Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Paryż 21-25.09.2016

Galette pod wiatrakiem!


21-09-2016

Poznałyśmy się podczas warsztatów kulinarnych. I wcale nie było wtedy potraw tylko francuskich, aczkolwiek Paryż i opowieści z Paryża poparte dwuletnim doświadczeniem przewijały się pomiędzy wieńcem drożdżowym, ciastkami z cynamonem czy wielką babą świąteczną. Od razu przyszedł mi do głowy pomysł by połączyć pasję Kasi czyli gotowanie z moją pasją czyli podróżowaniem, a że każda z nas dzieli także pasję tej drugiej sprawa wydawała się przesądzona od samego początku.

Opracowałyśmy program, nasyciłyśmy go zabytkami i restauracjami i tak pojawił się w ofercie ESTY i Madame Caramel wyjazd do Paryża.

Zebrała się grupa jak się okazuje, która nie tylko gotuje, ale także lubi zjeść, była w Paryżu dawno i niedawno albo wcale.

Czyli jak to zwykle całkowity misz masz.

I wreszcie nadszedł dzień odlotu, poprzedziłyśmy ten wyjazd warsztatami kulinarnymi, które poprowadziła Kasia w Republice Słonecznej w Poznaniu. A my prócz tego, że zgłębiliśmy tajniki nowych francuskich potraw to jeszcze poznaliśmy się lepiej, a warsztaty były niczym swoisty aperitif przed wyjazdem.

Samolot o czasie, lot krótki, na lotnisku pan z tabliczką czekał na nas przed budynkiem. Niestety tyle samo co lot trwał także przejazd do hotelu, za to pod same drzwi.

Dzień powoli chylił się ku końcowi, słońce szybko zaszło i nawet pojawił się chłód jesienny, szybko jednak podjęliśmy decyzję o wyjściu do miasta. Narzutki, sweterki i kurteczki i byliśmy gotowi do drogi. Mieszkamy z widokiem na Wieżę Eiffla, tuż przy stacji metra, idealne rozwiązanie, bo wszędzie blisko. Na pierwsze spotkanie i to wieczorem z Paryżem zaplanowałyśmy Montmartre i Bazylikę Sacre Cour. Najpierw musieliśmy jednak rozszyfrować metro i przesiadki, poszło nam nieźle, choć bez przygód się nie obyło. Ania została zakleszczona pomiędzy automatycznymi drzwiami wejściowymi do metra. Udało się Ją wyciągnąć, ale wyglądało to dość groźnie.

Sytuacja w Paryżu niestety trąci wydarzeniami z ostatnich miesięcy. Już na lotnisku po wylądowaniu zostaliśmy sprawdzeni przed odebraniem bagaży. Lokalni celnicy kontrolowali nasze dokumenty tożsamości. Potem już w mieście widzieliśmy więcej patroli wojska i policji, teraz przed bazyliką przemykają pary policjantów, którzy przeglądają zaparkowane tutaj auta. Podświetlają je od spodu i zaglądają do środka.

Ludzi wcale nie jest za dużo, i Kasia i ja pamiętamy to miejsce gdzie zazwyczaj aż roiło się od turystów. Teraz jest tu o wiele bardziej spokojnie. Najpierw zwiedzamy Bazylikę, potem jak zwykle gwarny plac ale my prowadzeni  głodem ciągniemy do restauracyjki, którą Kasia wybrała dzisiaj na kolację.

Siedzimy na środku uliczki, dzisiaj zamkniętej bo tu jakiś mały remont, dla nas lepiej. Mamy wspaniały widok na wiatrak. A na kolację prócz pysznego wina zamawiamy galette, to tutejszy specjał buły ale z ciasta francuskiego z nadzieniem. Mamy pełen przegląd i bardzo bogaty wybór: grasica, jagnięcina, dorsz, kurczak, warzywa. Rozochoceni smakiem i dużym wyborem sięgamy dalej, desery. Tu też rozmach: fondant czekoladowy, baba z rumem, nugaty, lody waniliowe.

Degustujemy, zajadamy się smakami Paryża, a potem mini spacer na Moulin Rouge i metrem wracamy do hotelu. Przed chwilą wybiła północ. Czas spać.

Pojechali i napisali: