Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Uganda 2-17.11.2015

Żyraf moc!


13-11-2015

Odsypiamy, nie ma mowy o żadnym wczesnym safari. Nasi panowie kierowcy po ostrej wymianie zdań są dzisiaj punktualnie, i tym razem to oni czekają na nas. Śniadanie i ruszamy do parku Murchissona na safari. Dzisiaj zmieniamy kolejność aut i to Bob będzie kierowcą numer jeden. Przez pierwsze minuty jakoś zwierzaków brak, ale to tylko chwila, bo jak się pokażą to nie mamy się jak od nich opędzić. Park ten słynie z ogromnych stad bawolców oraz oribi. I rzeczywiście gdzie nie spojrzeć to wszędzie widać zwierzaki, do tego jeszcze bardzo liczne stada kobów ugandyjskich i kobów śniadych. Bardzo po raz kolejny podoba się nam krajobraz, tym razem jeszcze inny od wcześniej odwiedzanych przez nas miejsc. Pojedyncze niczym wklejone w trawy akacje, o tej porze roku szczególnie zielone i bardzo urokliwe.

Po dziesiątkach antylop, guźców, ptaków nadszedł czas na lwy. Jadący z naprzeciwka turyści (co ważne pani na porannym safari w czerwonych wielkich koralach – co wszystkim nam rzuciło się w oczy) informują, że kawałek dalej pod krzakami leży cała rodzinka lwów.

Kiedy podjeżdżamy na miejsce nasi koledzy tam już są. Z drogi widać tylko sylwetki lwa i lwicy, podobno są z nimi także małe lewki. Nasz kierowca łamiąc zasady podjeżdża bliżej byśmy mogli zrobić zdjęcia i obejrzeć stado z bliska (nie on pierwszy tu dotarł, na trawie widać ślady kół poprzedników). Po chwili wracamy na swoją pozycję przy drodze, wtedy lwica wyraźnie zaniepokojona autami stojącymi dość blisko podnosi się i dumnie przemierza przed nami całą trawę chowając się za krzakami.

Pozostała rodzinka nadal leżakuje w cieniu. Mama wybrała się zapewne na polowanie.

Hipo Pool to nasza kolejna atrakcja i zgodnie z oczekiwaniami hipopotamów jest tu sporo. Wystarczy, że zatrzymujemy się nad wodą by za chwilę dojrzeć wyłaniające się oczy i uszy ponad powierzchnię wody. Znowu mamy małe i ich matki, walczące lub bawiące się w wodzie podrostki i dorosłe samce. Wszystko w hiacyntach i rzęsie wodnej. Aż nie chce się nam odjeżdżać.

Mimo zapowiedzi szlaku słoni, nie udaje się nam wypatrzeć tutaj ani jednego. Za to śladów mnóstwo. Natomiast wielką radość sprawią nam żyrafy, dopiero co obfotografowaliśmy jedną pochyloną pracowicie nad akacją, a teraz mamy żyrafy na prawo, na lewo, przed nami, za nami, wszędzie dookoła. To taki iście żyrafowy zakątek. Niektóre z nich leżą posągowo na trawie, a to raczej rzadki widok. Zupełnie sobie z nas nic nie robią, zachowawczo spoglądają tylko ponad koronami drzew i kontrolują sytuację.

Powoli aczkolwiek niechętnie wracamy do lodży. Czas na lunch i kolejny wypad do parku, tym razem łódką płyniemy w stronę wodospadów. Trzygodzinna podróż zapowiada się na bardzo przyjemny rejs.

Najpierw rzucamy się na najlepsze miejsca na pokładzie górnym, ale nagle pogoda, która sprzyjała nam od rana zmienia się i zacinający deszcz, choć ciepły to przepędza nas na dół, nie wszystkich wprawdzie, ale coraz nas więcej na dole. Nasz przewodnik ma wiele informacji na temat zwierząt i chętnie wypatruje coraz to nowe gatunki ptaków i zwierząt na brzegu.

Z daleka oglądamy wodospady, niestety ze względu na nasze bezpieczeństwo nie możemy podpłynąć aż tak blisko jak byśmy chcieli.

W hotelu kolacja i pogaduchy. Jutro dalsza droga przed nami.

Pojechali i napisali:

PFR