Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Mali, Burkina Faso, Benin 23.01-09.02.2016

Tiebele - robimy nadprogram


06-02-2016

Śniadaniujemy z omletami, które ostatnimi czasy weszły na dobre do naszego menu śniadaniowego. Cóż bagietka, masło/margaryna i dżemik to tutaj standard, każda wariacja nas cieszy.

Nasza trasa dzisiaj wiedzie na południe, będziemy zaledwie kilka kilometrów od Ghany. Docieramy do Tiebele bez żadnych przeszkód. Sama wioska reklamowana jest jako najbardziej oryginalne ręcznie zdobione miejsce w Burkinie. Kiedy docieramy na miejsce zastajemy tylko pusty hotel, później okazuje się, że nie jest całkiem pusty, bo z jednego z pokoi wychodzi francuska turystka. Jest tu sama. My korzystamy z toalety i idziemy wraz z naszym lokalnym przewodnikiem na mini spacer po okolicy. Niestety jak w większości tych miejsc, które udało się nam zoczyć co kilka metrów znajduje się tu bar – kabaret z piwem z sorgo. I znowu taka sama sytuacja jak w innych wioskach mimo wczesnej pory ludzi w barach jest całkiem sporo. Tu już  nie tylko mężczyźni ale także liczne grono kobiet.

My zatrzymujemy się pod wielkim drzewem by przywitać się z wodzem wioski. Potem wykupujemy bilety i wchodzimy do bardzo ciekawej wioski, ręcznie malowanej. Rzeczywiście w odróżnieniu od nowych domów zabudowa pięknie zdobiona i ma sporo malowideł. Co ciekawe to żywy skansen, czyli do dzisiaj zamieszkiwana wioska. Przeraża tu wszędobylski brud, niestety mimo zainteresowania turystów mieszkańcy nie przykładają się zbytnio by wioska nas przyciągała. Co więcej budynki dla podtrzymania dobrej kondycji muszą być odmalowywane co roku, tu widać, że sporo z nich zostało już mocno zaniedbanych i nie ma już ładnych malowideł, tylko część murów zdradza jeszcze ślady wyraźnych niegdyś malunków.

Wracamy na lunch, który jak każdy do tej pory jest bardzo smaczny. Pani przygotowała nam kuskus i warzywa oraz jagnięcinę. Zajadamy się, na deser mamy banany i pomarańcze. Wracamy do stolicy, mimo piątku popołudniem ruch jest bardzo duży, całkiem zgrabnie udaje się nam wjechać do miasta. Trochę stoimy w korkach by włączyć się do ruchu miejskiego. Mijamy dwukrotnie Hotel Splendid, który jest w odbudowie po zamachu sprzed dwóch tygodni. Odzywa się w nas lęk ale na chwilę.

W hotelu szybko szykujemy się do wyjścia na kolację. Tym razem mamy restaurację serwującą kuchnię włoską i francuską prowadzoną przez najprawdziwszego Francuza. Bardzo mocna ochrona, jeszcze przed wejściem musimy przejść przez bramki i dać prześwietlić swój bagaż, potem kontrola zawartości naszych torebek i plecaków. Kiedy już siadamy widzimy, że jest to ulubione miejsce tutejszych Białych. Tu świętuje się różne okazje. My wybieramy sobie pyszne zestawy, każdy coś innego i czekamy na jedzenie. Poza carpaccio, awokado i krewetkami mamy jeszcze pizzę, makaron, a na sam koniec zamawiamy wielkie puchary lodów. Wyglądają bardzo okazale i tak samo smakują. Ja i Gosia rezygnujemy z lodów by zamówić tartę tatin z jabłkami i tartę cytrynową. Obie pyszne.

We wstępnych planach mieliśmy jeszcze zajrzeć do klubu z muzyką na żywo, ale chyba nie mamy sił.

Pojechali i napisali: