Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Floryda 19.07-08.08.2016

Dali na Florydzie


01-08-2016

Czas na nas. Niechętnie rozstajemy się z Sanibel. Bardzo się nam tu podobało. Jednak przed nami kolejne piękne plaże i nowe wyzwania. St. Petersburgh to miejsce na dzisiaj, po drodze mamy osławioną plażę Siesta Key. Wygląda imponująco, nam bardzo przypomina Honda Bay z jej niebieską wodą i białym miałkim piaseczkiem. Do miasta wjeżdżamy przez piękny most, okolica wydaje się być kolejną topową destynacją wakacyjną. Co ciekawe rodowici mieszkańcy Florydy na ten czas uciekają z własnych domów do miejsc gdzie jest chłodniej. Największy szczyt sezonu zaczyna się w październiku. Wtedy prócz samych mieszkańców docierają tu także spragnieni słońca mieszkańcy innych stanów USA. Nie brakuje tu ludzi z Nowego Jorku, Bostonu, New Jersey, którzy swoja zimę spędzają pod słońcem na Florydzie.

Zanim dotrzemy do samego hotelu decydujemy się zboczyć na chwilę do muzeum. O tyle niezwykłego, że związanego bardzo z Europą. Właśnie w tym mieście mają drugie co do wielkości zbiory dzieł Dalego. Zjeżdżamy z autostrady robiąc mini wykład o samym artyście Basi i Olkowi. Wychodzi, że wiemy o nim całkiem sporo. Nie na darmo wizyty w Figueres, byliśmy uważnymi zwiedzającymi. Kilka osób napotkanych po drodze robi wielkie oczy ze zdumienia kiedy pytamy o muzeum i drogę do niego, o tyle to dziwne, że wyglądają na miejscowych. Nie poddajemy się jednak. Wreszcie ciemnoskóry kolega dokładnie opisuje nam drogę jak tam dotrzeć i za chwilę parkujemy na samym wybrzeżu, w marinie, przy fenomenalnym budynku. Biorę dodatkową porcję leków, czując, że przede mną kolejny atak gorączki, nie ma jak to rozchorować się i to w upale.

Na zewnątrz 40 stopni a mną telepią dreszcze, jednak Dali wygrywa i za chwilę jesteśmy już w sali z jego dziełami. Są naprawdę abstrakcyjne. Fajnie oglądać je z sześciolatką i trzylatkiem. Basia widzi zupełnie coś innego niż my, zaskakuje nas odkrywając głębię i ukryte formy, a Olek najzwyklej boi się ciemnych i posępnych klimatów. Za to bardzo podobają mu się leniwe zegary, nagie nastolatki i koty.

Wszyscy znaleźli coś dla siebie. Jednak zarzucamy plany wspólnego spaceru w marinie i znalezienia tu czegoś do jedzenia, na zewnątrz bucha jak z pieca.

Hotel bardzo przyjazny, ulokowany na samej plaży, my jednak najpierw korzystamy z basenu. Potem z lunchu serwowanego w lobby hotelowym dla gości by mogli sobie posiedzieć i porozmawiać, bardzo się nam ten zwyczaj podoba. Pyszne jedzenie i bardzo go dużo, za darmo, w cenie hotelu. A teraz posileni i jak nowo narodzeni idziemy na długaśny spacer o zachodzie słońca po naszej plaży. Ta również należy do bardzo urokliwych. Pusta, długa, szeroka. Ma wszystko co powinna mieć idealna plaża. Jesteśmy po zachodniej stronie półwyspu czyli widok na zachód słońca idealny. Nie chce się nam wcale wracać, woda w oceanie wydaje się jeszcze cieplejsza po zachodzie słońca. Powoli jednak zmierzamy do siebie.

Pojechali i napisali:

PFR