Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Mali, Burkina Faso, Benin 23.01-09.02.2016

Witaj Afryko!


25-01-2016

Lądujemy o czasie w Bamako. Jest godzina wstecz do czasu polskiego czyli tutaj dopiero 21.15. Na lotnisku 24 stopnie, przyjemna bryza i bardzo zachęcająca pogoda do zwiedzania. Zanim jednak ruszymy na podbój Mali czeka nas przejazd do hali przylotów zapchanym autobusem. Już przy wysiadaniu z samolotu zauważyliśmy, że każdy Malijczyk, i Malijka też, obydwoje dość sobie słusznych rozmiarów są niecierpliwi i napierają by jak najszybciej skądś wyjść. Nie zważają przy tym na stopy, nogi, ręce, ciągną swoje walizki po wszystkim jak się da a nawet bez kółek próbują wymusić na walizkach ich całkowite posłuszeństwo. Różnie bywa z efektami. Jeden taki Jegomość, który omal nie zrzucił mnie ze schodów wiodących na płytę lotniska, ofuknięty przeze mnie zaszczebiotał tylko: „Welcome to Bamako!”

Kiedy już wysiadamy z autobusu, czeka nas dezynfekcja rąk i to prawdziwym spirytusem i pomiar temperatury, który wszyscy przechodzimy pomyślnie. To nie koniec, bo teraz sprawdzane są wizy i żółte książeczki i musimy jeszcze wypełnić wnioski wjazdowe, przed nami krok przedostatni czyli spotkanie z panem imigracyjnym, tu bez problemów.

Ale te nas jakoś lubią, bo zaczną się już za chwilę. Czekamy na bagaże, taśma bezustannie przesuwa się nam przed nosem ale stale mamy braki w naszym jakże okazałym dobytku. Kiedy wreszcie udaje się nam zebrać wszystkie kartony i walizki, okazuje się, że walizka Małgosi jest mocno uszkodzona. Przed nami spisanie reklamacji, aż jęknęłam, bo wiem czego można się spodziewać, ale raport mieć musimy.

Tu okazuje się, że pan pisze literki wstukując je do komputera baaardzo powoli jednym palce, a kiedy podajemy mu adres stałego zamieszkania jęczy niedowierzając, że ktoś mógł wymyślić skomplikowaną nazwę Osiedle Stare Żegrze. Mamy wreszcie kwit w ręce i staramy się wyjechać poza lotnisko. To nie będzie takie łatwe ponieważ na drodze staje nam pan kontrolujący zawartość bagaży i jeden z naszych kartonów wyłoniony do kontroli musi zostać rozpakowany i dokładnie obejrzany. Na szczęście padło na zabawki, kontrola odbywa się bez słów więc tak naprawdę nikt nas o nic nie pyta, a my niepytani nie musimy się tłumaczyć.

Wreszcie koniec, teraz tylko manewrując zgrabnie wózkami bagażowymi, których kółka dziwnie skręcają tylko w jedną stronę, albo w dwie przeciwne strony jednocześnie, docieramy do naszego auta. A tu standard czyli 4 x 4 wpisane na dobre na trasy po Afryce, tyle że my musimy zapakować się na dach z naszymi bagażami, trochę tego jest, a pomagierów więcej nawet niż naszych bagaży. Powoli udaje się upchać wszystko na dachu, wyglądamy jak porządna taksówka afrykańska.

Bamako śpi. Na ulicach prawie żadnego ruchu, my teraz czujemy także zmęczenie. W hotelu, który zaskakuje nas bardzo miłym i schludnym wnętrzem zajmujemy pokoje, naradzamy się odnośnie jutra i jeszcze długo siedzimy w lobby, pod gołym niebem podsumowując dotychczasowe przygody i nie tylko.

Pojechali i napisali: