Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Toskania na talerzu 11-18.10.2014

Toskania na talerzu - dzień 3


13-10-2014

Na stole na tarasie wczoraj pojawiło się wiele smakołyków. Najpierw jako przystawka były mule w pysznym sosie z selerem naciowym, porem, cebulą, czosnkiem i białym winem. Do tego obowiązkowo bagietka i choć mamy wśród nas osoby, które nie jadają owoców morza to zapach był naprawdę kuszący. Poza tym były jak zwykle pyszna oliwa i ocet balsamiczny, sery, dżem z figami i chrzanem. Na drugie danie mieliśmy risotto z grzybami. Nie tylko pachniało ale i smakowało super. Do tego winko, prosecco. Jak zwykle było smacznie, rozmawialiśmy grubo do północy.

Jednak wizja wczesnej pobudki wygoniła nas do łóżek. Noc była parna i duszna. Trochę przeszkadzały nam komary, które przed zapowiadająca się burzą koniecznie chciały schronić się w naszych pokojach.

Pobudka: wczesne śniadanie, panowie dali nam jasno do zrozumienia, że powinnyśmy się bardziej zaangażować w gotowanie. Obiecałyśmy poprawę. Pogoda póki co nie zapowiada bardzo słonecznego dnia. Wokół dość mgliście i rześko.

Jedziemy krętymi drogami, oczywiście zgodnie z przyzwyczajeniami 40 minut do producenta serów. Tu już czeka na nas proces produkcji pysznego pecorino krok po kroku. Przemiły Pan Dante dowozi nas z małym przystankiem na kawę na miejsce, tu przekazuje nas w ręce Michała Anioła. Tak zaopiekowani oglądamy z bliska kadzie z tłustym mlekiem, widzimy jak to jest mieszane i odcinane od ścianek kadzi, następnie specjalna gruba rura wypełnia naczynka z siatką do odsączania. Wyglądem przypomina to bardziej serek wiejski, ale tylko przez chwilę, zaraz wszystsko się zmieni.

 przebiega. Wraz z naszym włoskim Aniołem maszerujemy przez kolejne pomieszczenia, w których temperatura spada i to znacząco od parnej pierwszej sali przechodzimy do lodówek, gdzie ostatecznie zgrzytamy zębami, bo mamy zaledwie 12 stopni.

Na sam koniec kiedy poznaliśmy już tajniki produkcji sera, oglądamy jak powstaje ricotta. Oczywiście zamawiamy 7 wielkich serów, część z nich poleci z nami do Polski, jeden jest kupiony do winka dla nas teraz.

Kolejny punkt programu to degustacja oliw. Dante u siebie w domu pokazuje nam 3 rodzaje oliwy, i na szczęście gości także chlebem toskańskim w Umbrii. Niestety nie ma już zapasów z ubiegłego roku i mimo chęci nie udaje się nam nic kupić.

Lunch czyli obiad w tradycyjnej umbryjskiej knajpce, Pan i pani krzątają się przy nas, jako przystawka dostajemy po talerzu przekąsek, potem makaron z ragu i na sam koniec półmisek z grillowanymi mięsiwami. Nie jest to nasz ulubiony zestaw, okazuje się zbyt przewidywalny i pospolity, niektórzy rezygnują z jedzenia, inni zamawiają zupy (te okazują się smaczne).

Już wiemy, że wolimy bardziej wysmakowaną kuchnię nad typowe dania umbryjskie.

Czas na ostatni punkt programu czyli degustację wina. Tu w winnicy sam właściciel oprowadza nas po swoim zakładzie tłumacząc krok po kroku proces powstawania wina białego i trochę czerwonego, przestawia nam typowe szczepy dla Umbrii i Toskanii. Na sam koniec gościmy się przy stoliku gdzie rozpoczynamy degustację 9 różnych smaków win. W dwóch przypadkach jesteśmy zgodni, jedno białe wino i jedno czerwone okazują się naszymi faworytami. Nawet kupujemy dwa na wynos.

Oczywiście w miarę próbowania stajemy się coraz bardziej wymagający i coraz bardziej radośni.

W drodze do naszej willi przy krętej drodze Ola wypatruje drzewo kasztanowca jadalnego, a to jedno z dań na dzisiejszą kolację. Zatem przystajemy na poboczu i ofiarnie rzucamy się pod drzewo w poszukiwaniu darów natury. Mamy w mig małą reklamóweczkę z kasztanami, jedziemy dalej. Oczywiście tradycyjnie już wizyta w supermarkecie, dochodzimy do perfekcji, krótki i tanio.

W domu na kolację zapowiedziane kasztany z patelni, do tego dwa różne dżemy:  jeden z czarnego bzu a drugi z pomarańczy z kawałkami naturalnego kakaowca. Sałata rzymska z pomidorkami, oliwkami, kaparami i parmezanem. W piekarniku suszy się najprawdziwsza beza, która nie ma nawet czasu jak wystygnąć, więc wraz z Asią wkładamy ją do zamrażalnika. Metoda nowatorska ale bardzo skuteczna, krem ze śmietany i mascarpone i oczywiście truskawki i maliny. Pychota, i nieważne, że o 22:00.

Dobranoc.

Pojechali i napisali: