Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Sri Lanka Sylwester 29.12.2014-11.01.2015

U słoni


06-01-2015

Pobudka już bez deszczu, za to za oknem piękny widok, znad wzgórz podnoszą się mgły i przebija się pierwsze słońce zza chmur.

Wybieramy się dzisiaj ciut szybciej niż zwykle w podróż, tym razem przez sierociniec słoni do Dambulla.

Po około godzinie docieramy na miejsce, czas o tyle istotny, że właśnie teraz można nakarmić mlekiem z butelki lub popatrzeć jak robią to inni małe słoniątka, te, które dzisiaj są karmione mają półtorej roku i są prawdziwie nienażarte, chłepcą podawane im mleko w okamgnieniu. Wygląda to bardzo zabawnie, oglądamy także starsze słonie i te całkiem nowo narodzone.

Wyrabiamy sobie sami zdanie na to miejsce, które w większości z nas jest bardzo pozytywne, wychodzimy na dużą polanę, gdzie gromadzi się stado prawie 75 słoni przed pójściem do kąpieli nad rzekę. Najpierw robimy sobie zdjęcia w tle ze słoniami a potem zajmujemy dobre miejsca przy trasie przemarszu słoni by zrobić im dobre zdjęcia, maszerują dokładnie wiedząc dokąd idą i po co.

Idziemy za nimi by zobaczyć jak bawią się w wodzie, oczywiście nie brakuje pokus bo ich opiekunowie zepsuci napiwkami ze strony turystów przygotowali kiście bananów, którymi można podkarmić słonie, a te zamiast wtedy korzystać z uroków kąpieli wolą jednak pałaszować delikatesy na brzegu. Co jakiś czas włącza się do akcji pan policjant porządkowy, który przywraca ład na chwilę, jednak chaos będzie panował tak długo jak starczy kiści bananów.

Drobne zakupy po drodze na parking i jedziemy do Dambulla. Zaczynamy zwiedzać zabytki z listy Unesco, Kandy zapoczątkowało pobyt w Złotym Trójkącie, Dambulla to kolejny punkt na mapie. Droga fatalna, przed naszym przyjazdem sporo popadało, każdy strumyczek jest teraz rwącym potokiem, gdzieniegdzie woda podmyła drogę, w górach sporo osuwisk skalnych, trwają prace naprawcze, ruch odbywa się wahadłowo, dłuży się nam.

Po dotarciu do Dambulla zasłużony odpoczynek przy lunchu i czymś chłodnym do picia. Za rogiem Złota Świątynia. Nasz kierowca ma nosa zabierając ze sobą parasole, nagle ciemna chmura, która wisiała nad okolicą zaczyna siąpić deszczem a kiedy dotrzemy pod główne wejście świątyni pada już całkiem zdrowo. Nie ma to wielkiego znaczenia i nijak nie psuje to naszych planów, ponieważ Dambulla to świątynia w jaskini, czyli jesteśmy pod dachem. Poza tym deszcz ustaje w połowie zwiedzania i już wszystko znowu jest jak przed chwilą, tylko schody śliskie i musimy uważać.

Do hotelu zaledwie 9 kilometrów, częściowo także w deszczu.

Kwaterujemy się w małych domkach wokół jeziora, kolacja, występy, integracja i dobranoc.

Pojechali i napisali: