Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Filipiny 19.11-03.12.2015

Ogon wołowy i paprotki


20-11-2015

Spotykamy się punktualnie w Berlinie i po niezbyt długim oczekiwaniu na odprawę jesteśmy gotowi do drogi. Okazuje się, że samolot do Amsterdamu jest opóźniony, to nie jest zbyt dobra wiadomość dla nas, bo mamy mało czasu na przesiadkę w Holandii. Jednak maszyna nadrabia bardzo zgrabnie czas i lądujemy na tyle wcześnie, że beż żadnych problemów przemieszczamy się do naszej bramki odlotu kolejnego samolotu do Manili.

Przed nami bardzo długi lot. Jednak dzięki temu, że to noc udaje się nam jakoś bardziej naturalnie zapaść w dość długi sen. Budzimy się na posiłki i to nie wszystkie i tak po 10 godzinach lotu jesteśmy w Taipei. Tu tylko krótka przerwa na rozprostowanie nóg, wymiana garnituru pasażerów i kontynuujemy naszą podróż do Manili.

I tak lądujemy już 20.11 i to o 20:00, mamy 7 godzin do przodu w porównaniu z czasem polskim, dużo cieplej, (widziałam właśnie zdjęcia z Karpacza w śniegu), u nikt nie wie co to śnieg, na zewnątrz 30 stopni, ogromna wilgotność. Jako pierwsi wpadamy do bramek odprawy paszportowej i bardzo szybko wychodzimy z lotniska. A tu czeka na nas miejscowy przewodnik i kontrahent, zabiera nas od razu na kolację. Jemy w najbardziej znanym centrum handlowym Manili.

Przyznam, że takie pomysły mnie zawsze przerażają, kolacja powitalna i centrum handlowe, ale tym razem moje uprzedzenia były bezpodstawne. Okazuje się się Mall of Asia to ich produkt pokazowy, restauracja wybrana na kolację to mały bardzo przytulny lokal serwujący dania kuchni lokalnej. Samo centrum wielkie i bardzo rozbudowana, lokalizacja nie byle jaka, bo nad samą wodą.

I teraz zaczyna się prawdziwa uczta. Jako pierwsza na stół wjeżdża sałatka z paprotek. Naprawdę, piękne pojedyncze małe listki paprotki w occie są warte spróbowania. Czekamy na drugie danie. Mamy kurczaka w sosie z tamaryndowca, potem ogon wołowy w curry z orzeszków ziemnych, następnie wieprzowina i to na tłusto ze skórą prażoną, kolejne danie, które zyskało najwięcej ocen pozytywnych w naszych oczach to adobe czyli tutejszy powszechny smakołyk, na wzór naszego gulaszu, dzisiaj w wersji wykwintnej czyli jagnięcina z pieczonym czosnkiem. To jeszcze nie koniec bo mamy smażoną w całości tilapię, do tego pasta krewetkowa i czosnkowa. Dania bardzo apetyczne i aromatyczne, przebija się zapach imbiru, czosnku, curry. Oczywiście elementem obowiązkowym jest ryż. My jemy tylko małą miseczkę ryżu, ale nasi sąsiedzi lokalesi zajadają się co po raz prosząc o dokładkę ryżu.

Na deser secret of Santa Clara czyli mango z kleistym słodkim ryżem i lodami.

Oczywiście dań było zbyt wiele byśmy mogli zmierzyć się z nimi w całości, ale bardzo najedzeni i jeszcze bardziej zmęczeni powoli myślimy już tylko o noclegu. Nie mamy zbyt daleko, z samochodu widać że całe centrum handlowe szykuje się już na święta, bombki, choinki, Mikołaje, sanie i kolędy w tle. Poza tym scena i muzyka na żywo.

Nasz Hotel ukryty w pięknym starym ogrodzie, kolonialny styl i bardzo przestronne pokoje. Dobranoc.

Pojechali i napisali: