Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Bhutan 29.03-13.04.2014

Paro: wizyta w szkole, forteca


11-04-2014

Jak widać wieść o naszych plackach ziemniaczanych rozeszła się po wsi i przepis też. Na śniadanie znajdujemy mini placuszki ziemniaczane. A nasz przewodnik opowiada z zachwytem o smaku, którego od wieczora nie może zapomnieć i o tym, że Jego teściowa dzisiaj na kolację będzie smażyć placki. Brawo!

Posileni ruszamy do szkoły, to kolejna trakcja, którą trochę wymusiliśmy na przewodniku. Ale chcieliśmy zobaczyć prawdziwą szkołę. I nie mogliśmy trafić lepiej. Szkoła jest jedną z większych w Paro. Zaglądamy do niej tuż przed porannym apelem, na boisku gromadzą się wszystkie dzieciaki, wyżej nauczyciele. Najpierw modlitwa, potem pogadanka a na koniec hymn Bhutanu. Wygląda to wszystko bardzo ciekawie. Dzieciaki kilka minut po apelu poświęcają na prace społeczne a o 9 zaczynają lekcje. Spowodowaliśmy niemałe zamieszanie i poruszenie. Jesteśmy w centrum zainteresowania. Szczególnie miło jest z maluchami, które otaczają nas, pozują do zdjęć i jest bardzo wesoło. Odwiedzamy dwie klasy, w których uczą się córy przewodnika, i nasze gospodynie z wczorajszej kolacji. W jednej z klas by chociaż raz odwrócić zwykły scenariusz podczas wizyt w szkołach na całym świecie nie czekając aż dzieciaki zaśpiewają nam coś ustawieni pod tablicą gromkim chórem śpiewamy: „Szła dzieweczka do laseczka…” wywołując oczywiście niemały uśmiech na twarzach dzieciaków ale i nauczycieli. Podrygują wesoło w takt piosenki a na koniec biją brawo.
Po szkole czas na stary klasztor i muzeum. Tym samym kończymy obowiązkowy program zwiedzania. Ale to nie koniec atrakcji. Właśnie dzisiaj zaczął się pięciodniowy, największy w Bhutanie festiwal. W dzongu trwają już występy i tańce. Odpowiednio ubrani ruszamy do fortecy w Paro. Okazuje się, że nie jesteśmy sami. Prócz kilkudziesięciu turystów to święto przede wszystkim samych Bhutańczyków, którzy zjechali z miejscowości położnych zapewne nawet kilkanaście kilometrów od Paro. Udaje się nam wykorzysta porę lunchu, wtedy się nieco przerzedza gęsty tłum gapiów. Robimy zdjęcia tańczącym ale i samym widzom, co także jest bardzo ciekawym motywem do fotek.

Pojechali i napisali: