnie szykujemy ekwipunek i namawiamy Basię do snorklowania. Zainspirowani filmem: „Gdzie jest Nemo?” chcemy znaleźć jak najwięcej bohaterów tego filmu. Basia pełna werwy nurkuje z maską i rurką. Pokazuje pod wodą kolejne stwory. Idealnie dopasowaliśmy rafę do jej możliwości. Korale ale to ryby są tu największą trakcją. Najpierw pływamy we dwójkę, potem we trójkę, potem na zmianę. I jeszcze my sami. Naprawdę piękna rafa i wcale nie jest zniszczona a koralowce nie połamane.
Czas płynie szybko a słońce chyli się ku zachodowi. Opłukujemy się już na pokładzie i płyniemy dalej. Przy jednej z wysp rzucamy kotwicę i czekamy na nietoperze. Flying Fox to wielki nietoperz, który codziennie o tej samej porze startuje by udać się na Flores a niektóre z nich także na Komodo by tam najeść się owoców i wrócić wczesnym rankiem. Niesamowity widok, kiedy jeden po drugim kluczem lecą na wyspę Flores. Jest ich coraz więcej i więcej, lecą zupełnie bezszelestnie, ale wyraźnie na tle ciemniejącego już nieba rozpoznać można ich charakterystyczne skrzydła odróżniające je jednoznacznie od ptaków. Pakujemy się na górny pokład, skąd widok jest najlepszy. Baśka skrywa głowę w kapturze pomna słów Pani Agnieszki z przedszkola, że nietoperze lubią wkręcać się we włosy.
Mamy prawie pełnię, mimo ciemności nasza łódź tonie w poświacie księżycowej. Na łodzi zapada cisza i spokój wraz z zachodem słońca. Kapitan wyłączył silnik, działa jeszcze tylko generator na tyle, byśmy mieli dość światła. Franco został przymuszony przez Basię do wspólnego grania w Grzybobranie i Stonogę, na szczęście sam jest tatą dwójki maluchów i ma dużo tolerancji. Objedzeni, a jedzenie tu jest wyjątkowo pyszne. Chłopaki dwoją się i troją przygotowując przepyszne dania. Od zawsze pamiętałam, że jedzenie na łodzi mimo bardzo skromnych warunków jest przepyszne, tak jest i tym razem: ryż, makaron, warzywa, ryba, owoce morza. Jak w najlepszej restauracji.
Rezygnujemy z noclegu w kabinie, gdzie jest po prostu bardzo duszno i wynosimy nasze materace na pokład by spać pod gwiazdami. Baska zachwycona, my także. Układamy się jak naleśniki i zasypiamy niemal natychmiast.

Pojechali i napisali: