Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Poranna wizyta u Himba sprawiła całej grupie ogromną przyjemność. Każdy z osobna został przywitany przez wodza wioski i jego żonę. Przyjrzeliśmy się domom, spichlerzom, miejscu, gdzie palony jest święty ogień, rośnie drzewo ceremonialne, opisaliśmy sobie strój kobiet himba wraz z biżuterią oraz przyjrzeliśmy się porannej toalecie Himba. Najpierw smarowanie ciała mieszanki tłuszczu z mleka krowiego i ochry, następnie okadzanie mieszanką różnych ziół. Pierwsza odważna do smarowania ochrą znalazła się Ela. Mało tego, została ona uznana za jedną z Hima, gdyż do złudzenia przypominała mieszkańcom wioski Himbę z ich wspólnoty. Do Eli zostało przypisane również dziecko – mała dziewczynka, w wieku około roczku. Idąc w ślady Eli ochrą posmarowały się również Ania, Alina, Marta a nawet Panowie – tu reprezentacją był Bogdan.
Nadszedł czas na zakupy u Himba. Do naszej wioski przybyły mieszkanki z innych wspólnot. Około 30 kobiet z dziećmi stworzyło po środku wioski wielki krąg, z małym wejściem dla nas, tak byśmy po kolei mogli przejść obok każdej z nich i zakupić bransoletki, naszyjniki, rzeźby i inne rękodzieła przez nie wytwarzane. Wystarczyło, że dowiedziały się jak masz na imię, a już wszystkie po kolei wykrzykiwały powtarzając je wielokrotnie, byś tylko coś zakupił. Marek wypatrzył pośród dziewczyn jedną, o wyjątkowo ładnych rysach twarzy. Poprosił o indywidualną sesję. Udało się. Musieliśmy zostawić na chwilkę jej malutkie dziecko, co zakończyło się wielkim wybuchem płaczu, jednak po chwili i dziecko się uspokoiło, a dziewczyna była naszym obiektem nr 1 podczas sesji zdjęciowych. Wspomogliśmy wioskę, przekazaliśmy dary w postaci pożywienia i ruszyliśmy w dalszą trasę.
