Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Paryż 21-25.09.2016

Leniwa i smaczna robota


25-09-2016

Dzisiaj święto, wstajemy później niż zwykle, śniadanie naprzeciwko naszego hotelu. Nie możemy się nadziwić jak szybko kelnerzy radzą sobie z tutejszym serwisem. Nawet jeśli jest to tylko śniadanie i takie samo dla wszystkich nas to czas od zamówienia do wydania śniadania to zaledwie kilka minut. Siedzimy sobie w narożnej restauracyjce, obserwujemy poranny ruch, zżyliśmy się z tutejszą atmosferą ulicy paryskiej. Kelner trochę mrukowaty ale sprawny. Ruszamy do miasta. Oczywiście metrem. Dzisiaj sporo spacerowania po Paryżu.

Kasia chciałaby pokazać nam swoje ulubione uliczki, i co jakiś czas zaglądamy do kolejnych perełek związanych oczywiście z kulinariami. Poznajemy cukiernika mistrza czekolady, który rzeźbi w wielkich blokach, a na co dzień przygotowuje maleńkie cudeńka z czekolady, pralinki, batoniki. Obok po raz kolejny poznajemy cukiernię słynącą z najlepszych makaroników. Na Placu Magdaleny trafiamy do butiku z musztardą. Próbujemy jej wielu odmian, widzimy klientów, którzy przynoszą swoje gliniane dzbanuszki, które napełniają teraz musztardą z wielkiego zbiornika przelewanego pompką.

Tu robimy sobie czas wolny. Niektórzy przysiadają na kawie, inni idą na zakupy. Potrzebujemy chwili dla nas. Rafał wybiera się pod fachowym okiem Kasi do sklepów z przyrządami kuchennymi. Szuka konkretnych przyborów, które mogą się mu przydać podczas kucharzenia w domu. Na zbiórkę przed operą docieramy punktualnie, stąd metrem jedziemy na lunch. Dzisiaj inaczej, lokal to stara restauracja robotnicza, które może pomieścić naraz aż 300 osób i wydać tyle obiadów. Menu dość obszerne, ale dania bardzo proste i bardzo francuskie. Na naszych stołach króluje wędzona ryba, pory w sosie, foie grais. Na drugie danie ryba, policzki wołowe, kawa.

Podoba się nam tutejszy gwar, ruch jak w ulu, choć jak na warunki paryskie jesteśmy tu już dość późno, dzięki temu uniknęliśmy długiej kolejki przed wejściem i czekania na stolik. Nasza pani kelnerka wprawnie manewruje pomiędzy stolikami, przyjmuje nasze zamówienie pisząc sobie po kolei wszystko na papierowym obrusie, tak samo wygląda wystawienie rachunku.

Jesteśmy najedzeni i to jak smacznie, a i po cenie rachunku widać, że zapłaciliśmy dużo mniej niż za dotychczasowe podobne lunche. Pewnie większości z nas marzyłyby się teraz hamaki i leniuchowanie ale program tego nie przewiduje. Ruszamy dalej, Bon Marche to wielkie targowisko, które zachwyca nas swoją różnorodnością i szerokim wyborem dań i składników do gotowania z całego świata. My robimy tutaj obiecane zakupu w sekcji serów i foie grais, potem wędliny i słodycze.

Spacerem idziemy do dzielnicy Saint Germain. Po drodze klimat bardzo urokliwych wąskich uliczek, wielu małych knajpek, które ok. 21:00 mają już wszystkie miejsca zajęte.

Jakoś nie bardzo chce się nam jeść i dlatego odwołujemy naszą kolację w znanej paryskiej restauracji. Nie bez żalu bo to z pewnością byłaby prawdziwa uczta, ale nie da się pogodzić wszystkiego.

Jeszcze białe wino w ogródku jednej z restauracji, pogoda nas rozpieszcza jest bardzo przyjemnie i ciepło.

Pojechali i napisali: