Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Filipiny 19.11-03.12.2015

Rajskie plaże


24-11-2015

Wracamy do porannego rytmu wstawania. Wczesne śniadanie, ale nie jesteśmy sami, to chyba już tutaj taki zwyczaj. Ruszamy do miasta, czyli kawałek drogi przed nami do przejechania. Tam najpierw wypożyczamy brakujący nam sprzęt do nurkowania a potem w porcie zajmujemy miejsca na naszej łodzi. Kolejna atrakcja Palawanu to Island Hopping czyli skakanie po wyspach. To skakanie wprawdzie odbywa się na łodzi, ale jest rzeczywiście bardzo przyjemne. Skoki są naprawdę trzy ale duże.

Pierwsza wyspa do której dopływamy to istny raj, takie obrazki rodem z reklam batoników Bounty niegdyś. Biały piaseczek, palmy, kolorowe łódki i chatki. My schodzimy na ląd, zajmujemy całą jedną chatkę i łapiemy za sprzęt do nurkowania by popływać. Rybek mnóstwo, tym bardziej, że podkarmiane tutaj bułeczkami wiedzą dokładnie gdzie należy się kręcić. Kawałek dalej ale na terenie wydzielonym bojami trawy i rafa oraz koralowce.

Wszyscy próbujemy mniej lub bardziej sił w wodzie, słońce grzeje już bardzo mocno mimo tego, że jest dość wcześnie. Naszą chatkę od razu okalają panie z misami wypełnionymi owocami morza. Mamy wśród nas 3 amatorów owoców morza i to dla nas wyjątkowy rarytas, takie świeże, prosto z morza. Decydujemy się na cały koszyk ostryg, dokładamy drugi koszyk krewetek tygrysich, potem mamy 4 kraby niebieskie i jeszcze przegrzebki olbrzymie. Nie chcemy czekać do lunchu, ostrygi pojawiają się jako pierwsze, po filipińsku jedzone z octem winnym, my skrapiamy sobie cytryną lokalną. Potem pani przynosi krewetki z czosnkiem smażone na maśle, kiedy kończymy wysysać ostatnie zwierzaki, na stole pojawiają się bardzo apetycznie wyglądające kraby a na sam koniec przegrzebki. Wszystko świeże i podane na tacach wyłożonych liśćmi migdałowca. Mniam.

A nasza super przewodniczka uwija się w rozstawianiu stołu i przygotowywaniu dla nas lunchu standardowego. Mamy kolejne owoce morza, dania wegetariańskie dla Kasi i przy okazji dla Staszka oraz rybę. Wszystko nad wodą i w takiej scenerii smakuje jeszcze lepiej niż zwykle.

Chyba nasza uczta i sposób podania dań oraz fakt, że tylko my mamy taki wystawny serwis budzą zdziwienie i ciekawość, bo wiele osób przechodzących obok nas robi zdjęcia, jeden Amerykanin nawet skorupkom na naszym stole, i zazdrości szczerze takich delikatesów. Jakie to miłe, że to nam zazdroszczą a nie my innym.

Najedzeni, opaleni, wypływani, przejeżdżamy łodzią na mini pływającą wysepkę, gdzie oglądamy grupery koralowe, kraby giganty i homary. Potem jeszcze jedna wysepka i wracamy do miasteczka. W planach zakup pereł, jak się okazuje tylko symbolicznie, ale przynajmniej i tę atrakcję Filipin mamy za nami. Potem kawa i ciastko i już w ciemnościach wracamy do hoelu Jutro do południa odpoczynek na plaży i nad basenem.

Pojechali i napisali: