Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Seszele i Madagaskar 16.11-5.12.2016

Lecimy na Madagaskar


22-11-2016

Uspakajam tych co myślą, że za przejechanie pana siedzę w więzieniu. Bynajmniej. Ale z panem jest ciąg dalszy opowieści, otóż tego samego feralnego dnia gnałam po pozostałych kolegów na plażę i dokładnie w tym samym miejscu co rano miało miejsce to niemiłe zdarzenie znowu było zbiegowisko, i sytuacja wypisz wymaluj z rana. Czyli auto z turystami, poszkodowany pan tym razem trzymający się za głowę i dyskutanci dookoła. Nie zatrzymywałam się, ale mam dowód na to, że sytuacja jednak została przez pana świetnie odegrana i dobrze widziałam, że pan stał i czekał ale wcale nie chciał mnie przepuścić on chciał upozorować wypadek.

Ale to już opowieści byłe, dzisiaj czas na pożegnanie z Seszelami. Nie wypadły jakoś rewelacyjnie w oczach moich współtowarzyszy. Skrytykowali je za niemiłą obsługę, bardzo wysokie ceny i niezasłużone miano raju na ziemi. Nie podzielam w pełni tych opinii, według mnie plaże (nie wszystkie, ale kilka z odwiedzonych) to na pewno numer 1 na  świecie. Jedzenie rzeczywiście mnie zawiodło bo spodziewałam się poziomu dopasowanego do plaż tych najpiękniejszych oczywiście. Ceny bezdyskusyjnie wysokie. Ja jednak będę upierać się przy zdaniu, że warto tu być choćby na kilka dni po to by poznać różnorodność wysp. Koniecznie trzeba wyjechać poza Mahe, ruszyć się na mniejsze wyspy, przepłynąć promem, wypożyczyć rowery, znaleźć małe zatoczki. Jestem na tak i Seszele na pewno zostaną w ofercie ESTY, dopracuję jedynie szczegóły.

A dzisiaj już lot na Madagaskar. Lotniskowa odprawa bardzo szybka i sprawna. Bez najmniejszych kłopotów czekamy na odlatujący o czasie samolot. Niezbyt długi lot i jesteśmy już w Tanie. A tu szczyt krajów francuskojęzycznych czyli więcej wojska i policji, dodatkowe posterunki, flagi powiewające przed hotelami, wzdłuż drogi przejazdu oficjeli. Co jakiś czas musimy ustępować drogi przejazdu konwojowi z prominentami w środku, a raz nawet sam pan prezydent Madagaskaru jedzie nam naprzeciw. Zaczynamy nasz pobyt od wymiany pieniędzy, szybko stajemy się milionerami by potem udać się na lunch. Po Seszelach to naprawdę luksus. Wspaniałe dania: foie grais, gazpacho, gulasz z zebu, ryba, szarlotka (właściwie to papajotka) z papai, mus czekoladowy. Soki, kawa w normalnych cenach. Jest wspaniale. Za oknem naszego busika piękny Madagaskar, mamy wzdłuż trasy przejazdu rzekę a nad nią wre życie: pranie, suszenie, kąpiele, mycie garnków. Przecinamy kilkukrotnie także tory kolejowe, które stają się bardziej promenadą lub deptakiem czyli płaskim miejscem do rozstawienia straganów niż linia kolejową.

Podsłuchuję pierwsze komentarze z tyłu auta: jak tu kolorowo, ludzie taki uśmiechnięci, nie widać biedy, im się chce, widać energię i ruch. I tak rzeczywiście jest. Z daleka na niebie co jakiś czas błyska. Zanosi się na deszcz, w końcu to pora deszczowa, ale z tego co opowiada nam przewodnik nie rozpoczęła się jeszcze na dobre.

I dobrze, bo przed nami ambitny plan by dotrzeć szutrami w miejsca magiczne. Docieramy do Antsirabe już po zmroku o co nie jest trudno gdyż juz od 17:30 robi się ciemno. Miasto tętni życiem, tu dla odmiany Król Maroka ze świtą rezyduje przy okazji szczytu w stolicy.

Pojechali i napisali:

PFR